Wiosna nas w
tym roku nie rozpieszcza nic a nic. Szkoda. Ba, wielka szkoda! Bo
bardzo ją kochamy. A ona? A ona jakaś taka chimeryczna, płaczliwa.
Czasami wręcz nie do zniesienia! Niewdzięcznica jedna. Piekli się
i płacze, rzuca piorunami na lewo i prawo, wali po głowach gradem
wielkości jaj, tudzież domostwa nasze trąbami powietrznymi mieli.
Straszne rzeczy z nami wyczynia… A my ją tak kochamy!
Widać też,
że ze swojej koleżanki zimy, która rozpieszczała nas długo i
wytrwale, przykładu wziąć nie chce. I już pewnie nie zechce. A
chociażby nawet coś jej się odwidziało i nagle zachciało jej się
chcieć, to już i tak nie zdąży. Zostało jej tylko kilka dni do
zamknięcia podwojów. Lato już u progu stoi.
No nic,
życie mamy tylko jedno, nie pozwólmy więc, aby ta humorzasta
wiosna ze swoimi humorzastymi zjawiskami atmosferycznymi psuła nam
humor. Co to, to nie! Trzeba nam żyć każdym dniem najpiękniej jak
się tylko da, i pomimo różnej aury za oknem (czasem nawet bardzo
nieprzyjaznej), wychodzić na łono przyrody, zauważać jej piękno
i cieszyć się nim.
Ze mnie to
prawdziwy leśny ludek. Na łonie natury muszę być codziennie. Bez
względu na pogodę. Miałam okazję więc niejedno mgnienie
tegorocznej wiosny zobaczyć, i uwiecznić. Wiosna wnet się skończy, myślę że warto ją sobie utrwalić na fotkach, i w pamięci... by potem móc w wyobraźni przerabiać.
HKCz
(18.06.
2013.)