Dobrze mieć
kogoś z sercem na dłoni,
Co zawsze
pomoże, utuli, osłoni.
Co stać
będzie za nami niczym mur,
I śpiewać
na naszą nutkę - jak liczny chór.
Im więcej
takich mamy wokół siebie,
Żyje nam się
lepiej - jakoby w niebie.
Ale czy
myśleć jesteśmy też skłonni,
Że ten ktoś
ma serce… nie tylko na dłoni?
Moja
Córka powiedziała dzisiaj do mnie, że mam serce na dłoni. Miło
mi było to usłyszeć. Aż się wzruszyłam. Na szybko napisał mi
się wierszyk w temacie… i z sercem na dłoni, pędzę już do
zajęć. A ostatnio mam ich bardzo dużo. Otóż Córka kupiła dom.
Piękny, ogromny, stary, ale taki z duszą… i z cudownym, stylowym
ogrodem. Remont trwał 2, 5 miesiąca, w czasie którego, gotowałam
obiady dla brygady remontowej, a i na bieżąco z Córką
sprzątałyśmy po pracach remontowych. Dzisiaj brygada kończy, więc
ruszamy ze sprzątaniem na fest. W sobotę wytęskniona
przeprowadzka.
Wielka
radość nas ogarnia… To nic, że ze zmęczenia czasami na
fizjonomię padamy. Zwłaszcza mój Zięć, który choć nie
przyzwyczajony do takiej pracy, jak Tiger walczył wraz z brygadą
wiele dni. Takie zmęczenie bardzo cieszy. Pędzę więc do pięknego
domu Córki… z mopem, wiadrami, szmatkami… i z dobrymi chęciami.
Już
gdzieś kiedyś wspominałam, że jestem pedantką i bardzo lubię
obserwować jak powstaje ład, porządek i… pachnąca czystość.
Ależ się będę wyżywać… nie tylko z sercem na dłoni… ma się
rozumieć!
HKCz
(16.03.2010.)