Jeszcze tylko parę tygodni i przywitamy przedwiośnie.
Pewnie każdy już marzy nie tylko o przedwiośniu, ale i o wiośnie.
Nic dziwnego, wszak to najpiękniejsza pora roku. Ja też kocham
wiosnę, ale i zimę lubię. Zwłaszcza w ostatnich latach, od kiedy
mogę swobodnie korzystać z jej uroków. Niemalże codziennie jestem
w bezpośrednim z nią kontakcie. Uwielbiam szczególnie poranne
wędrówki (tudzież: biegi, marszobiegi) po zaśnieżonym lesie.
Cudowny to czas. Do domu wracać się nie chce. Serio! Przy sobie mam
zawsze moje kochane „pstrykadło” i co tylko zwróci moją
uwagę, fotografuję… A potem, w domu, po raz wtóry podziwiam
uwiecznione przez siebie obrazki.
Oto naście moich zdjątek z przedwczorajszej,
wczorajszej i dzisiejszej wędrówki po mojej małej, zimowej
Ojczyźnie:
To
zdjątko pstryknął mi dzisiaj mój 4-letni Wnusio na naszym
popołudniowym spacerku po pobliskich ulicach.
A oto i mój zastępca od „pstrykadła”. Cierpliwie czeka na babcię.
Schodzimy w dół naszej ulicy. Mojemu Wnusiowi tylko czapeczkę widać.
Z samego rana zasuwam piechotą na szczyt swojego „Olimpu”, czyli na najwyższą górę w naszym mieście o dość dziwnej nazwie, bo Ochsenberg, co znaczy w dosłownym tłumaczeniu: Góra Wołowa (pewnie już gdziesik o tym wspominałam).
Po drodze mijam najpiękniejszy dom w mojej okolicy… No przynajmniej dla
mnie jest taki.
To jest wejście do ogrodu tegoż pięknego domku.
Z poślizgiem, ale wspinam się coraz wyżej. Tu wyraźnie widać, w jakiej kotlinie mieszkam.
Taki sam widok, uchwycony dzień wcześniej i o jeszcze wcześniejszej porze, bo o brzasku.
Droga powrotna z góry… Słoneczko już coraz piękniej przyświeca.
Jestem prawie w połowie
podejścia na naszą najwyższą górę, czyli mój „Olimp”.
Zdjatko z wczoraj. Widać, że śniegu jeszcze więcej przez noc
napadało.
Schodzę już ze szczytu góry, ale w kierunku przeciwnym do mojego domu. Na wprost, za tym cudownym, zimowym drzewem, widać małą karczmę.
To samo drzewo pokryte bajeczną szadzią uwieczniłam dzień wcześniej w cudowny, słoneczny poranek.
Po drodze widzę, że drwale, mimo siarczystego mrozu, pracują wytrwale… i nadal wywożą drzewo z lasu.
Wiewióreczki,
to bardzo częste goście w moim ogrodzie, ale rude, które w zimie
zmieniają futerko na szare. Dzisiaj jednak, po raz pierwszy,
odwiedziła mnie czarna wiewióreczka.
HKCz
22.01.2010