W
zeszłą niedzielę Córka zwołała zbiórkę i zebrała chętnych
na popołudniową wycieczkę rowerową. Zebrała nas wprawdzie tylko
niewielki skład, bo 1/3 część Rodzinki, ale i tak wycieczka była
fajna.
Ja
oczywiście dałam się namówić od razu. Mimo to, że od jakiegoś
czasu (po zeszłorocznym wypadku, o którym pisałam > tutaj), z
zasady w niedzielę nie wybieram się na wycieczki rowerowe. Pozostał
uraz. Bo też ten wypadek miał miejsce właśnie w niedzielę. A
wiadomo, to właśnie w niedzielę najwięcej ludzi spaceruje i
jeździ na rowerach po lasach. I że wśród nich znajdzie się jakiś
idiota pewnie nietrudno.
Ale
co tam, sama nie muszę jeździć w niedzielę, a że wespół w
zespół zawsze raźniej, to nie było co się zastanawiać. Z Córką
najczęściej jeździmy właśnie w niedzielę. Bo w niedzielę ona
ma najwięcej czasu.
Ruszyliśmy
po południu 3 rowerami. Córka z najmłodszą Wnuczką w przyczepce,
mój najmłodszy Wnuk i ja. Pogoda była wspaniała. Przejechaliśmy
po lasach prawie 40 km. Wrażeń było moc.
Najpierw zrobiliśmy sobie pamiątkowe fotki...
Później, krótką przerwę na mały owocowy posiłek...
...I dalej w drogę!
***
Jest kolejna niedziela. Kończę pisać, bo przed chwilą Córka znów zrobiła zbiórkę. Jedziemy w tym samym składzie plus Zięć. Wczoraj wrócił z USA i też jest chętny... No to w drogę! :D
Wnuczka ma się dobrze w swojej przyczepce... Jak zwykle.
Krótka przerwa na posilenie się owocami i rozmowę.
Na leśny plac zabaw też trzeba było koniecznie zajechać. Wnuczka miała tu
wiele do "zrobienia".