poniedziałek, 28 maja 2018

Samotny kasztan


Pierwszy raz go zobaczyłam i od razu się nim zachwyciłam. Nie to, że go wcześniej nie zauważyłam, trudno by było go nie zauważyć. Jest ogromny. Po prostu nigdy jeszcze w tym miejscu nie byłam.
Nie mogłam obok niego obojętnie przejechać. Zatrzymałam się pod jego zielono-białym, pachnącym baldachimem i przez dobry kwadrans podziwiałam jego piękno, chłonęłam zapach.

Pamiętam, że w Polsce białe kwiaty na drzewie pojawiają się na początku maja i są symbolem matur. Pamiętam też, jak pewnej wiosny mnie denerwowały te piękne skądinąd kwiaty. I nie tylko mnie. Dotyczyło to wszystkich przyszłych maturzystów. Taka tradycja. Taki mus. Na szczęście egzamin dojrzałości poszedł mi całkiem dobrze i o strasznym słowie: „matura”, szybko zapomniałam. I dalej kasztany lubiłam. I nadal lubię.

Tu widać jest inaczej, bo kasztanowce kwitną pod koniec maja. A matury (Abitur) są w różnych terminach. Pewnie tu nawet nikt matury nie kojarzy z kasztanami.


Zanim ruszyłam w dalszą drogę, zerwałam sobie kilka kiści kwiatów na herbatę. Musiałam się jednak zdrowo naskakać. Ale się udało. W plecaku, odpowiednio zabezpieczone, przywiozłam do domu. Teraz suszą się i ciągle pięknie pachną.