czwartek, 1 lutego 2018

Mowa Polska


   W dzisiejszym pięknym, letnim dniu, w przedpołudniowych godzinach, powędrowałam na rynek by pozałatwiać parę spraw. I to, co tam przeżyłam, zbulwersowało mnie ogromnie. Do tej pory o tym zapomnieć nie mogę. Miałam akurat wejść do Rathaus`u (Ratusz), kiedy nagle zauważyłam grupkę młodzieży, gdzieś tak w wieku 14-15 lat. Usłyszałam, że mówią po polsku. Bardzo się ucieszyłam tym faktem, gdyż do tej pory w naszym mieście nie był to częsty przypadek. Chociaż muszę przyznać, że w ostatnim czasie coraz częściej zauważa się polskie wycieczki. Bo też jest tu co zwiedzać. Naprawdę. Miasto stare, zabytkowe i położone w pięknej okolicy. Dookoła góry i lasy. Jest więc też i gdzie wędrować. 


  Ja zawsze i wszędzie reaguję na polską mowę. Gdziekolwiek Polaków zobaczę, podchodzę i witam ich. Już tak mam. Wynika to pewnie z moje nieustającej nostalgii za Ojczyzną. I tym razem zapragnęłam przywitać polskie dzieciaki. W większości były to dziewczynki. Już prawie do nich dochodziłam, kiedy nagle uszu mych dobiegł stek przekleństw. Zatkało mnie. Słowa nie mogłam z siebie wydusić. Wpatrywałam się tylko w dziewczyny, które coś tam ze sobą rozmawiały, klnąc przy tym jak szewc, i nie pojmowałam w ogóle o czym mówią. No wiecie ludzie, to był dla mnie szok. Co słowo to k…., ch.., p……., j…., i jeszcze jakieś inne przekleństwa z ust ich padały. Jakieś nowe. Których nie znam. Nie wiedziałam już, czy mam coś powiedzieć, czy po prostu odejść. Wreszcie nie wytrzymałam i odezwałam się:
   - Witam was dziewczynki w naszym mieście!
   - O, pani z Polski! Dzień dobry pani! - zawołało kilka głosów.
  - Dzień dobry! - odpowiedziałam. - Tak, jestem Polką… I wiecie, kiedy tak do was podchodziłam by się z wami przywitać, i kiedy usłyszałam jak wy strasznie przeklinacie, bardzo się zmartwiłam. No bo jakże to tak, żeby z tak młodych i ślicznych usteczek tyle przekleństw wychodziło? Nie wstyd wam tak przeklinać?
   - No co też pani, my tak zawsze - odezwała się jedna z dziewczyn.
   - Jak to zawsze? - spytałam.
   - Zawsze tak mówimy… To u nas normalka - dopowiedziała inna z dziewcząt.
   - To tak dla szpanu - powiedziała jeszcze inna. - Nikomu to przecież nie przeszkadza.
   - Ani waszym nauczycielom, ani rodzicom? - nie mogłam wprost uwierzyć.
   - Czasami coś tam bąkną, byśmy się zamknęły, ale nic więcej - odezwała się znów ta pierwsza dziewczyna.
   - Nie, dziewczynki, ja uważam, że to bardzo nieładnie, kiedy się tak ohydnie kaleczy naszą piękną polską mowę - rzekłam po chwili, kiedy minął pierwszy szok po tym co usłyszałam. - Powiem wam więcej. Swoimi przekleństwami przynosicie wstyd nie tylko sobie, ale i innym Polakom.
  Nie odezwały się więcej na ten temat. Zaczęłam więc je wypytywać z jakiej miejscowości przyjechały, jakie mają wrażenia z pobytu w Niemczech, jak długo jeszcze zostaną… i chwilę tak rozmawiałyśmy. Wreszcie, życząc im wspaniałej wycieczki do końca, odeszłam. Odchodząc, za plecami usłyszałam: - „Phiii, moralistka się znalazła”, i zaraz inny głos: - „Cicho bądź, miała rację”. - I do tego drugiego głosu poczułam wdzięczność. Pomyślałam sobie, że może jeszcze nie jest tak źle, że może są jeszcze pojedyncze osóbki, które nie dają się tej fali wulgaryzmów, jakie ostatnio zalewają naszą polską mowę.
    Nie jestem świętoszką, ani żadną tam zatwardziałą antywulgarystką. Sama czasem lubię sobie bluznąć przekleństwem dla żartu. Albo  kiedy mnie coś do imentu wkurzy, lecz wtedy klnę pod nosem, żeby nikt nie słyszał. No ale żeby tak w mowie potocznej, co słowo - bluźnięcie, zamiast przecinka - bluźnięcie... co to, to nie! Nigdy! I razi mnie okropnie, kiedy słyszę to od innych, a zwłaszcza od dzieci i młodzieży. Co robią ich rodzice? Co robią wszyscy ich wychowawcy? Czy też tak przeklinają, skoro swoim podopiecznym dają na przeklinanie przyzwolenie? Bardzo to smutne. Kiedyś naprawdę tak nie było. Co się z ludźmi porobiło w ostatnich latach? Czy wulgaryzowanie codziennej mowy ułatwia im życie? Nie pojmuję tego… i chyba już nigdy nie pojmę. Często mam ochotę wręcz krzyczeć: 
 
(Dzieło mojej Córki)
 

   Napisałam kiedyś w tym temacie satyryczny wierszyk. Zamieszczam go poniżej. Myślę, że w pewnym sensie oddaje klimat sytuacji, w jakiej znalazła się obecnie nasza mowa ojczysta.


Polska Mowa

O Mowo Polska, a cóż ci się stało,
Czy pięknych słówek było Ci mało,
Żeś nasiąknęła ohydnymi wulgaryzmami,
Tyś tego chciała, czy ktoś Cię omamił?

***

My, POLACY, godzić się na to nie będziemy,
A w nas jest siła, i my o tym wiemy…
Będziemy walczyć o Twoje dobre imię…
I w mowie, i w piśmie: w prozie i w rymie.

A walczyć będziemy w kraju i na świecie…
Boś Ty naszym dobrem, narodowym kwieciem.
Niechaj wszyscy na świecie cześć nam oddają,
Wszak Polacy nie gęsi, swój piękny język mają!

Tak, Mowo Polska, potrzebujesz naszej pomocy…
Byśmy zawsze i wszędzie, patrząc prosto w oczy,
Tym brukającym Cię „językowym Dyzmom”,
Krzyczeli głośno: STOP WULGARYZMOM!!!


(Dzieło mojej Córki)
 

HKCz
10.08.2009