wtorek, 1 maja 2018

Majowe impresje znad Lago di Garda


Jezioro Garda (wł. Lago di Garda) jest największym i najczystszym jeziorem we Włoszech. Znajduje się w północnej części kraju, w połowie drogi między Wenecją a Mediolanem. Jest jeziorem polodowcowym. Zajmuje powierzchnię 370 km². Ma kształt wydłużonej gruszki. Jest ułożone południkowo i ma długość około 55 km i szerokość od 4 km w północnej części do 17 km w południowej. Północna część jeziora jest węższa i otoczona jest górami, z których większość należy do alpejskiego łańcucha Grupy Baldo. Część południowa natomiast, szersza, znajduje się na przedpolu gór. Średnia głębokość jeziora wynosi 136 m a największa głębia aż 346 m. Wokół jeziora usytuowanych jest 20 pięknych, turystycznych miejscowości. (Ja i moja rodzinka zatrzymaliśmy się w Moniga del Garda).
Jezioro Garda to idealne miejsce zarówno dla osób ceniących spokój, jak i dla spragnionych wrażeń turystów. Jezioro to należy do jednego z największych miejsc aktywnego wypoczynku w Europie. Można tu zobaczyć pasjonatów żeglowania, windsurfingu, wędkowania. Można uprawiać niemalże każdy rodzaj sportu. Zwłaszcza nurkowanie, paragliding, (paralotniarstwo), karting (wyścigi gokartów), kolarstwo, grę w golfa. Drogi i ścieżki wzdłuż linii brzegowej, która wynosi około 160 km, są idealnymi trasami na wycieczki piesze, rowerowe a także samochodowe. Tutaj nikt się nudzić nie może. A piękne krajobrazy, jakie można tam wokół jeziora podziwiać, na długo pozostaną w pamięci.
Kto szczególnie ceni sobie spokój, a upałów nie znosi, nad Jezioro Garda powinien wybierać się porą wiosenną lub jesienną. Podczas mojego tam pobytu, czyli w drugiej połowie maja, wczasowiczów nie było dużo. Największą przyjemność sprawiały mi wczesnoporanne wędrówki z psem po promenadzie usytuowanej wzdłuż linii brzegowej jeziora. Były dni, że tak sobie szłam i szłam, rozkoszując się cudownymi widokami i rześkim powietrzem i żadnej żywej duszy nie spotkałam. Ani na plaży, ani na promenadzie. Dopiero kiedy wracałam do campingu (obejść jeziora w jeden dzień nie sposób - z uwagi na jego 160 km linię brzegową) natrafiałam na kilku joggujących wczasowiczów albo spacerujących z pieskami.
Pogoda tym razem była bardzo różna. Były dni ciepłe, że można się było poopalać i popływać sobie w jeziorze albo swimming pool, ale były też dni, że z nieba lało się wszystko. Jedynie nie żar i nie śnieg… na szczęście. Choć ten drugi akurat, ściślej rzecz biorąc, to nie leje a pada, jak już. Ale padały za to kamyczki podrywane przez potężny wiatr, jaki szalał tam na kamienistych plażach przez półtora dnia. Raz też była szatańska burza. Istna nawałnica z piorunami z piekła rodem. Potem straszliwa ulewa trwała aż do następnego dnia i wietrzysko hulało jak w czeluściach piekielnych. Spokojne zazwyczaj jezioro wyglądało wtedy jak morze w czasie sztormu (patrz: poniższe, ostatnie fotki). Brzegów w ogóle nie było widać. Strach było wyjść z campingu. Ja jednak poszłam nad jezioro, ponieważ chciałam sprawdzić czy para łabędzi wysiadujących jaja w gniazdach uwitych w tataraku radzi sobie w czasie tego sztormu, no i by im też, jak co dzień, trochę chleba zanieść. Miałam do pokonania około 3 km wzdłuż linii brzegowej, no i je pokonałam, ale już sama, bez psa. Aramis stchórzył, zapierał się łapami i za czorta nie chciał wejść na plażę. Musiałam tchórza zaprowadzić z powrotem do domku campingowego. Kiedy doszłam na miejsce, byłam przemoczona do suchej nitki, w butach chlupała woda. Wprawdzie byłam ubrana przeciwdeszczowo, i nawet parasol miałam, ale szalone wietrzysko połamało mi go zaraz na początku, szłam więc moknąc i zachłystując się deszczem i wiatrem. Och, jak bardzo marzyła mi się wtedy peleryna przeciwsztormowa.
Na widok łabędzi aż łzy mi się w oczach zakręciły, ale o nich napiszę kiedy indziej. Teraz zamieszczę niektóre fotki znad Jeziora Garda, które zrobiłam przy różnej pogodzie, o brzasku, albo po wschodzie słońca. Oto i one:




























Jezioro Garda, zdjęcie satelitarne.



Addio Lago di Garda!
Arrivederci al prossimo anno... a meno che...
 

HKCz 
28.05.2013