W zeszłą
niedzielę nasza stała grupa wędrowców ;) znów udała się nad
Dunaj. Tym razem powędrowaliśmy jeszcze bardziej w górę rzeki, do
Doliny Górnego Dunaju w gminie Beuron. Dolina ta rozciąga się na
pięknie zielonym terenie, otoczonym skałami wapiennymi, i jest
oddalona od tej części Dunaju, modrego Dunaju (w okolicach
Sigmaringen), jaką odwiedziliśmy tydzień wcześniej (LINK
<kliknij) o jakieś 20 km w górę rzeki. Czyli już tylko 40 km
od jej źródeł.
Ostatni raz
byliśmy na tym terenie dokładnie 2 lata temu. Oczywiście opisałam
tę naszą wędrówkę, oto LINK. Jednak tym razem powędrowaliśmy
nie na wschód - z biegiem Dunaju, jak wtedy, a w stronę przeciwną,
czyli na zachód - pod prąd rzeki.
Miło i
wesoło nam się wędrowało. Pogoda była wprost wymarzona na taką
wędrówkę. Poniżej pokłosie fotograficzne z tej wędrówki. Tutaj
zamieszczam jednak tylko niektóre fotki, więcej fotek, równie
ciekawych, a może nawet i bardziej, można oglądnąć na moim blogu
fotograficznym. Link do niego podaję na końcu wpisu.
I wędrowcy
poszli... gęsiego.
Wędrowiec
Beuroński podpowiada… Aby pięknie
żyć,
trzeba wędrować.
Po drodze
zobaczyliśmy w oddali ogromny Klasztor Benedyktyński założony
w
1863r. Tam tradycja życia klasztornego sięga IX w.
Na wapiennych
skałach majaczą różne wieże widowiskowe.
W skałach
ogromne pieczary zapraszają do wejścia.
Na tej skale
widać znane w okolicy Schronisko dla Młodzieży.
Dunaj wije
się cichutko w przepięknym, zielonym anturażu.
Wszędzie
dookoła zieleń, piękna, soczysta. Nic więc dziwnego, że Dunaj
ma tutaj szmaragdowy kolor.
Uwaga,
„bliskie spotkanie 3 stopnia”!
Ale całkiem
miłe okazało się być to spotkanie, nasi bracia mniejsi są
bardzo
dobrze ułożeni.. ;)
Wreszcie
woda! Pańcie pozwoliły... No to chlup! Wędrowiec
Aramis
natychmiast wskoczył do rzeki.
Aramis od
szczeniaka uwielbia pływać. Każdy akwen wykorzystuje
ochoczo by
sobie popływać.
Na wprost
widać schronisko dla wędrowców. Jest tam także Gastätte, czyli
gospoda, gdzie można sobie odpocząć w drodze oraz napić się i
zjeść coś dobrego.
My zjedliśmy po kawałku pysznego sernika.
Po chwilowym
wypoczynku w gospodzie, ruszyliśmy dalej.
Po drodze
podziwialiśmy także miejscowe zwierzęta. Z kilkoma końmi się
nawet pobawiliśmy. Aramis mniej, bo kopnął go… nie, nie koń,
prąd
z pastucha elektrycznego. Za bardzo się spoufalał na
początku. ;)
Pojęcia nie
mam, co to za chrząszcz stanął nam na drodze. Jest piękny,
nakrapiany złotem.
Jeśli kogoś zainteresowały moje
zdjęcia z wędrówki po Dolinie Górnego Dunaju, zapraszam na mój
blog fotograficzny. Tam można oglądnąć wszystkie zdjęcia - we
właściwej kolejności. Oto LINK.
HKCz
25.05.2014.