Niedawno
byłam na koncercie w Szkole Muzycznej w naszym mieście. W samej
Szkole Muzycznej bywam dość często, siłą rzeczy, wożę tam moje
Wnuczki na zajęcia. Chociaż nie, w ostatnim roku już tylko
Wnuczka, bo Wnuczce, po czterech latach nauki, odwidziała się już
gra na gitarze i flecie. Do nauki gry na tych instrumentach nikt jej
wcześniej nie przymuszał, sama bardzo chciała, tak i teraz, nikt
jej nie zabraniał z nauki zrezygnować. Wnuczek jednak trzyma się
mocno i z wielką przyjemnością chodzi na zajęcia, a także ćwiczy
w domu. Najwyraźniej dostało mu się więcej muzykalnych genów po
Papie, który jest bardzo muzykalny i jest frontmanem w amatorskiej
grupie rockowej.
W tutejszej
Szkole Muzycznej uczą się dzieci i młodzież w różnym wieku i
chyba na wszystkich instrumentach. Na koncercie, na którym byłam,
dały popis dzieciaki z sekcji gitarzystów. Koncert trwał ponad 2
godziny. Ponad dwudziestu gitarzystów grało razem i każdy z
osobna. Gitarzyści byli trochę stremowani, ale gra szła im bardzo
dobrze. Nauczyciel promieniał z radości, rodzice z dumy, pozostali
widzowie z przyjemności. Dzieciaki dostały dużo braw, razem i z
osobna, na siedząco i na stojąco.
Mój Wnuczek
też był nieco stremowany. Zdradził mi to dopiero
po koncercie, po
cichu.
Po
dziewczynkach stremowanie było bardziej widoczne… malowało
się
pięknymi rumieńcami.
Niektóre
starsze dziewczynki łączyły grę na gitarze ze śpiewem.
Ta
dziewczynka, pół Polka, pół Niemka, śpiewała najpiękniej. Sama
skomponowała muzykę i napisała tekst (w jęz. angielskim) do
wykonywanej piosenki.
W tutejszej
Szkole Muzycznej takie koncerty odbywają się każdego roku - pod
koniec roku szkolnego. Każda sekcja muzyczna ma osobne. Oprócz
tego, dzieciaki grają na różnych imprezach miejskich i na
wyjazdach. Oczywiście tylko te, które są muzycznie utalentowane,
które muzykę kochają i lubią występować przed publicznością,
bo przecież są też i takie dzieci, które uczą się tylko dla
siebie.
HKCz
6.07.2014.