niedziela, 27 maja 2018

Niemiecki Dog Arlekin - mój bodyguard 

Niedawno w TV zobaczyłam Niemieckiego Doga Arlekina i od razu przypomniał mi się mój Jocker. Mój wspaniały bodyguard. Trochę więc powspominam. Ale zanim zacznę, króciutko wspomnę tylko co to za rasa. Otóż Niemiecki Dog, jak sama jego nazwa wskazuje, został wyhodowany w Niemczech (od 1880 r.). Początkowo jako pies bojowy i do polowania. Obecnie hodowany jest jako pies obronny oraz jako pies-towarzysz. Są to bardzo przyjazne psy i mocno przywiązane do właściciela. Lubią dzieci. Szkoda tylko, że żyją tak krótko. Jako ciekawostkę dodam, że, w tamtym czasie, wielkim miłośnikiem tej rasy był kanclerz niemiecki Otto von Bismarck. Do Polski psy te także z czasem dotarły. Eugeniusz Bodo - znany polski aktor przedwojenny - był właścicielem Doga Arlekina (zdjęcie poniżej). 


Z Jockerem często jeździłam do Polski. Na zdjęciu w tle Pływalnia Szkoły 
Mistrzostwa Sportowego, w której pracowałam.   


Codziennie wędrówki z Jockerem były fantastyczne. Z nim nigdy niczego nie 
się nie bałam. Zawsze mnie bronił. Zwłaszcza przed pijanymi osobnikami lub 
naćpanymi. Nie znosił ich. Na odległość ich wyczuwał, warczał na nich 
i głową odpychał mnie na bok.   



Mój Bodyguard sprawdza, czy jestem.


Lubił być w Polsce, bo czuł, że cała moja Rodzinka za nim przepada. Lubił 
też pierogi, którymi wszyscy go raczyli.  






Och, te pierogi! Właśnie dostaje kolejnego.


Zanim zapadł w głęboki sen, układał się zawsze w pozycji embrionalnej. 
Delikatne łaskotki go usypiały.


Był bardzo spokojnym i cierpliwym psem. Lubił się z nami bawić. Lubił też 
przebieranki. Spokojnie siedział na kanapie, albo na kolanach (co wręcz uwielbiał)
i czekał aż się go w coś ubierze.   



Mój kochany Gawrosz. :D



Jedyne czego nie lubił, to wody. Starał się trzymać od niej z daleka. Nigdy
 nie pływał. A kiedy ja weszłam do wody, był bardzo niezadowolony. Stał na brzegu, 
i nie spuszczając mnie z oka,  co rusz szczekał na mnie. To zdjęcie też z Polski. Jocker 
pilnuje mnie szczególnie. 



Najlepiej, kiedy na materacu pływałam. Ale tylko blisko brzegu, inaczej 
szczekał na mnie jak szalony.



O, to Jocker uwielbiał. Długie wędrówki po lesie. Cośmy się razem 
nawędrowali, to nasze. 



Tu też w Polsce. Jocker siedzi mi na kolanach. Zawsze tak siadał. Zdjęcie 
mało wyraźne, ale widać jak Jocker, w oczekiwaniu na kelnerkę z miską wody, 
siedzi mi na kolanach. Taki siad mu wystarczył. Był zadowolony, kiedy pupę posadził. 



- Pani poszła... siusiu. Trzeba mieć ją na oku. ;)  



Ulubiona pozycja. Siad na kanapie.  



Tak zapakowani jeździliśmy do Polski. Na granicy, jak były jeszcze kontrole, miałam 
wspaniałe. WOP-iści, albo Celnicy, chcąc skontrolować moje auto, otwierali klapę 
bagażnika i... jeszcze szybciej ją zamykali, każąc mi natychmiast jechać dalej. :D  



A tu jedne z odwiedzin w naszym mieszkaniu w Polsce. Córce się wówczas 
przypomniało, że w 1981 r., jako małe dzieci, przez pewnego smutnego 
pana nie mogli oglądnąć Teleranka. Stąd ten Jej kolaż. 
O, w opisie strzeliła byka, ale niech tam...
 


Arlekin Eugeniusza Boda wabił się Sambo. Ponoć szybko zaczął być tak samo
 rozpoznawalny jak jego pan. Miał wstęp do wszystkich restauracji i kawiarni razem 
z panem. Wtedy jeszcze psy tej rasy miały obcinane uszy i ogon. Na szczęście 
zrezygnowano z tej okrutnej praktyki już lata temu.



Teraz mi pozostały tylko wspomnienia po moim kochanym Jockerze. Wspominam go 
zawsze z rozrzewnieniem.  A kiedy tylko gdzieś zobaczę psa tej rasy, reaguję 
z zachwytem. Nawet koło rzeźby nie mogę przejść obojętnie.  

HKCz
8.02.2017