(z cyklu: „Niezwykłość Natury”)
A to co? Jakiś chuligan napluł na tę roślinkę? I my
musimy na to patrzeć? Na całe szczęście nie, nie jest to sprawka
chuligana. Gdy się bliżej przyjrzymy, łatwo stwierdzimy, że ta
pianka ślinę tylko przypomina.
To sprawka pewnego bardzo sprytnego owada. Owada, który
nazywa się - nomen omen - pienik ślinianka. To on pozostawia na
różnych roślinach taką wydzielinę. Po co? Ano po to, aby w jej
wnętrzu sobie pomieszkać… Całe stadium larwalne tam spędza. Tam
jest bezpieczny, niewidoczny dla drapieżników. Tam też upały i
susze nie są mu straszne. Spryciarz, co nie?
Pienik ślinianka - to gatunek owada
zaliczanego do podrzędu piewików i rzędu pluskwiaków
różnoskrzydłych. Jest niewielki, do 6 mm długości. Ma różne
ubarwienie, od jasnego do ciemnego, może być jednobarwne lub
wzorzyste. Larwy natomiast są koloru jaskrawozielonego.
To zdjęcie podkradłam z Internetu: www.entomart.be/listetotale
Pieniki są niestety szkodnikami upraw. Licznie
występują także w zaroślach krzewiastych, na łąkach i na
brzegach lasów.
Są mistrzami w skokach wzwyż. Nie pchły, a właśnie
pieniki, potrafią skakać najwyżej. Jak się odbiją swoimi mocno
umięśnionymi nogami, to potrafią skoczyć nawet na wysokość 70
cm. Niektórzy entomolodzy żartują i nazywają pienika - Siergiejem
Bubką wśród owadów.
Jeśli zaś chodzi o tę wydzielinę pienika ślinianki,
przypominającą do złudzenia ślinę, to powstaje ona na skutek
wdmuchiwania przez niego powietrza we własne odchody zawierające
białko. Stąd też ten efekt spienienia. Niezwykłe, prawda? Szkoda,
że człowiek tego nie potrafi ;)
HKCz
5.08.2013