środa, 21 lutego 2018

Pinkolę A/H1N1

Nie cierpię latać po lekarzach, a w tym tygodniu już po raz drugi u lekarza byłam. W środę byłam u stomatologa, dzisiaj u domowego. Nie, nie czuję się chora. Byłam jedynie w celu zaszczepienia się przeciw grypie… zwykłej grypie. Nie uległam społecznej fobii pod tytułem: „świńska grypa”, a rozdmuchanej przede wszystkim przez firmy farmaceutyczne. W tym „rozdmuchu” wiadomo o co chodzi. Chodzi o pieniądze. Ogromne pieniądze. Firmy farmaceutyczne celowo straszą świat pandemią, by wykorzystać nadarzającą się okazję na zbicie fortuny. A że jesień i zima to sezon na grypę, więc w tym akurat okresie muszą swoje szczepionki wprowadzić do sprzedaży. No i wprowadzają. Na gwałt. E tam, wprowadzają… wciskają! Tak, wciskają nam je bez dokładnego przetestowania pod kątem skutków ubocznych. Pewnie zdają sobie sprawę, że czas działa na ich niekorzyść, gdyż wiosną ludzie przekonają się, iż ta odmiana grypy w ogóle nie jest taka straszna. Na chybcika wciskają nam więc to, co na już mają, aby jak najszybciej zarobić te swoje ogromne pieniądze.
O nie, nie ze mną... Wkurza mnie ta sytuacja. A nawet sama nazwa tej grypy. Bo jakaż to ona świńska, hę?... Była, lata temu (jakieś 90), a teraz ludzie ją przede wszystkim przenoszą. Biedne świnki! Amerykańscy producenci wieprzowiny też głośno protestują przeciwko tej nazwie. A co mają o niej powiedzieć wegetarianie? Albo wyznawcy islamu? Świń nie jedzą a się zarażają. Pewnie dlatego firmy farmaceutyczne, mając i takich ludzi na względzie, używają częściej jej naukowej nazwy: A/H1N1.
Wkurzająca jest ta bezduszność i zachłanność potentatów farmaceutycznych. Człowiek już dawno przestał się dla nich liczyć. Liczą się tylko pieniądze. Ludzie powinni im a kuku! zrobić i w ogóle szczepieniu się nie poddawać. Niechaj się sami szprycują tymi świńskimi szczepionkami.
Z tego co wiem od mojego lekarza, to mało kto chce się narażać i robić z siebie królika doświadczalnego. W jego przychodni lekarskiej dopiero jedna osoba pytała o tę szczepionkę, ale kiedy on jej powiedział, że musi podpisać oświadczenie, że na swoją odpowiedzialność chce być zaszczepiona, momentalnie zrezygnowała. Nic dziwnego, nikt nie lubi świadomie brać na siebie takiego ryzyka. Wiem też, że są i takie osoby, które choć należą do grupy ryzyka, również nie mają zamiaru poddać się szczepieniu. Mój lekarz zaszczepił się tylko przeciwko zwykłej grypie, bo jak mówił, nie wierzy w skuteczność szczepionki, a obawy co do skutków ubocznych ma wielkie. Śmiał się, że to zwykła manipulacja firm farmaceutycznych. Zresztą, sama statystyka przemawia za tą tezą. Bo skoro w tym roku na zwykłą grypę, chociażby tutaj w Niemczech, zmarło kilkaset osób i nikt nie podnosił larum, że to epidemia, a na A/H1N1 tylko jedna, i wmawia się nam groźbę pandemii, to co innego to może znaczyć?
Drugi lekarz, którego znam, homeopata, twierdzi zaś, że nawet te coroczne szczepienia przeciw grypie nic nie dają. Są dla organizmu wręcz szkodliwe. On sam nigdy się nie szczepi. Nie szczepi też nikogo ze swojej rodziny.
No i bądź tu człowieku mądry i… Nie będę nawet dodawać, co po „i” następuje, bo też dla każdego człowieka następuje co innego. Ale zdrowie, wiadomo, dla każdego jest takim samym dobrem… Najwyższym dobrem. Kurcze, no i co tu robić? Szczepić się, czy się nie szczepić? Oto jest pytanie… i dylemat.

Przyszło nam żyć w czasach szalonego postępu technicznego, i to w każdej dziedzinie życia. Z pewnością jest to ogromny sukces ludzkości, ale czy te wszystkie zdobycze techniki tak do końca są nam przyjazne? Nikt z nas pewnym być nie może. No bo jak, skoro zewsząd docierają do nas sprzeczne informacje o ich oddziaływaniu na ludzki organizm. Cóż, z pewnością za naszego życia prawdy nie przyjdzie nam poznać. Pewnie przyszłe pokolenia dopiero ją poznają. Nam przyszło być testerami wszystkich tych cywilizacyjnych zdobyczy... Dla potomnych. Sami jednak też bardzo skrzętnie z nich korzystamy. Wręcz nie wyobrażamy sobie już dziś życia bez niektórych z nich. Na przykład bez komórki albo komputera... Olaboga! tylko nie to!


HKCz
30.10.2009