Ludzie
mają jakąś dziwną manię stawiania innych na piedestale. Pół
biedy, jak postawioną na piedestał osobą, jest osoba już
nieżyjąca. No bo z założenia o kimś, kto się już z tym łez
padołem pożegnał, trzeba mówić dobrze… no to niech już sobie
na tym piedestale pośmiertnie postoi. Gorzej, jak wynoszoną osobą
jest osoba żyjąca. Bo biada takiej, kiedy wynoszącym się nagle
coś odwidzi i z piedestału ją bez pardonu strącą. W sumie to
niezbyt miła sytuacja też i dla wynoszących. No bo jakże im dalej
żyć z takim przeświadczeniem, że wyniesiona przez nich osoba coś
przeskrobała, czymś im zawiniła i na piedestał ni jak nie
zasługuje? Toż to istny szok dla wynoszących. I zawód jak jasna
cholera! Wyniesiona osoba zaś czuje się posranie, że się tak kolokwialnie wyrażę, bo spaść z tak nagła to wcale nie jest miło. Podobnie się czuje też i taka
osoba, która się na piedestał nigdy sama nie pchała. Bo jak
by nie patrzeć, wysokość spadania jest dla niej taka sama.
Nie
inaczej dzieje się i w życiu towarzyskim. Niektórzy bardzo lubią
otaczać się ludźmi stojącymi na piedestale. A jak w zasięgu ręki
takich stojących na piedestale nie mają, to sami sobie znajdą
kogoś i na piedestał wyniosą. A co?! Jest im to potrzebne do
podbudowania własnego ego. I wcale ich to nie interesuje, czy ten
ktoś, kogo na piedestał stawiają, sobie tego życzy, czy nie.
Stawiają, i już!
Nieraz
się zastanawiam, dlaczego tak się dzieje? Co ludźmi powoduje, że
tak czynią? I już nawet nie w ogólności (ogólność można
zrozumieć), a jedynie w życiu towarzyskim. No i dochodzę do
wniosku, że to zwłaszcza ci lubują się w stawianiu innych na ten
tzw. piedestał, którzy sami czują się niedowartościowani, a
chcąc na siłę podnieść swoją wartość w oczach innych, chwalą
się znajomościami z osobami wartościowymi - wg ich mniemania. A te
wartościowe osoby, co to sobie wydumali, koniecznie muszą stać na
piedestale, i to najlepiej na jak najwyższym piedestale w hierarchii
piedestałów. O kurcze, ale się zapiedestowałam… (śmiech). No
nic, dumam dalej…
Wynoszeniem
innych na piedestał trudzą się też i zarozumiali egoiści. Z
czysto egoistycznych pobudek… By potem z zadartym nosem chlubić
się przed światem, że kto jak to, ale oni, to tylko z takimi na
piedestale mają do czynienia. Niech se nikt nie myśli! Takie z nich
ważniaki! Z takimi wyniesiony przez nich człek to ma dopiero
przechlapane. Nie dość, że stoi na tym piedestale zniewolony i
czuje się jak palant, to jeszcze, kiedy dojdzie do tego, że nagle
okaże się całkiem normalnym człekiem, ze wszystkimi wadami człeka
niewyniesionego, to wtedy nie ma zmiłuj dla niego. Żadnego!
Zarozumiały egoista nigdy mu tego nie wybaczy, iż nagle okazał się
niegodnym jego wyniesienia. Bo też egoiście trudno jest przełknąć
taki zawód… Oj, bardzo trudno! No i wtedy taki wyniesiony
człek-biedulka, na złamanie karku, i to chybcikiem, sam musi spadać z piedestału.
Ale
mnie dzisiaj naszło z tym piedestałem, co? A pewnie dlatego, że
dzisiaj bardzo fajny i jakże oryginalny piedestał znalazłam…😉 I tak się cały czas zastanawiam, kogo by
na nim postawić? Szkoda by stał pusty…
Postawionemu ewentualnie na tymże piedestale, nieważne, czy z własnej woli, czy do stania przez kogoś z w/w względów zniewolonemu, gotowa jestem nawet skronie przyozdobić… no może nie liśćmi laurowymi, bo te akurat w kuchni potrzebują, ale tymi oto wspaniałymi jesiennymi listkami.
Prawda, że
piękne są te jesienne listki? Nooo… to komu piedestał… komu? 😉😄
HKCz
14.10.2009