Trasa z
zachodnich Niemiec do Włoch - w kierunku Jeziora Garda, jest
wspaniała. Dobre drogi, piękne widoki. Od mojego miasta, które
leży 80 km od Jeziora Bodeńskiego, trasa ta liczy ponad 550 km.
Prowadzi przez Szwajcarię i Austrię. Krajobrazy wzdłuż autostrad
są tak piękne, że czasami aż dech zapiera. Tylko podziwiać… i
utrwalać na fotkach, jak tylko się da. A da się oczywiście tylko
przez szybę samochodu. Fotki nie są więc zbyt dobrej jakości, ale
co tam, liczy się pamiątka.
Na wysokości
Jeziora Bodeńskiego przekroczyliśmy granicę ze Szwajcarią.
Szwajcaria nie należy do UE, ale nawet nas nie kontrolowali. Parę
kilometrów od granicy moja cyfrówka poszła w ruch. Nie byłabym
sobą, gdybym nie obfotografowała choć trochę tych pięknych
krajobrazów rozciągających się wzdłuż naszej trasy do Italii.
Zapraszam
do oglądania niektórych moich fotek z trasy przez
Szwajcarię i
Austrię.
W powrotną
drogę jechaliśmy specjalnie inną trasą, ponieważ chcieliśmy
jechać przez Zurych i wcześniej zatrzymać się nad Jeziorem
Zuryskim. Musieliśmy więc zjechać na autostradę A2 i jechać
tunelem pod masywem Św. Gotharda.
Nie znoszę
tuneli, mam do nich uraz od dziecka. Nabawiłam się go za przyczyną
jednego głupiego konduktora, w którymś z tuneli kolejowych, jadąc
z Mamą na wakacje do Kłodzka. Idiota zamknął mnie w ubikacji
przed wjazdem do tunelu. A wcześniej, gdy go Mama pytała,
zapewniał, że tuneli już więcej nie będzie. Co tam przeżyłam,
zamknięta w śmierdzącym „kiblu”, to moje. W późniejszym
okresie zaś, już w Niemczech, pewnego upalnego sierpniowego dnia
przeżyłam kolejny szok w tunelu. Tym razem samochodowym. Jechałam
wtedy z dziećmi. W tunelu był wypadek. Staliśmy w korku gdzieś
tak w połowie tunelu, dusząc się spalinami. A żeby tego było
mało, to jeszcze woda w chłodnicy mojego auta się zagotowała.
Rany, to był koszmar. Nigdy go zapomnę. Od tamtej pory unikam
tuneli jak diabeł święconej wody. Moja Córka także. Zięć o tym
wie, dlatego zamierzał przejechać ten odcinek drogą nad tunelem,
przez Przełęcz Świętego Gotharda. Niestety droga ta w tym dniu z
powodu zbyt dużego zaśnieżenia była zamknięta. No i byliśmy
zmuszeni obrać kierunek - tunel. Przed wjazdem do tunelu ponad pół
godziny staliśmy w korku. A potem już musiałam jakoś przeżyć te
niemalże 17 km tunelowej ciasnoty i ciemności. Brrrr… jak ja nie
cierpię tuneli. Gotharda szczególnie. Pochłonął już 31 ofiar.
Zrobiłam więc tylko jedną fotkę - przy wyjeździe, szczęśliwa,
że mamy go już za sobą.
Z naszych
planów zatrzymania się nad Jeziorem Zuryskim nic jednak nie wyszło,
gdyż zanim do niego dojechaliśmy rozpętała się straszliwa ulewa.
Z tych samych względów również i Zurychu nie zwiedziliśmy. Ba,
nawet trudno było nam się do miasta „dopchać”, w ogromnym
korku musieliśmy stać. Kiedy udało nam się w końcu do miasta
dostać, podziwialiśmy w większości ogromne kałuże deszczu, nie
zabytki miasta.
Kilka
jednak fotek Jeziora Zuryskiego zrobiłam, oczywiście
przez
szybę samochodu.
Pogoda nas w
tym roku nie rozpieszcza nic a nic. Ale to nic! Nie pozwólmy na to,
aby ta „humorzasta pani” ze swoimi humorzastymi zjawiskami
atmosferycznymi psuła nam humor. A co! Życie mamy jedno… a urlop
raz w roku.
HKCz
(8.06.2013.)