piątek, 30 marca 2018

Dewaluacja pojęcia „sława”


Kurcze blade… to ja taka sławna jestem?!
A przecież tego nie chcę! Nigdy nie chciałam… i chcieć nie będę.


To oczywiście żart. Hihihi!... spóźniony Prima Aprilis. Ale jak sobie pomyślę o sławie w dzisiejszym świecie, to mnie ciarki przechodzą. Nikomu sławy nie zazdroszczę. A broń Panie Boże! Żal mi jest sławnych ludzi. Bo też w dzisiejszym medialnym świecie, sława, to istne przekleństwo. Cóż to za życie mają sławni, wybitni ludzie? Swoją ciężką pracą w jakiejś dziedzinie życia służą światu, a potem spokojnie żyć nie mogą, ponieważ ich życie rozbierane jest przez media na czynniki pierwsze, i z każdej strony poddawane krytyce. Nieustannie są na celowniku różnej maści paparazzi. Nawet nigdzie swobodnie ruszyć się nie mogą, bo zaraz za nimi ciągnie ta sfora hien. W dzisiejszym zepsutym świecie, ludzie żądni są sensacji i skandali. A na tej niechlubnej, niepohamowanej ludzkiej żądzy, miliony się zarabia. Stąd tyle brukowców, stąd tyle tego typu portali w Internecie, stąd te liczne rzesze paparazzi, uganiających się za sławnymi ludźmi. Dla szmalu tacy zrobią wszystko. Z ludźmi się w ogóle nie liczą. Obdzierają ludzi z intymności do cna. I im w bardziej intymnej sytuacji sławną osobę uda im się przyłapać i sfotografować, tym większy dostają szmalunek za swoje „dzieło”. Liczony niekiedy w milionach dolarów. A ten gatunek ludzki, żądny jest pieniędzy ponad wszystko.
Czy Królowa Serc, Diana, nie żyłaby do dziś, gdyby nie ci wstrętni, nachalni paparazzi… i ich „chlebodawcy”?
Najgorzej mają sławy gwiazdorskie. Wielu z nich oczywiście kocha sławę. Ale takiego życia w nieustającym towarzystwie paparazzi, z pewnością mają też dosyć. No, przynajmniej wtedy, kiedy im to akurat nie w nos, by w danym momencie być w świetle fleszy.

Kiedyś czytałam wywiad z Kate Winslet, w którym aktorka żaliła się, jak to bardzo jest już zmęczona swoją sławą. Że nigdzie nie może się czuć swobodnie. Że zawsze na plecach czuje oddech sfory paparazzi. Niby żartując, mówiła, że nawet majtek nie może sobie poprawić, kiedy jej do pupy wejdą, bo nazajutrz cały świat by o tym widział. Niby to śmieszne, ale czy aby na pewno?
Zaś tych ludzi, którzy tak bardzo pragną być sławni, i to za wszelką wręcz cenę, za nic nie mogę zrozumieć. Wielu takich robi z siebie idiotów (wielu idiotami też jest), i nawet przeróżne skandale celowo aranżuje, byleby tylko zdobyć jakąś sławę i zaistnieć medialnie. A jak już im się raz uda, to wtedy mają tak silne parcie na szkło, że potrafią nawet upodlić się do końca, byleby istnieć jak najdłużej. Znane są takie postacie w życiu publicznych, oj znane. Aż nadto! Mdli mnie od takich sław. Gardzę nimi. A jeszcze bardziej ludźmi, którzy dla własnych korzyści, dają zaistnieć takim miernotom. Nie rzadko - degeneratom. A tego typu „sławy”, ludziska interesują bardzo. Ha, jeszcze jak! Pasjami wręcz oblegają telewizory, i naciągając uszu, wlepiają ślepia w ekrany by przypadkiem jakiś skandal w wykonaniu tych „sław” nie umknął ich uwadze. Z zapartym tchem czytają wszelkie szmatławe tabloidy. Przeróżne portale internetowe, których ostatnio namnożyło się w Internecie jak grzybów po deszczu. A potem rozprawiają i komentują… komentują i rozprawiają. Ale jak rozprawiają i komentują? Włos się jeży! Ludziska potrzebują dzisiaj sensacji i skandali jak chleba powszedniego. Co za świat! Co za ludzie! Dekadencja i degrengolada. „Dzięki” komercyjnym mass mediom - na skalę globalną.

Współczesność zdewaluowała pojęcie sławy, sprowadzając je do wrzawy medialnej wokół ludzi bezwartościowych… i krzywdy ludzi wybitnych.
Sława przestaje być pojęciem chwalebnym. Wielka to szkoda dla wartościowych ludzi, służących światu. Wielka to szkoda dla ludzkości.

HKCz
(14.05.2010.)