Wielka
uroczystość była dzisiaj u mnie w Rodzince. Moja Wnusia rozpoczęła
pierwszy w swoim życiu rok szkolny. Najpierw była msza święta. W
kościele… ewangelickim, a jakże! Niemcy, to w większości
ewangelicy.
W
końcu to nie ważne jakiego wyznania, czy narodowości są dzieci i
ich rodzice, ważne, że wszyscy razem spotkali się na wspólnej i
bardzo podniosłej uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego.
Podniosłość uroczystości każdy kościół zapewnia… każdy
wprowadza szczególnie uroczystą atmosferę. Tyle różnych nacji
żyje u nas obok siebie, że zliczyć nie sposób. Próbowałam, i mi
nie wyszło… To liczenie. Dopiero potem, kiedy była wielka impreza
w szkole, pani dyrektor sama nam zameldowała ile. Proszę sobie
wyobrazić, że aż 18 nacji. O rany, istna Wieża Babel! Myślę
jednak, że to dobrze. W dzisiejszym skurczonym świecie ludzie
powinni się integrować. Wiem, wiem, że różnie z tą integracją
bywa, bo są nacje, którym ciężko to przychodzi, zwłaszcza takiej
jednej… że tylko w łeb ściętaka strzelić co niektórym jej
przedstawicielom. Ciągle trzeba ich do integracji popychać. A oni
ciągle stają okoniem… No dobra, kończę już, bo się za bardzo
rozkręcę, a to przecież nie czas, ani miejsce na takie dywagacje.
W każdym bądź razie uważam, że to dobrze, kiedy dokłada się
wszelkich starań i nieustannie próbuje się ludzi do siebie
zbliżyć. Przecież to dla naszego wspólnego dobra. Dla dobra
świata.
W
szkole, dla pierwszoklasistów, dzieci ze starszych klas
zorganizowały wielkie przyjęcie. Były różne przedstawienia, były
tańce, śpiewy. Dla rodziców i gości była kawa, zimne napoje,
przeróżne ciasta. Wszystko za frico. No, ewentualne wolne datki,
jak ktoś
chciał, mógł do malutkiej skarboneczki wrzucić.
Potem
dzieci podzielono na klasy i ich panie poprowadziły je do sal
klasowych. Moja Wnusia jest w klasie Ia. Proszę zobaczyć, jak
wspaniale wygląda na tle swojej klasowej tablicy.
Wspaniale też się czuje
ta moja kochana Wnusia. Jest przeszczęśliwa.
Na
koniec naszej rodzinnej uroczystości zakotwiczyliśmy wszyscy w domu
u mojego Syna. A u niego to już impreza była całą parą. Ależ
się objadłam. Rany, do tej pory ruszać się nie mogę. Moja
Synowa, choć Niemka, gotuje prawie wszystko wg polskiej kuchni. Moja
szkoła! (śmiech). Wszystkiego musiałam spróbować… by chwalić
szczerze… nie zmyślać. Taki już ze mnie szczery człowiek. No i
teraz mam za swoje. Brzuchol pełny po brzegi, że już dzisiaj nic
nie zmieści… Nic to! Przynajmniej nie muszę do kuchni zaglądać
i jedzonka sobie szykować. Kolację mam z głowy. Siedzę sobie
teraz spokojniutko i popijam herbatkę miętową. Podwójną. O niech
mnie, chyba będę kończyć, bo zaczynam bredzić… Jak już
strawię rozpoczęcie roku szkolnego mojej Wnusi… się odezwę.
Miłego sobotniego wieczorku Wszystkim życzę!
HKCz
(19.09.2009)