środa, 14 lutego 2018

Jak cię widzą…

Okropnie bulwersuje mnie ludzka zawiść, brak tolerancji, pruderia, wścibstwo, krytykanctwo, łatwość wydawania osądów… i… i na tym chyba skończę to wymienianie, choć mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać… Ale, ale że takie przywary z pewnością denerwują większość ludzi, to po co mi je wymieniać? Dodam już tak tylko ogólnie: i wszelkie tego typu ułomności ludzkich charakterów.
A już najbardziej trafia mnie, kiedy słyszę z jaką łatwością jeden człek drugiemu przypina łatkę. Bo jak każdy z nas wie, taka łatuchna najczęściej nie ma nic wspólnego z prawdą. No, może czasem jedynie z ziarenkiem prawdy. A to wścibstwo? To wtykanie nosa w nie swoje sprawy? O rany! Najchętniej bym takim coś ekstra pod nos wetknęła. A niech się nawąchają, skoro już muszą węszyć tym swoim nochalem na lewo i prawo i wtykać go tam gdzie nie trzeba… czyli w czyjeś życie. A wiadomo, że najbardziej wtykają ci, którzy są niezadowoleni ze swojego życia, no i by się swoim życiem nie wnerwiać, a choć na chwilę o nim zapomnieć, z lubością zajmują się roztrząsaniem życia innych. Najgorsze są te baby, siedzące całymi dniami w oknie z biustem na parapecie i z głowami chodzącymi wte i wewte niczym peryskopy, i obserwujące wszystko i wszystkich. Pod obstrzałem ich spojrzeń nie sposób przejść obojętnie. Aż ciarki po plecach przechodzą, czując ich lustrujące spojrzenia. Albo jeszcze te, no… no dobra, nie nazwę je po (nowym) imieniu, ale powiem jedynie ogólnie: te stare dewotki, co to do kościoła latają jak kot z pęcherzem, i to bynajmniej nie z powodu głębokiej wiary. Chryste, toż to strach do kościoła wejść. Bo też pod tak skumulowanym obstrzałem ich spojrzeń, można trupem paść… I to gdzie, w kościele!
Od tylu lat bywam w świecie i poznałam już wielu ludzi, to też z pełnym przekonaniem stwierdzić mogę, iż to przede wszystkim Polacy mają taką wścibską i krytykancką naturę. Lubią wszystko o wszystkich wiedzieć i każdą zdobytą informację szybko podać dalej. Choć takie prowincjonalne, pachnące dulszczyzną zainteresowanie, nie wzbogaca intelektualnie, to jednak zaspokaja „głód wiedzy” o innych ludziach. A Polacy bardzo głodni są takiej wiedzy. Wiedzy, którą potem przerabiają wg własnej modły i jak najszybciej przekazują światu. Ha, bo to przecież wspaniała rzecz, taka wiedza. Zwłaszcza dla takich bab - wyżej wymienionych. Bo babska takie, kiedy tylko posiądą jakąś wiedzę o innych, czują tak ogromną satysfakcję, że to one jako pierwsze o czymś wiedzą, że zaraz pędzą od jednej baby do drugiej, by z dumą wiedzę tę przekazać. No wręcz muszą, bo by je nadmiar nagromadzonych emocji ze zdobycia takiej wiedzy rozerwał… gdyby jej upustu nie dały.

Tu, w Niemczech, jest zupełnie inaczej. Ludzie nie interesują się prywatnym życiem innych. Nie obchodzi ich, kto z kim żyje, czy ma dzieci, czy ma lepsze auto, czy lepszy dom, czy na bardziej egzotycznych wczasach był, wreszcie, czy chodzi do kościoła, czy jest wierzący. Oprócz porządku i ogólnej czystości, to była kolejna rzecz, która mi się tu w Niemczech od razu spodobała. Naprawdę, tak tu jest. Demokracja pełną gębą. (śmiech). Na pewno są gdzieś tam jakieś wyjątki, ale jak już, to niezbyt rzucające się w oczy. No OK., przyznam się jednak bez bicia, że raz mi się rzucił, i to nawet bardzo... No bo tak: kiedy muszę coś załatwić w mieście, albo zrobić zakupy, jeżdżę autem, a jak wracam do domu, przejeżdżam zbiegiem ulic w kształcie litery „T”, no i skręcając w lewo u zbiegu tych ulic, na wprost mojego nosa widzę ogromniastą kamienicę, a w jednym z jej okien, prawie zawsze pewną damę o dość puszystych kształtach. Dama ta, swoją cielesnością, wypełnia całe okno, więc trudno jej nie zauważyć. Jej szyja pracuje na wysokich obrotach, to też dama kręci głową we wszystkich kierunkach, obserwując co się dzieje na ulicy. Nieraz sobie myślałam, że to taki polski widoczek… Kto wie, czy to nie Polka? No i właśnie wczoraj, miałam okazję się przekonać, kto zacz. Otóż byłam w sklepie na zakupach i nagle słyszę za plecami czyjś głos. Odwracam się natychmiast z uśmiechem, bo głos mówił po polsku. A ja zawsze radośnie reaguję na polską mowę. No i co się okazało? Okazało się, że głos ten należał właśnie do tej damy z okna. Od razu ją rozpoznałam… i nawet się ucieszyłam, a uśmiech rozjechał mi się na twarzy od ucha do ucha. Niestety. Mina mi jednak szybko zrzedła, kiedy do mnie dotarło co ona mówi:
- Dzień dobry pani! - usłyszałam jej rozpromieniony głos. - Często panią widzę, jak pani jeździ samochodem, no i zawsze widzę panią samą, nieraz tylko z jakimiś dziećmi. Nie ma pani męża?
No nie, no ludzie… trzymajcie mnie! Na dzień dobry z takim pytaniem? Tak od razu? Bez nijakiego pardonu? Co za babsztyl?! Za grosz kultury! Tak mnie wkurzyła tym swoim bezpardonowym wścibstwem, że jej od razu wypaliłam:
- Ależ proszę pani, a po cóż mi mąż? Miałam już dwóch. Jeden się sam w zaświaty wyprawił, a drugiego ja wyprawiłam… za drzwi - i zaśmiałam się perliście, mówiąc dalej: - Miło mi było panią poznać, ale nie mam czasu na rozmowy. Do widzenia pani! - no i szybko odwróciłam się na pięcie, i zniesmaczona, wyszłam ze sklepu. Bez zakupów oczywiście. Na zakupy pojechałam do innego sklepu.
Poczułam się tak, jakbym w Polsce była… Serio! I tak sobie teraz myślę, że choć wielu z nas Polaków jest po porządnej kinderstube i nie ma takiej wścibskiej natury, to jednak dużo z tej natury w nas tkwi… Zaraz, coś to nie tak zabrzmiało… No to inaczej. Chciałam powiedzieć, że choć sami wścibscy nie jesteśmy, to jednak wścibstwem się przejmujemy. Ja osobiście na pewno już nie tak, jak wtedy, kiedy jeszcze w Polsce żyłam. Łapię się jednak na tym, że czasami mnie jednak to obchodzi, co inni przez swoje wścibstwo o mnie powiedzą. Przynajmniej w jakiś maluteńkim stopniu. Zwłaszcza, kiedy jestem w Polsce. Wiele jest takich osób, które w podobny sposób reagują na tę naszą typowo polską przywarę. Wiem o tym z rozmów z moimi polskimi znajomymi. O, chociażby mój kuzyn z Kanady ze swoją historią. A historia jego, choć poniekąd zabawna, dobitnie na to wskazuje. Autentyczny zapis naszej korespondencji dot. tej właśnie jego historii, zamieściłam (oczywiście za jego zgodą) w dziale: Wspomnienia, pt. „Jak to Janek o mały włos gejem nie został”.

Jestem pewna, że wiele osób przyzna mi rację, iż ciągle drzemie w nas ta obawa: - „a co ludzie o nas powiedzą?” Może nie każdy przyzna się do tego otwarcie, ale w duszy, przed samym sobą, z pewnością.

HKCz
24.09.2009