sobota, 2 czerwca 2018

I po majówkach...

Szkoda, że maj już przeminął. To mój najukochańszy miesiąc w roku. A w tym roku był wyjątkowo piękny. W Polsce był zbyt upalny, ale tutaj upałów nie było. Większość dni była pogodna i słoneczna, z przyjemną temperaturą ca. 25 st. Jedyne co było nieco uciążliwe, to te nad wyraz intensywne pylenie. Dla alergików straszny czas. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek aż tak bardzo intensywne było. Pewnie dlatego, że było wietrznie i przede wszystkim bardzo sucho. Deszcz, poza kilkoma krótkimi burzami, w ogóle  nie padał. Pyłki kwiatów wdzierały się więc niemalże wszędzie. W mieszkaniu było ich pełno. Co rusz trzeba było odkurzać. A na szybach, z powodu porannej rosy, trzymały się najbardziej. Jakby je kto przykleił.
Po ulicach zaś jeździły niesamowicie brudne auta. Żadne mycie nie pomagało. Po chwili znów były przyprószone żółtym pyłem. A warstwa jego rosła z minuty na minutę.

Ja swoje auto myłam dwa razy, wreszcie dałam sobie spokój i czekałam cierpliwie na deszcz. Tak mi facet na myjni poradził. Czekać. To czekałam. I rzeczywiście, pierwszy potężny deszcz w ostatnim dniu maja wypłukał naklejony pył dokładnie. Poniekąd to logiczne. Z nawoskowanej karoserii pył łatwiej spływa.

Alergiczką na szczęście nie jestem, w pełni mogłam więc korzystać z łona majowej natury. I korzystałam. Już nawet nie pamiętam ile wycieczek rowerowych sobie urządziłam. Po kilka razy w tygodniu wybywałam do różnych miejsc. Wcześniej zaplanowanych, albo zupełnie spontanicznie. A że jeżdżę tylko przez lasy, to też śmiało mogę powiedzieć, że z łona majowej natury korzystałam ile się tylko dało. :)

Jedną z wycieczek była wycieczka na Raichberg. Zapragnęłam znów podziwiać bajeczny Zamek Hohenzollernów... I podziwiałam. Ale najpierw pedałowanie 25 km przez lasy.



Jeszcze tylko kilkaset metrów i Raichberg zdobyty.












Ze szczytu góry widać piękną panoramę.





I proszę bardzo... Jest i Zamek Hohenzollernów.



Wygląda jak w bajce.


O rany! Burza nadciąga... Jeszcze tylko kilka fotek i zmykam.



Halo, halo! Jest tam kto? Z odległości 20 km zaglądam i... widzę, że jest,
 i to nawet wiele osób. 


Oj, coraz bliżej grzmi. Trzeba brać nogi za pas. Dobrze, że mam
 rower. Będzie szybciej.


Byłam tu rowerem pierwszy raz 3 lata temu. Oto > link
Zaś sam Zamek Hohenzollernów opisałam > tutaj