sobota, 31 marca 2018

Raków u mnie co niemiara

Naprawdę, w mojej całej rodzince jest bardzo dużo raczków. Oprócz mnie oczywiście i mojego prezentu urodzinowo-imieninowego, w osobie mojego Syna. Akurat wczoraj świętowaliśmy urodzinki kolejnego raczka, mojej starszej Wnusi. Wesolutko i radośnie było, że ho, ho!
Tu, w Niemczech, imieniny nie są znane, ale za to urodziny obchodzi się bardzo hucznie. Zwłaszcza urodziny dzieci. Bo i w szkole, czy w przedszkolu, a potem jeszcze i w domu dzieci świętują całą parą. Matka dziecka, które w danym dniu obchodzi urodziny, przygotowuje poczęstunek dla wszystkich dzieci z klasy swojej pociechy, czy z grupy przedszkolnej, a potem jeszcze organizuje przyjęcie w domu, dla jego najbliższego koleżeństwa. Taki zwyczaj. Mało kto się z niego wyłamuje.
W mojej tutaj najbliższej rodzince, mamy czworo dzieci, czyli czworo moich Wnucząt, i cztery razy w roku, wszystkie z pompą obchodzą swoje urodzinki. Już moja Córka i Synowa o to dbają.
Na wczorajsze przyjęcie urodzinowe mojej Wnusi, koleżeństwo jej zebrało się bardzo licznie. I to ze szkoły, i to z ulicy, i kuzynostwo oczywiście. Pogoda była piękna, więc cała imprezka odbywała się w przydomowym ogrodzie. Najpierw oczywiście zdmuchiwanie świeczek przez Wnusię na torcie i pałaszowanie torcika, jak i różnych innych smakołyków, po czym tańce i przeróżne gry i zabawy. A potem, wielka niespodzianka. I to nie tylko dla szanownych gości, dla samej Jubilatki także. Ale ciiiii...! o niespodziance później.

Szczęśliwa babcia Halszka z nie mniej szczęśliwą
Jubilatką.

...i malutką cząsteczką zaproszonych gości.
Córka bardzo sprawnie i ciekawie organizowała różne wesołe gry i zabawy.
Och, ile było okrzyków radości i śmiechu!
Nagle do ogrodu przybył jakiś pan, w czarnym cylindrze na głowie, i z czarnym, pokaźnych rozmiarów kuferkiem w ręku. O rany, a to kto?! Dzieciaczki oniemiały. Ucichły śmiechy. Wszystkie oczy skierowały się na przybysza i jego dziwny kuferek. Czyżby był czarodziejski? Czyżby ten pan, to czarodziej? Tak, przybył czarodziej! Huuurrraaa!!!
Pan czarodziej, przywitał się z dziećmi, i śpiewając, oznajmił, że został zaproszony przez rodziców szanownej Jubilatki. Och, ile pisku radości przeleciało po ogrodzie. Ha, z pewnością i po ulicy. Dzieci w mig zasiadły przed czarodziejem... i zaczęło się czarowanie. To ci była niespodzianka!

Z rozdziawionymi buziulkami dzieci przyglądały się czarodziejowi
i jego czarom.

...co rusz wykrzykując z zachwytu, i bijąc brawo.
Szanowna Jubilatka została zaproszona przez czarodzieja do asysty.
...sama również poczarowała trochę, ku radości własnej i swoich gości. A na koniec wspólnego czarowania, wraz z czarodziejem, wystrzeliła z ognistej armaty jakąś dziwną kulę, która rosła w powietrzu... Nagle huk, kula pękła, i wysypało się z niej masę przeróżnych cukiereczków. Ależ dzieci miały frajdę przy ich zbieraniu!
Zanim czarodziej pożegnał się z dziećmi, wyczarował jeszcze każdemu z nich istne cudeńka z baloników.
Były różne zwierzątka, kwiatuszki, autka, motory, szable, czapki czarodziejskie i... i już nawet nie pamiętam co jeszcze. A nasza Jubilatka otrzymała czarodziejską koronę. Prawda, że piękna?

HKCz
7.07.2010