poniedziałek, 9 lipca 2018

Dramat chłopców uwięzionych w jaskini w Tajlandii

Cały czas śledzę przebieg akcji ratunkowej, wycierając co rusz mokre oczy. Dawno się tyle nie napłakałam. A jak pomyślałam o swoim 12-letnim Wnuczku, notabene też piłkarzu, to już szlocham w głos.
Tak bardzo mi żal tych chłopaków. Tyle dni (od 23 czerwca) w ciemnościach. Tyle dni bez jedzenia i bez czystej wody do picia. Bez przerwy myślę o nich. Serce się kraje... Ale mocno wierzę, że ratownikom, tym Wielkim Bohaterom, uda się ich wszystkich szczęśliwie wyprowadzić z jaskiniowej pułapki.

Słyszy się, że w tych tragicznych dniach pomaga chłopcom ich mądra religia. Buddyzm. Medytacje. Że nie panikują. Że są opanowani. Że cierpliwie czekają na pomoc. A do tego jeszcze, pocieszają swoich bliskich, przekazując im przez ratowników radosne listy.

Ślę tym biednym chłopcom i ich trenerowi moje pozytywne myśli. Także wszystkim ratownikom biorącym udział w tej jakże ciężkiej akcji ratunkowej.

Dzisiaj, nieustająco myśląc o dramacie chłopców w jaskini Tham Luang, powędrowałam do lasu. I proszę bardzo co znalazłam. Parę dni temu jeszcze tego uśmiechniętego ludka tu nie było... To z pewnością  jakiś znak. Dobry znak. :) 



Trzymajcie się mocno chłopcy! I pamiętajcie, cały Świat ściska za Was kciuki.
Serce mi rośnie, kiedy słyszę, że już Was ośmiu jest na powierzchni ziemi. 
Chwała Ratownikom!