Jak minęły te najpiękniejsze
rodzinne święta w roku? Pewnie bardzo różnie. Jak zwykle.
Poszperałam nieco w Internecie, aby się dowiedzieć — jak różnie.
No i przyznam szczerze, mam ambiwalentne uczucia. Bo też najpierw
weszło mi się na komunikaty policyjne, a te meldują, jaki jest
bilans wypadków drogowych w okresie świątecznym. A jest
przerażający. W okresie świąt (od piątku) na polskich drogach
doszło do 443 wypadków, w których zginęło 36 osób, a 541
zostało rannych. I chociaż funkcjonariusze uważają,
że
Wigilia oraz świąteczny czas upłynęły pod znakiem bezpiecznej
jazdy i
że to
najbezpieczniejsze święta od lat, to przecież każda śmierć na
drodze jest ogromną tragedią dla bliskich. Bilans pożarów też
nie jest zbyt pocieszający. Doszło do 1050 pożarów, w których
zginęło 21 osób, 54 zostały ranne.
Podsumowując
okres świąt, policjanci twierdzą też, że tym razem było o wiele
mniej bezmyślnych śmiałków, którzy zdecydowali się siadać za
kółkiem po pijanemu. Od piątku i przez okres świąt zatrzymano
1275 pijanych kierowców. No nie wiem... i czym tu się chwalić?
Przecież ta liczba jest porażająca! Nie mogę tego pojąć, jak to
jest możliwe, żeby aż tyle osób na podwójnym gazie jeździło.
Zwłaszcza teraz, kiedy na drogach są tak ciężkie warunki, do tego
wzmożone kontrole policji. Co za ludzie? Jak oni mogą w ogóle
siadać za kierownicę w stanie wskazującym? Nic, tylko zupełny
brak odpowiedzialności i wewnętrznej dyscypliny... Po prostu
głupota! Ale i społeczne przyzwolenie. Niestety!
Na
różnych forach internauci narzekają na masę nietrafionych
prezentów, na przejedzenie, na niestrawności, na kłótnie rodzinne
przy stole wigilijnym i świątecznym. Zwłaszcza na tle politycznym.
Można by tak wyliczać i wyliczać, co też złego ludziom się w te
święta przytrafiło... Rany, to po co te święta właściwie są?
Czy z wiarą mają coś wspólnego? U niektórych z pewnością tak.
Ale czy jest jeszcze wielu takich prawdziwie, zgodnie z zasadami
wiary świętujących? Oto jest pytanie.
Zastanawia
mnie jeszcze coś. Mianowicie to, że tak wiele osób pisze jak
bardzo świąt nie lubi i narzeka, że co roku tylko się męczy z
rodziną przy stole świątecznym, gdyż wszyscy się o byle co kłócą
i boczą na siebie. No to przepraszam, ale ja tu czegoś nie
rozumiem... Skoro człowiek już z góry wie, że będzie się
męczyć, to powinien unikać takich męczących sytuacji. OK., raz,
dwa razy — dla wyższych celów — może się pomęczyć... Ale co
roku? No jak to tak? Czy nie lepiej, aby taki męczący się człowiek
sam sobie zorganizował święta i je przeżył po swojemu? Co, brak
odwagi? Bo co ludzie powiedzą?
Wychodzi
na to, że Polacy jednak bardzo lubią się męczyć... Męczyć się
i narzekać. Narzekać... i dalej się męczyć. Pewnie to już taka
cecha narodowa.
Ja
jednak myślę, że aż tak źle to chyba nie było, że wielu
Polaków miło spędziło święta. Co do policyjnego bilansu, to nie
ma zmiłuj. Trzeba się z nim pogodzić. Statystyki też się nie
zmieni. Ale co do opisów internautów, można by mieć zastrzeżenia.
To znaczy, nie można na podstawie ich komentarzy generalizować i
twierdzić, iż we wszystkich rodzinach święta były be. Na forach
internetowych piszą w większości takie osoby, które z natury
lubią krytykować i ciurkiem narzekać. Ci, co są pogodni,
pozytywnie nastawieni do życia, dalecy są od narzekania. Rzadziej
też piszą. Na pisanie pewnie szkoda im czasu. Bo każdą chwilkę
wolą pięknie przeżyć. Dla siebie, dla bliskich.
Koniecznie
muszę w tym miejscu wspomnieć też o czymś, co w okresie świąt
bardzo poruszyło moje serce. Chodzi mi o polską akcję ”Szlachetna
paczka”. To bardzo chwalebne i pocieszające, że tyle osób wzięło
udział w tej jakże szlachetnej akcji. Widać, że Polaków stać na
empatię i chętnie pomagają innym w potrzebie. Chylę czoła przed
takimi Polakami! Widząc radość i łzy wzruszenia u obdarowanych
ludzi, zwłaszcza dzieci, serce rośnie.
Pewnie
komuś może się to wydawać dziwne, że ja choć tyle już lat żyję
na Obczyźnie, to tylko do świąt w Polsce się odnoszę. Dla mnie
to nic dziwnego. Bo ja Polską żyję... i tak jakby w Polsce. U mnie
w domu wszystko jest po polsku. Codziennie słucham polskiego radia.
Telewizję też polską oglądam. Po polsku też obchodzę z dziećmi
wszystkie święta. Mimo, iż mamy obecnie Niemkę i Francuza w
rodzince. No, może obchodzimy je też i nieco po naszemu —
zmodernizowane. Jesteśmy ludźmi bardzo aktywnymi, kochamy ruch na
świeżym powietrzu, dlatego zanim zasiądziemy do stołu
świątecznego, idziemy do lasu na długi spacer. I to bez względu
na pogodę. Jak jest śnieg to i na narty w góry. A potem już
świętujemy tak jak w Polsce. Z dzieleniem się opłatkiem w Wigilię
włącznie. Tutaj w Niemczech opłatka nie uświadczysz, ale ja
opłatek zawsze mam. Moja Mama już o to dba i co roku przed Bożym
Narodzeniem mi przysyła.
Muszę
przyznać, że u nas jeszcze nigdy nie doszło do jakiś niesnasek
przy świątecznym stole. Zaryzykuję stwierdzenie, że tak jest
dlatego, gdyż u nas nie pije się alkoholu. Jak już, to czasami
symboliczną lampkę wina do posiłku.