Z powodu
moich przeżyć z dzieciństwa, a i późniejszych również,
zwłaszcza z okresu dzieciństwa moich dzieci, do dziś dnia nie
pałam szczególną miłością do księży. W poniższym wspomnieniu
pt. „Pożegnanie PapieżaJana XXII” (<kliknij), tylko musnęłam
ten temat, i to na wesoło, a mogłabym mnożyć swoje przeżycia z
księżmi w tle. Nie będę ich jednak opisywać, gdyż są bardzo
nieprzyjemne, nadmienię tylko, że po pewnej lekcji religii, moja
córeczka wylądowała na kilka dni w szpitalu - z powodu
księdza-katechety. To, co przeżyłam za przyczyną księży (i nie
tylko ja), utwierdziło mnie w przekonaniu, iż księża na żadną
szczególną miłość nie zasługują, tylko dlatego, że sutannę
noszą. Są takimi samymi ludźmi jak każdy z nas. Są i dobrzy, i
źli. Niektórzy nawet bardzo źli. Wielu z nich ma skłonności do
megalomanii, egoizmu, krzykliwej wręcz próżności, pieniactwa,
chamstwa... ech, chyba lepiej zaprzestanę tej wyliczanki do czego
jeszcze ci „wielebni” skłonności mają, bo są to niemiłe
słowa. Dodam tylko, że oni sami, przy tych wszystkich swoich
człowieczych ułomnościach, czują się nad wyraz nietykalni.
Zwłaszcza ci w hierarchii wyżej postawieni. Do tego pławią się
w przepychu i bogactwie i nie bardzo ich interesuje bieda ich
owieczek. Owieczkom swoim wciskają kit o życiu w skromności,
umartwianiu się, i tak je sobie "urobili", że te, choć
czasami i na chleb nie mają - na tacę rzucają.
Nie
kocham księży miłością szczególną pewnie też i dlatego, że
generalnie nie lubię pośredników między mną a kimś tam, albo
czymś... Bo jak już gdzieś coś, to ja sama. Sama bezpośrednio
uczestniczę... albo wcale. Nie potrzeba mi w osobach księży -
żadnych pośredników. Bo i po co, skoro ogólnie nie mam o nich
dobrego zdania. Tym bardziej ostatnio, od kiedy media (niemalże
codziennie) coraz dobitniej odsłaniają ich marność, podłość,
nikczemność, obłudę, i co gorsza - zboczenie. Historia zresztą
też nie najlepiej - w wielu przypadkach - o nich mówi. Drażnią
mnie wręcz ci tzw. (przez samych siebie) „Pasterze”, napuszeni i
wyfioczeni w drogich szatach... A ja nie jestem potulną owieczką, i
owczego pędu nie lubię... i to w żadnym wydaniu. Mam szacunek do
tych księży tylko, którzy żyjąc skromnie, pomagają biednym i
schorowanym ludziom. Tacy księża rzeczywiście tworzą wymierne
dobro.
W
dzisiejszym świecie, niestety, to i nawet wśród najwyższych
hierarchów kościoła, niewielu zasługuje na uznanie i miano
autorytetu.
Dla mnie, z tego „klanu duszpasterzy” - we współczesnych
nam czasach - niezaprzeczalnym
autorytetem, człowiekiem przez duże „C”, był i jest Karol
Wojtyła, i to wcale nie dlatego, że był Papieżem, a dlatego, że
był po prostu Dobrym Człowiekiem.
Pytanie do
pana
w sutannie
w sutannie
Wielebny
panie w sutannie,
prawym
żeś człowiekiem...
czy
jeno swe złe oblicze
chowasz
pod tym przebraniem?
HKCz
(22.09.2010)