Zielone mają jednak moc wyjątkową, gdyż zawierają mnóstwo chlorofilu. Chlorofil to fotosyntetyczny barwnik, dzięki któremu rośliny mają właśnie kolor zielony. Często określany jest także mianem „słonecznego barwnika”, ponieważ absorbuje energię słoneczną i przynosi duże korzyści także dla organizmu człowieka: zwiększa jego odporność, spowalnia proces starzenia, stabilizuje ciśnienie krwi, łagodzi bóle, zwalcza bakterie, chroni przed szkodliwym promieniowaniem, wzmacnia mięsień sercowy, a także zapobiega chorobom nowotworowym.
W zależności od składu dostarczają nam również dużo białka, enzymów, magnezu, potasu, fosforu, żelaza, witaminy A, witaminy z grupy B oraz witamin C, E i K. Są bogate w naturalne cukry i węglowodany.
Zasadą ich tworzenia jest połączenie około 60% świeżych (w zimie mrożonych) surowych owoców i 40% zielonych warzyw, najlepiej liściastych, oraz ziół. Można je przechowywać do 24 godzin w lodówce, koniecznie w szklanym i szczelnie zamkniętym pojemniku.
Lato to najlepszy czas na smoothies. To zrozumiałe. W lecie mamy największy wybór owoców i zielonych warzyw. Najlepiej też smakuje. Jednak zimową porą także możemy się nimi rozkoszować wykonanymi z mrożonych produktów.
Smoothies to samo zdrowie. To wspaniała alternatywa dla osób, które są uczulone na laktozę. Dostarczają sporą porcję najważniejszych składników diety. Są też bardzo sycące, szczególnie te na bazie banana. W zupełności mogą zastąpić klasyczne śniadanie. Ba, są nawet o wiele zdrowsze, gdyż są bogate w białko i błonnik. W Internecie każdy może znaleźć i wybrać dla siebie mnóstwo różnych przepisów.
Smoothie to wreszcie dobra metoda dla osób pragnących pozbyć się zbędnych kilogramów. Po jego spożyciu przez wiele godzin nie odczuwa się głodu. I zupełnie nie ma się ochoty na słodycze.
Od dawna już jestem fanką smoothies. Stałam się nią za namową córki, która jeszcze wcześniej ich fanką się stała. Obydwie preferujemy właśnie zielone, obfitujące w chlorofil. Miksujemy mnóstwo zielonych warzyw, różnych, np. ogórki, cukinie, brokuły, ale przede wszystkim liście różnych sałat, kapusty, szpinaku, szczawiu, selera, pietruszki, ziół, także mleczy i pokrzywy. No i owoce oczywiście. Też różne, w zależności od tego, jakie akurat mamy w domu.
Przyznam szczerze, że polubiłam to moje śniadanie w postaci green smoothies. Piję go dziennie 1/2 litra. Robię zawsze 1 litr na dwa dni.
Po pierwszym miesiącu raczenia się nim ze dziwieniem stwierdziłam, że schudłam dwa kilogramy. Nigdy nie miałam tendencji do tycia, ale ucieszyły mnie te stracone kilogramy. Widocznie były mi niepotrzebne, skoro się ich tak łatwo pozbyłam. W ciągu następnego miesiąca znów schudłam ponad kilogram. A co dziwniejsze, tak jakby od wewnątrz. Najwyraźniej pozbyłam się złogów z jelit i toksyn. Ha, ale najważniejsze jest to, że czuję się o wiele zdrowsza, silniejsza i mam jeszcze więcej energii niż wcześniej. Choć na brak energii nigdy nie narzekałam. Ruchliwa jestem od urodzenia. Postanowiłam jednak tę zdobytą — dzięki smoothies — energię w sobie magazynować… Na starość jak znalazł.