Dziś
miałam dzień urzędowy. Nie, nie bawiłam się w urzędniczkę,
tylko po urzędach biegałam. Załatwiałam zaległe sprawy urzędowe.
Kiedy już wszystko pozałatwiałam, czto nużno, powędrowałam
jeszcze na pocztę.
Idę
ja sobie radosna jak skowronek, odziana w wygodny do bieganiny po
mieście strój: czarny blezerek, czarną spódniczkę, czerwoną bluzkę z kołnierzykiem, na nogach
czarne legginsy i czerwone baleriny Kazar. I nagle, kiedy tak sobie
idę, za plecami słyszę chichot jakiś chłopaczków. Ale nic, nie
odwracam się. Raz, że nie mam takiego zwyczaju, a drugi raz… a co
mnie to obchodzi. Niech się chichrają, jak mają powód. Przyznać
muszę, że na czyjś radosny śmiech zawsze reaguję. Przynajmniej
uśmiechem. Sama jestem niczego sobie śmieszką i lubię się śmiać.
No ale przecież odwracać się nie będę, żeby reagować.
Uśmiecham się pod nosem sama do siebie i idę dalej. Pierś do
przodu, głowa podniesiona, brzuch wciągnięty, krok zamaszysty.
Nagle, już bliżej za mną, między jednym chichotem a drugim,
słyszę wyraźne słowa:
- Ty,
Miro, ale patrz, zgrabna jak cholera.
- No,
a nogi to ma superowe… Jak łania.
Śmiać
mi się chciało z tej usłyszanej gadki, będąc pewną, że ten
oryginalny komentarz dotyczy jakiegoś dziewczęcia idącego za mną.
Już miałam kierować się na schody prowadzące do gmachu poczty,
kiedy nagle, tuż obok poczty, zauważyłam nowo otwarty stragan z
owocami, no i przypomniało mi się, że muszę kupić cytryny.
Postanowiłam najpierw podejść do stoiska, by zobaczyć co za owoce
oferują do sprzedaży. Kiedy tam dochodziłam, chłopaczków tych
ciągle słyszałam, ale nie wsłuchiwałam się więcej w to o czym
mówią. Zatrzymałam się przed straganem, i nagle, tuż przy mnie,
słyszę głos jednego z nich:
- Ty,
popatrz, to stara baba!
No
nie… no coś takiego! Ludzie trzymajcie mnie! Takich słów zdzierżyć nie sposób.
Momentalnie popatrzyłam za siebie. Zobaczyłam dwóch łebków w wieku
gdzieś tak około 14-15 lat, patrzących na mnie z wytrzeszczem oczu
i speszonymi minami. Wtedy nagle do mnie dotarło, że te komentarze za
moimi plecami były o mnie. No ale ta „stara baba” mnie dobiła.
Przez moment myślałam, że mnie trafi szlag! O nie! Ja stara baba?!
A niech to… staro się przecież jeszcze nie czuję. Koniec końców,
moje poczucie humoru wzięło górę nad świętym oburzeniem, więc
buchnęłam śmiechem i powiedziałam:
- Cóż,
moi mili, dla takich chłopaczków jak wy, to z pewnością jestem za
stara, ale wierzcie mi, są takie chłopaki, dla których jestem
jeszcze całkiem, całkiem… Niemalże młódka. ;)
Sami
popatrzcie, czy stara ze mnie baba.
Tak wyglądam w oczach mojej
6-cio
letniej Wnusi… No!
Aha, jeszcze
jedno... Żadnych głupich skojarzeń co do rąk babci proszę nie
mieć, a przyjąć to, co Wnusia powiedziała: - "To są pomocne
ręce babci." - No!... To tak gwoli ścisłości jeno. :D
HKCz
28.09.2009