Niedawno w TV zobaczyłam Niemieckiego
Doga Arlekina i od razu przypomniał mi się mój Jocker. Mój
wspaniały bodyguard. Trochę więc powspominam. Ale zanim zacznę,
króciutko wspomnę tylko co to za rasa. Otóż Niemiecki Dog,
jak sama jego nazwa wskazuje, został wyhodowany w Niemczech (od 1880
r.). Początkowo jako pies bojowy i do polowania. Obecnie hodowany
jest jako pies obronny oraz jako pies-towarzysz. Są to bardzo
przyjazne psy i mocno przywiązane do właściciela. Lubią dzieci.
Szkoda tylko, że żyją tak krótko. Jako ciekawostkę dodam, że, w
tamtym czasie, wielkim miłośnikiem tej rasy był kanclerz niemiecki
Otto von Bismarck. Do Polski psy te także z czasem
dotarły. Eugeniusz Bodo - znany polski aktor przedwojenny - był
właścicielem Doga Arlekina (zdjęcie poniżej).
Z Jockerem często jeździłam do
Polski. Na zdjęciu w tle Pływalnia Szkoły
Mistrzostwa Sportowego,
w której pracowałam.
Codziennie wędrówki z Jockerem były
fantastyczne. Z nim nigdy niczego nie
się nie bałam. Zawsze mnie
bronił. Zwłaszcza przed pijanymi osobnikami lub
naćpanymi. Nie
znosił ich. Na odległość ich wyczuwał, warczał na nich
i głową
odpychał mnie na bok.
Mój Bodyguard sprawdza, czy jestem.
Lubił być w Polsce, bo czuł, że
cała moja Rodzinka za nim przepada. Lubił
też pierogi, którymi wszyscy go raczyli.
Och, te pierogi! Właśnie dostaje kolejnego.
Zanim zapadł w głęboki sen, układał
się zawsze w pozycji embrionalnej.
Delikatne łaskotki go usypiały.
Był bardzo spokojnym i cierpliwym
psem. Lubił się z nami bawić. Lubił też
przebieranki. Spokojnie
siedział na kanapie, albo na kolanach (co wręcz uwielbiał)
i
czekał aż się go w coś ubierze.
Mój kochany Gawrosz. :D
Jedyne czego nie lubił, to wody.
Starał się trzymać od niej z daleka. Nigdy
nie pływał. A kiedy ja weszłam do wody, był bardzo niezadowolony. Stał na brzegu,
i nie
spuszczając mnie z oka, co rusz szczekał na mnie. To zdjęcie też z Polski. Jocker
pilnuje mnie szczególnie.
Najlepiej, kiedy na materacu pływałam. Ale tylko blisko brzegu, inaczej
szczekał na mnie jak szalony.
O, to Jocker uwielbiał. Długie wędrówki po lesie. Cośmy się razem
nawędrowali, to
nasze.
Tu też w Polsce. Jocker siedzi mi na kolanach. Zawsze tak siadał. Zdjęcie
mało wyraźne, ale widać jak
Jocker, w oczekiwaniu na kelnerkę z miską wody,
siedzi mi na
kolanach. Taki siad mu wystarczył. Był zadowolony, kiedy pupę
posadził.
- Pani poszła... siusiu. Trzeba mieć
ją na oku. ;)
Ulubiona pozycja. Siad na
kanapie.
Tak zapakowani jeździliśmy do Polski.
Na granicy, jak były jeszcze kontrole, miałam
wspaniałe. WOP-iści,
albo Celnicy, chcąc skontrolować moje auto, otwierali klapę
bagażnika i... jeszcze szybciej ją zamykali, każąc mi natychmiast
jechać dalej. :D
A tu jedne z odwiedzin w naszym
mieszkaniu w Polsce. Córce się
wówczas
przypomniało, że w 1981 r., jako małe dzieci, przez
pewnego smutnego
pana nie mogli oglądnąć Teleranka. Stąd ten Jej
kolaż.
O, w opisie strzeliła byka, ale niech tam...
Arlekin Eugeniusza Boda wabił się
Sambo. Ponoć szybko zaczął być tak samo
rozpoznawalny jak jego
pan. Miał wstęp do wszystkich restauracji i kawiarni razem
z panem.
Wtedy jeszcze psy tej rasy miały obcinane uszy i ogon. Na szczęście
zrezygnowano z tej okrutnej praktyki już lata temu.
Teraz mi pozostały tylko wspomnienia
po moim kochanym Jockerze. Wspominam go
zawsze z rozrzewnieniem. A
kiedy tylko gdzieś zobaczę psa tej rasy, reaguję
z zachwytem.
Nawet koło rzeźby nie mogę przejść obojętnie.
HKCz
8.02.2017