środa, 28 marca 2018

Królestwo śmieci

Gdybym nadal żyła w Polsce, to pewnie bym królową śmieci została. Serio! Nie, nie dlatego, że królowanie i władzuchna mi się marzy. Nie dlatego też, że śmieci lubię. A broń Panie Boże! Wręcz przeciwnie, nie cierpię ich. Pod względem porządków i czystości jestem okropną pedantką. Królową śmieci zostałabym dlatego, bo lubię obserwować jak powstaje czystość, ład i porządek. To po pierwsze. A po drugie, bo wiem, że to bardzo, ale to bardzo intratny interes… takie sprzątanie miast i wsi ze wszelkiego typu śmieci.

Dlaczego naszło mnie dzisiaj poruszać taki, bądź co bądź, śmierdzący temat? Ano dlatego, gdyż czytałam dzisiaj w naszej lokalnej gazecie o naszym miejscowym królu śmieci, jak to wspaniale prosperują jego śmieciarskie firmy, i jakich milionów się na nich dorobił. Kiedyś już musnęłam jego temat, zamieszczając poniżej 2 opisy o pożarze jednej z jego firm recyklingowych (kliknij) najnowszej generacji, która na peryferiach naszego miasta doszczętnie spłonęła (kliknij). Niestety. Całkiem nowiusieńka. Zaledwie dwuletnia. Ale ja nie o tym chciałam, że spłonęła… Chciałam o tym, że znam właściciela tej firmy (i wszystkich innych tego typu), to wiem, jaki z niego bogacz. To milioner. Nie bez powodu nazywany jest królem śmieci. Bo jakby nie patrzeć, dorobił się na śmieciach. Od lat zajmuje się oczyszczaniem naszego miasta i okolicznych wsi, oraz utrzymywaniem dróg w okresie zimy. A trzeba przyznać, że on bardzo dba, aby wszędzie panowała czystość, ład i porządek. I panuje. No to tak sobie pomyślałam, skoro lubię czystość, a i sam proces powstawania czystości lubię obserwować, to może by tak samej taką firmę w Polsce założyć… i milionów się nachapać. Sprzątać jest co. Ha, na długie nawet lata. A z tego co mi wiadomo, w Kraju są jeszcze ogromne luki w branży śmieciarskiej. No to może trza mi… sruuu!… na polskie śmietniska! Na polską żyłę złota!

Praca może i śmierdząca, ale jakże popłatna. Pewnie, że sama nie trudziłabym się taka pracą. Zatrudniłabym dużo ludzi, oczywiście za sowitym wynagrodzeniem - i niechaj sprzątają, porządkują, wywożą, odśnieżają, posypują… itp. rzeczy. A ja dalej bym sobie robiła to, co najbardziej kocham: pisać, wędrować, zwiedzać… I może znów zaczęłabym podróżować po świecie? Już od paru ładnych lat tego nie robię, bo podróżowanie po tak niebezpiecznym świecie przestało mnie bawić. No ale skoro pieniędzy miałabym od groma i ciut, ciut, to może kupiłabym sobie samolot z pilotem, no i ze dwóch bodyguardów bym zatrudniła (koniecznie młodych i przystojnych), i znów mogłabym sobie fiurgać po świecie. A potem opisywać swoje podróże i przygody. Ha, to by było życie!!!

A oto kilka obrazków z królestwa śmieci:

Każdy obywatel co roku dostaje nowy kalendarz z terminami odbioru poszczególnych rodzajów śmieci… i opłaca całoroczną obsługę.


Mało prawdopodobne, żeby ktoś przegapił któryś z terminów odbioru… Chyba, że zaspał, będąc pod wpływem jakowyś używek, albo cóś


Pod każdym domem stoją 3 rodzaje pojemników:


Od prawej: 1-brązowy – na odpady żywności; 2-siwy – na zwykłe śmiecie (obydwa co 2 tygodnie opróżniane); 3-niebieski na papier (co 4 tyg. opróżniany wraz z gelbe Säcke).


Gelbe Säcke (żółte worki).


W nich odbierane są różne drobiazgi plastikowe i metalowe… np. pojemniki po napojach, artykułach mlecznych, puszki po konserwach, piwie, wszelkiego typu plastykowe opakowania… itp. (odbierane są wraz z niebieskim pojemnikiem na papier - co 4 tygodnie).


Sprzątanie ulic odbywa się regularnie – jak widać - nawet w Nowy Rok praca wre.


Już o 8 rano prawie wszystkie ulice były wysprzątane z sylwestrowego bydła
(zdjęcie niezbyt wyraźne, bo zrobione przez szybę samochodu)


Wywóz wszelkich elektrycznych urządzeń.


We wnętrzu auta widać lodówki, telewizory, piece elektryczne, itp. rzeczy.
Na zewnątrz robotnik szarpie się z telewizorem. Nie dał rady go jednak dźwignąć. Drugi robotnik musiał przyjść mu w sukurs, (zdjęcie zrobione przez szybę samochodu).


Nie tylko o ulice miasta się dba, o dróżki leśne również.


Główne dróżki leśne regularnie są posypywane drobnym żwirem, aby joggujący obywatele miasta nóg sobie nie połamali.


Butelki szklane i stare ciuchy też są odbierane. Specjalnie na te rzeczy stoją porozstawiane po mieście kontenery. Oprócz tego, 2 razy w tygodniu otwarta jest taka specjalna składnica z ogromnymi kontenerami, gdzie każdy, bez żadnej odpłatności, może wyrzucić co tylko chce. Od mebli począwszy, poprzez przeróżne szkła, metale, plastiki… i na częściach samochodowych skończywszy. Dosłownie wszystko.

Aha, nie wspomniałam jeszcze o Sperrmüll`u, czyli o jednorazowym w roku odbiorze spod domów wszystkiego co się da… Co tyko ludzie wystawią na ulice. Ależ ulice wtedy wyglądają przez kilka dni, jak po jakimś kataklizmie. Zanim nastąpi odbiór tego wszystkiego przez firmowe śmieciary, wiele ludzi chodzi po ulicach i grzebie w tych rzeczach, wynajdując dla siebie coś dobrego. Bo trzeba przyznać, że wiele dobrych rzeczy niektórzy ludzie wyrzucają. W pierwszych latach po otwarciu granicy, to Polacy wiedli prym w takim grzebaniu na ulicach. Było też trochę Czechów i Węgrów. Wszyscy oni zbierali z ulic co lepsze rzeczy i ładowali do aut. Potem koczowali na największym parkingu na Oksenbergu (Góra Wołowa). Tam nocowali w autach, i tam też segregowali to wszystko, co z ulic zebrali. Łooo matko!... co za bydło zostawiali po sobie. Włos się jeżył. Wreszcie policja pod karą pieniężną zrobiła z nimi porządek, i od tej pory już, zawsze zostawiali po sobie parking czyściutki, że mucha nie siada. W ostatnich latach jednak Polaków już jakoś mało widać. Czechów i Węgrów również. Za to Rumunów od groma. Najwyraźniej Rumuni przejęli po nich schedę. Podobnie też jak tamci, koczują na Oksenbergu, ale też z zachowaniem zupełnej czystości. Nieraz stoi ich tam ze 20 aut. I wszystkie takie same - białe - dostawcze auta. Fajnie to wygląda. Jak obóz zmotoryzowanych koczowników.

PS
Tak dokładnie opisałam cały śmieciarski proces… i teraz dopiero zaczęłam się zastanawiać… A jak komuś w Polsce przyjdzie na myśl ukraść mój pomysł założenia takiej śmieciarskiej firmy? No nie! To by było! Niech się nawet nie waży! Nie bez mojej zgody. Zrozumiano?! No!... Bo a nuż przyjdzie mi ochota swój pomysł samej zrealizować… i królową śmieci w Polsce jednak zostać?


HKCz
(24.02.2010.)