środa, 14 lutego 2018

Rodzinna feta

Wielka uroczystość była dzisiaj u mnie w Rodzince. Moja Wnusia rozpoczęła pierwszy w swoim życiu rok szkolny. Najpierw była msza święta. W kościele… ewangelickim, a jakże! Niemcy, to w większości ewangelicy.


W końcu to nie ważne jakiego wyznania, czy narodowości są dzieci i ich rodzice, ważne, że wszyscy razem spotkali się na wspólnej i bardzo podniosłej uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego. Podniosłość uroczystości każdy kościół zapewnia… każdy wprowadza szczególnie uroczystą atmosferę. Tyle różnych nacji żyje u nas obok siebie, że zliczyć nie sposób. Próbowałam, i mi nie wyszło… To liczenie. Dopiero potem, kiedy była wielka impreza w szkole, pani dyrektor sama nam zameldowała ile. Proszę sobie wyobrazić, że aż 18 nacji. O rany, istna Wieża Babel! Myślę jednak, że to dobrze. W dzisiejszym skurczonym świecie ludzie powinni się integrować. Wiem, wiem, że różnie z tą integracją bywa, bo są nacje, którym ciężko to przychodzi, zwłaszcza takiej jednej… że tylko w łeb ściętaka strzelić co niektórym jej przedstawicielom. Ciągle trzeba ich do integracji popychać. A oni ciągle stają okoniem… No dobra, kończę już, bo się za bardzo rozkręcę, a to przecież nie czas, ani miejsce na takie dywagacje. W każdym bądź razie uważam, że to dobrze, kiedy dokłada się wszelkich starań i nieustannie próbuje się ludzi do siebie zbliżyć. Przecież to dla naszego wspólnego dobra. Dla dobra świata.
W szkole, dla pierwszoklasistów, dzieci ze starszych klas zorganizowały wielkie przyjęcie. Były różne przedstawienia, były tańce, śpiewy. Dla rodziców i gości była kawa, zimne napoje, przeróżne ciasta. Wszystko za frico. No, ewentualne wolne datki, jak ktoś chciał, mógł do malutkiej skarboneczki wrzucić.
Potem dzieci podzielono na klasy i ich panie poprowadziły je do sal klasowych. Moja Wnusia jest w klasie Ia. Proszę zobaczyć, jak wspaniale wygląda na tle swojej klasowej tablicy.

Wspaniale też się czuje ta moja kochana Wnusia. Jest przeszczęśliwa.  

Na koniec naszej rodzinnej uroczystości zakotwiczyliśmy wszyscy w domu u mojego Syna. A u niego to już impreza była całą parą. Ależ się objadłam. Rany, do tej pory ruszać się nie mogę. Moja Synowa, choć Niemka, gotuje prawie wszystko wg polskiej kuchni. Moja szkoła! (śmiech). Wszystkiego musiałam spróbować… by chwalić szczerze… nie zmyślać. Taki już ze mnie szczery człowiek. No i teraz mam za swoje. Brzuchol pełny po brzegi, że już dzisiaj nic nie zmieści… Nic to! Przynajmniej nie muszę do kuchni zaglądać i jedzonka sobie szykować. Kolację mam z głowy. Siedzę sobie teraz spokojniutko i popijam herbatkę miętową. Podwójną. O niech mnie, chyba będę kończyć, bo zaczynam bredzić… Jak już strawię rozpoczęcie roku szkolnego mojej Wnusi… się odezwę. Miłego sobotniego wieczorku Wszystkim życzę!

HKCz
(19.09.2009)