poniedziałek, 14 maja 2018

Mój blog wędruje po globalnej wiosce



Parę dni temu byłam u fryzjera. Giuseppe, bo tak się nazywa mój fryzjer, po miłej pogawędce i nałożeniu mi farby na włosy, ni stąd ni zowąd, podał mi do ręki książkę. Zaskoczył mnie tym bardzo. Co było w tym tak zaskakującego? Ano to, że zdjęcie na okładce tej książki było mojego autorstwa. Zrobiłam je Giuseppe chyba jakiś rok temu. Zamieściłam je też (jak i wiele innych) na blogu, we wpisie pt. „Fryzjer jak spowiednik” > link. Oczywiście za zgodą Giuseppe. I co się okazało? Otóż okazało się, że to zdjęcie, i kilka innych, zostały niedawno „przechwycone” na Sycylii, przerobione i użyte. Bez mojej wiedzy oczywiście. Także bez wiedzy Giuseppe. Dokonała tego pewna Sycylijska. Dla mnie „pewna”, ale dla Giuseppe siostrzenica z Sycylii.

Kobieta ta przez przypadek dotarła na mój blog i w/w wpis. A jak już dotarła, to w głowie zrodził jej się pomysł, aby swojemu wujkowi „z dalekich” Niemiec zrobić niespodziankę i napisać o nim książkę biograficzną. No i zrobiła. Mnie przy okazji także.

Książkę tę Giuseppe otrzymał w prezencie urodzinowym. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał ten jego prezent.


Czy nie mam za złe siostrzenicy Giuseppe, że bez mojej wiedzy skopiowała sobie zdjęcia z mojego bloga? Muszę przyznać, że w jej przypadku jednak nie. Giuseppe jest moim fryzjerem już ponad 20 lat. To ciepły i miły człowiek. A jego bujne życie, w sensie pozytywnym, warte jest opisania.

Sama też, już parę lat temu, opisywałam jedną z jego historii, tragiczną, ale z happy endem - we wpisie „Moc pozytywnego myślenia” (Macht des positiven Denkens). Oto link.
 

HKCz
20.07.2014