Gdybym
nadal żyła w Polsce, to pewnie bym królową śmieci została.
Serio! Nie, nie dlatego, że królowanie i władzuchna mi się marzy.
Nie dlatego też, że śmieci lubię. A broń Panie Boże! Wręcz
przeciwnie, nie cierpię ich. Pod względem porządków i czystości
jestem okropną pedantką. Królową śmieci zostałabym dlatego, bo
lubię obserwować jak powstaje czystość, ład i porządek. To po
pierwsze. A po drugie, bo wiem, że to bardzo, ale to bardzo intratny
interes… takie sprzątanie miast i wsi ze wszelkiego typu śmieci.
Dlaczego
naszło mnie dzisiaj poruszać taki, bądź co bądź, śmierdzący
temat? Ano dlatego, gdyż czytałam dzisiaj w naszej lokalnej
gazecie o naszym miejscowym królu śmieci, jak to wspaniale
prosperują jego śmieciarskie firmy, i jakich milionów się na nich
dorobił. Kiedyś już musnęłam jego temat, zamieszczając poniżej
2 opisy o pożarze jednej z jego
firm recyklingowych (kliknij)
najnowszej generacji, która na peryferiach naszego miasta
doszczętnie spłonęła
(kliknij).
Niestety. Całkiem nowiusieńka. Zaledwie dwuletnia. Ale ja nie o tym
chciałam, że spłonęła… Chciałam o tym, że znam właściciela
tej firmy (i wszystkich innych tego typu), to wiem, jaki z niego
bogacz. To milioner. Nie bez powodu nazywany jest królem śmieci. Bo
jakby nie patrzeć, dorobił się na śmieciach. Od lat zajmuje się
oczyszczaniem naszego miasta i okolicznych wsi, oraz utrzymywaniem
dróg w okresie zimy. A trzeba przyznać, że on bardzo dba, aby
wszędzie panowała czystość, ład i porządek. I panuje. No to tak
sobie pomyślałam, skoro lubię czystość, a i sam proces
powstawania czystości lubię obserwować, to może by tak samej taką
firmę w Polsce założyć… i milionów się nachapać. Sprzątać
jest co. Ha, na długie nawet lata. A z tego co mi wiadomo, w Kraju
są jeszcze ogromne luki w branży śmieciarskiej. No to może trza
mi… sruuu!… na polskie śmietniska! Na polską żyłę złota!
Praca
może i śmierdząca, ale jakże popłatna. Pewnie, że sama nie
trudziłabym się taka pracą. Zatrudniłabym dużo ludzi, oczywiście
za sowitym wynagrodzeniem - i niechaj sprzątają, porządkują,
wywożą, odśnieżają, posypują… itp. rzeczy. A ja dalej bym
sobie robiła to, co najbardziej kocham: pisać, wędrować,
zwiedzać… I może znów zaczęłabym podróżować po świecie?
Już od paru ładnych lat tego nie robię, bo podróżowanie po tak
niebezpiecznym świecie przestało mnie bawić. No ale skoro
pieniędzy miałabym od groma i ciut, ciut, to może kupiłabym sobie
samolot z pilotem, no i ze dwóch bodyguardów bym zatrudniła
(koniecznie młodych i przystojnych), i znów mogłabym sobie fiurgać
po świecie. A potem opisywać swoje podróże i przygody. Ha, to by
było życie!!!
A
oto kilka obrazków z królestwa śmieci:
Każdy
obywatel co roku dostaje nowy kalendarz z terminami odbioru
poszczególnych rodzajów śmieci… i
opłaca całoroczną obsługę.
Mało
prawdopodobne, żeby ktoś przegapił któryś z terminów odbioru…
Chyba, że zaspał, będąc pod wpływem jakowyś używek, albo cóś
Pod
każdym domem stoją 3 rodzaje pojemników:
Od
prawej: 1-brązowy – na odpady żywności; 2-siwy – na zwykłe
śmiecie (obydwa co 2 tygodnie opróżniane); 3-niebieski na papier
(co 4 tyg. opróżniany wraz z gelbe Säcke).
Gelbe
Säcke (żółte worki).
W
nich odbierane są różne drobiazgi plastikowe i metalowe… np.
pojemniki po napojach, artykułach mlecznych, puszki po konserwach,
piwie, wszelkiego typu plastykowe opakowania… itp. (odbierane
są wraz z niebieskim pojemnikiem na papier - co 4 tygodnie).
Sprzątanie
ulic odbywa
się regularnie – jak widać - nawet w Nowy Rok praca wre.
Już
o 8 rano prawie wszystkie ulice były wysprzątane z sylwestrowego
bydła
(zdjęcie
niezbyt wyraźne, bo zrobione przez szybę samochodu)
Wywóz
wszelkich elektrycznych urządzeń.
We
wnętrzu auta widać lodówki, telewizory, piece elektryczne, itp.
rzeczy.
Na
zewnątrz robotnik szarpie się z telewizorem. Nie dał rady go
jednak dźwignąć. Drugi robotnik musiał przyjść mu w sukurs, (zdjęcie
zrobione przez szybę samochodu).
Nie
tylko o ulice miasta się dba, o dróżki leśne również.
Główne
dróżki leśne regularnie są posypywane drobnym żwirem, aby
joggujący obywatele miasta nóg sobie nie połamali.
Butelki
szklane i stare ciuchy też są odbierane. Specjalnie na te rzeczy
stoją porozstawiane po mieście kontenery. Oprócz tego, 2 razy w
tygodniu otwarta jest taka specjalna składnica z ogromnymi
kontenerami, gdzie każdy, bez żadnej odpłatności, może wyrzucić
co tylko chce. Od mebli począwszy, poprzez przeróżne szkła,
metale, plastiki… i na częściach samochodowych skończywszy.
Dosłownie wszystko.
Aha, nie
wspomniałam jeszcze o Sperrmüll`u,
czyli o jednorazowym w roku odbiorze spod domów wszystkiego co się
da… Co tyko ludzie wystawią na ulice. Ależ ulice wtedy wyglądają
przez kilka dni, jak po jakimś kataklizmie. Zanim nastąpi odbiór
tego wszystkiego przez firmowe śmieciary, wiele ludzi chodzi po
ulicach i grzebie w tych rzeczach, wynajdując dla siebie coś
dobrego. Bo trzeba przyznać, że wiele dobrych rzeczy niektórzy
ludzie wyrzucają. W pierwszych latach po otwarciu granicy, to Polacy
wiedli prym w takim grzebaniu na ulicach. Było też trochę Czechów
i Węgrów. Wszyscy oni zbierali z ulic co lepsze rzeczy i ładowali
do aut. Potem koczowali na największym parkingu na Oksenbergu (Góra
Wołowa). Tam nocowali w autach, i tam też segregowali to wszystko,
co z ulic zebrali. Łooo matko!... co za bydło zostawiali po sobie.
Włos się jeżył. Wreszcie policja pod karą pieniężną zrobiła
z nimi porządek, i od tej pory już, zawsze zostawiali po sobie
parking czyściutki, że mucha nie siada. W ostatnich latach jednak
Polaków już jakoś mało widać. Czechów i Węgrów również. Za
to Rumunów od groma. Najwyraźniej Rumuni przejęli po nich schedę.
Podobnie też jak tamci, koczują na Oksenbergu, ale też z
zachowaniem zupełnej czystości. Nieraz stoi ich tam ze 20 aut. I
wszystkie takie same - białe - dostawcze auta. Fajnie to wygląda.
Jak obóz zmotoryzowanych koczowników.
PS
Tak
dokładnie opisałam cały śmieciarski proces… i teraz dopiero
zaczęłam się zastanawiać… A jak komuś w Polsce przyjdzie na
myśl ukraść mój pomysł założenia takiej śmieciarskiej firmy?
No nie! To by było! Niech się nawet nie waży! Nie bez mojej zgody.
Zrozumiano?! No!... Bo a nuż przyjdzie mi ochota swój pomysł samej
zrealizować… i królową śmieci w Polsce jednak zostać?
HKCz
(24.02.2010.)