środa, 2 maja 2018

Krajobrazy na trasie z Niemiec do Włoch. Kierunek Jezioro Garda


Trasa z zachodnich Niemiec do Włoch - w kierunku Jeziora Garda, jest wspaniała. Dobre drogi, piękne widoki. Od mojego miasta, które leży 80 km od Jeziora Bodeńskiego, trasa ta liczy ponad 550 km. Prowadzi przez Szwajcarię i Austrię. Krajobrazy wzdłuż autostrad są tak piękne, że czasami aż dech zapiera. Tylko podziwiać… i utrwalać na fotkach, jak tylko się da. A da się oczywiście tylko przez szybę samochodu. Fotki nie są więc zbyt dobrej jakości, ale co tam, liczy się pamiątka.

Na wysokości Jeziora Bodeńskiego przekroczyliśmy granicę ze Szwajcarią. Szwajcaria nie należy do UE, ale nawet nas nie kontrolowali. Parę kilometrów od granicy moja cyfrówka poszła w ruch. Nie byłabym sobą, gdybym nie obfotografowała choć trochę tych pięknych krajobrazów rozciągających się wzdłuż naszej trasy do Italii.

Zapraszam do oglądania niektórych moich fotek z trasy przez 
Szwajcarię i Austrię.


























W powrotną drogę jechaliśmy specjalnie inną trasą, ponieważ chcieliśmy jechać przez Zurych i wcześniej zatrzymać się nad Jeziorem Zuryskim. Musieliśmy więc zjechać na autostradę A2 i jechać tunelem pod masywem Św. Gotharda.

Nie znoszę tuneli, mam do nich uraz od dziecka. Nabawiłam się go za przyczyną jednego głupiego konduktora, w którymś z tuneli kolejowych, jadąc z Mamą na wakacje do Kłodzka. Idiota zamknął mnie w ubikacji przed wjazdem do tunelu. A wcześniej, gdy go Mama pytała, zapewniał, że tuneli już więcej nie będzie. Co tam przeżyłam, zamknięta w śmierdzącym „kiblu”, to moje. W późniejszym okresie zaś, już w Niemczech, pewnego upalnego sierpniowego dnia przeżyłam kolejny szok w tunelu. Tym razem samochodowym. Jechałam wtedy z dziećmi. W tunelu był wypadek. Staliśmy w korku gdzieś tak w połowie tunelu, dusząc się spalinami. A żeby tego było mało, to jeszcze woda w chłodnicy mojego auta się zagotowała. Rany, to był koszmar. Nigdy go zapomnę. Od tamtej pory unikam tuneli jak diabeł święconej wody. Moja Córka także. Zięć o tym wie, dlatego zamierzał przejechać ten odcinek drogą nad tunelem, przez Przełęcz Świętego Gotharda. Niestety droga ta w tym dniu z powodu zbyt dużego zaśnieżenia była zamknięta. No i byliśmy zmuszeni obrać kierunek - tunel. Przed wjazdem do tunelu ponad pół godziny staliśmy w korku. A potem już musiałam jakoś przeżyć te niemalże 17 km tunelowej ciasnoty i ciemności. Brrrr… jak ja nie cierpię tuneli. Gotharda szczególnie. Pochłonął już 31 ofiar. Zrobiłam więc tylko jedną fotkę - przy wyjeździe, szczęśliwa, że mamy go już za sobą.


Z naszych planów zatrzymania się nad Jeziorem Zuryskim nic jednak nie wyszło, gdyż zanim do niego dojechaliśmy rozpętała się straszliwa ulewa. Z tych samych względów również i Zurychu nie zwiedziliśmy. Ba, nawet trudno było nam się do miasta „dopchać”, w ogromnym korku musieliśmy stać. Kiedy udało nam się w końcu do miasta dostać, podziwialiśmy w większości ogromne kałuże deszczu, nie zabytki miasta.

Kilka jednak fotek Jeziora Zuryskiego zrobiłam, oczywiście
przez szybę samochodu.




Pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza nic a nic. Ale to nic! Nie pozwólmy na to, aby ta „humorzasta pani” ze swoimi humorzastymi zjawiskami atmosferycznymi psuła nam humor. A co! Życie mamy jedno… a urlop raz w roku.

HKCz
(8.06.2013.)