Rodzinna,
ale w okrojonym bardzo składzie. Reszta Rodzinki wybrała na ten
dzień motocyklowe wojaże. Nie było co siedzieć w domu w tak
piękną pogodę w ostatni dzień września, ostatnią niedzielę.
Najmłodsze osoby w Rodzince z najstarszą w składzie postanowiły
wybyć nad wodę. A że do Jeziora Bodeńskiego mamy zaledwie 60
km, padło na niego.
W południe
wylądowaliśmy w Unteruhldingen, w niewielkim miasteczku nad
jeziorem. Turystów było już bardzo mało. Większość to
kuracjusze licznych tu sanatorów,
jednodniowi goście, a także miejscowi. Nawet kilka Polek
spotkaliśmy, które tu pracują, opiekując się starszymi osobami.
Porozmawialiśmy sobie miło na różne tematy. A potem ruszyliśmy
statkiem w rejs do wyspy Mainau, czyli Wyspy Kwiatów, i z powrotem.
Statek
specjalnie na nas czekał. Córka, nic nam nie mówiąc, poszła
kupić bilety na rejs, a ja z Wnuczkami w tym czasie spokojnie
delektowaliśmy się lodami w kawiarni. Wreszcie Córka, wiedząc, że
jest to ostatni rejs tego dnia, ściągnęła nas, dzwoniąc na
komórkę. Cudownie się tak płynęło. Było wietrznie, ale ciepło.
Jezioro
Bodeńskie leży na granicy trzech państw: Austrii, Niemiec i
Szwajcarii. Jest jednym z największych jezior w środkowej Europie,
zaraz po Balatonie. Jest jeziorem polodowcowym. Spływają do niego
rzeki z Alp Szwajcarskich. Przede wszystkim Ren. Ma powierzchnię 534
km² i 273 km linii brzegowej. Ponad połowa brzegu znajduje się po
stronie niemieckiej. Mały tylko fragment po stronie austriackiej,
reszta po stronie szwajcarskiej.
Jezioro
otoczone jest wzgórzami i szczytami alpejskimi. Przy dobrej pogodzie
widać je wyraźnie.
Tutaj
zamieszczam tylko trochę zrobionych przeze mnie zdjęć, całe ich
mnóstwo zamieściłam na blogu "Na cętce źrenicy i wobiektywie".
Auto zaparkowane, wchodzimy nad jezioro.
I już na statku...
Na dużym zoomie uwieczniłam ze statku kaplicę z zamkiem na wyspie Mainau.
Po ponownym wylądowaniu na brzegu i po obiedzie w restauracji
pospacerowaliśmy sobie po parku.
Roślinność tu jeszcze całkiem dobrze się trzyma.
O, i tutaj widać rzeźby kontrowersyjnego rzeźbiarza Petera Lenka.
Słońce chyli się ku zachodowi... Czas wracać do domu.