wtorek, 1 maja 2018

Bike-Marathon`2012 w Albstadt. Fotorelacja

W Albstadt (Niemcy) od 18 lat w lipcu odbywa się rowerowy maraton górski. Biorą w nim udział zawodowi kolarze górscy z wielu krajów świata, ale także amatorzy. Z roku na rok przybywa zwłaszcza tych drugich. Tym razem było ich ponad 3 tysiące.

W Albstadt w dniu 21 lipca 2012 r. odbył się Bike-Marathon. Mapka przedstawia trasę wyścigu (Streckenverlauf), z oznakowaniem miejsc zaopatrzenia w napoje i owoce. Trasa miała 86 km długości i przebiegała po okolicznych górach i lasach.


Trasa wyścigu jest co roku taka sama. Albo prawie taka sama. Zawodnicy pokonują ją w czasie od niespełna 3 do ponad 6 godzin. Dlaczego aż tak duża rozpiętość w czasie? Wiadomo, w maratonie biorą udział zawodowi kolarze górscy i amatorzy - obu płci.


Miejsce startu i mety zarazem na Schmiechastraße w Albstadt-Ebingen. Ponad 3 tysiące zawodników czeka na start.


Zawodnicy czekają na start przy dźwiękach motywującej piosenki grupy Europe „The final countdown”. Po chwili, cała, ogromna kawalkada rowerów rusza i sunie wolno ulicą, by wnet, już przy dźwiękach piosenki  Freddie Mercury (Queen) „We Will Rock You” nabrać coraz większej szybkości i zniknąć w bocznych ulicach... i za miastem.


Tak wyglądali kolarze na trasie, a później i na mecie. Niebo momentami chmurzyło się niebezpiecznie i deszcz lał jak z cebra. Burzy na szczęście nie było.


Kolarze pokonywali góry i lasy wokół Albstadt. Miejscami trasa wyścigu przebiegała po takich terenach, gdzie ulewny deszcz tworzył bardzo błotnistą i śliską maź. Nic więc dziwnego, że wszyscy byli tak samo oklejeni błotem.


Padający co chwilę deszcz potęgował utrudnienia na trasie. Czasami jednak był pomocny. Orzeźwiał i zmywał błoto z zawodników.


Ostatnie kilometry maratonu. Kolejny peleton wpada do miasta. Do mety zostało jeszcze tylko 2 km.


Tych kolarzy akurat deszcz nieco bardziej obmył z błota. W ciągu 6 godzin trwania maratonu pogoda zmieniała się parokrotnie. Momentami świeciło też słońce i było nawet gorąco.


Kolejny peleton zbliża się do miasta. Do mety zostało jeszcze tylko 2 km…
A może - już tylko?


I znów kolejny peleton wpada do miasta...


Kolejny peleton...
- Trzymajcie się chłopaki! (dziewczyn w tej grupie akurat nie ma).
Do mety zostało już tylko 2 km ulicami w dół. Dacie radę!


Na twarzach zawodników widać ogromne zmęczenie po trudach
maratonu.


Maratończycy liczą ostatnie kilometry do mety.


Kolarze zmęczeni są bardzo, to widać, ale deszcz znów orzeźwia
ich umęczone ciała… jeszcze trochę i już będzie Ziel, czyli meta


W maratonie brali też udział zawodnicy na tandemach. Najczęściej
były to tandemy mieszane. Panowie z przodu, panie z tyłu.


Kolarze wnet osiągną metę. Jeszcze kilka ulic, jeszcze kilka
ostrych zakrętów.


Deszcz leje coraz bardziej. Kolarze muszą bardzo uważać na
śliskim asfalcie.


Wejście w zakręt na mokrych ulicach jest niebezpieczny. Co chwilę
słychać głośny zgrzyt hamulców i pisk opon.


Zawodnicy ostro hamują. Mokry zakręt jest rzeczywiście niebezpieczny.


Zawodnicy zbierają duże brawa od widzów stojących w strugach
deszczu na ulicach miasta. Zawodnik w podziękowaniu pokazuje
znak „Victorii”.


Jeszcze kilka ostrych zakrętów i…  meta!


Niektórzy zawodnicy nawołują się i podają sobie jakieś informacje. Wielu zawodników do mety nie dotarło, nie wytrzymało tego ogromnego wysiłku.


Byli tacy zawodnicy, którzy niestety z przyczyn technicznych do mety nie dojechali, ale byli też i tacy, którzy dobiegli… prowadząc swój rower. Brawo!


Był też taki jeden zawodnik, który jechał w kierunku przeciwnym do mety… Dziwne!


Maraton zwyciężył Jochen Käß z Multivan-Merida (ur. 1981), trzykrotny mistrz Niemiec. Wygrał Bike-Marathon z czasem 2:58:13. Ostatni zawodnik przyjechał na metę po 6,5 godzinie.


Zawodnicy, którzy po raz pierwszy brali udział w maratonie (a swoje lata już mają), byli bardzo zadowoleni, że udało im się pokonać własne słabości na trasie i dotrzeć do mety. Ich bliskich zaś duma rozpierała wręcz. I oto właśnie przede wszystkim chodziło w tym Bike-Marathon.

HKCz
17.02.2012