poniedziałek, 14 maja 2018

Pomrów nie taki straszny jak go ogrodnicy malują

(z cyklu: „Niezwykłość Natury”)


Jaki pomrów każdy widzi…
Nikt go nie lubi, wielu nienawidzi.
Ale pomrów ma to w nosie
i myśli ino o własnym losie.

Mało się pisze o pomrowach, więcej się mówi, ale niestety najczęściej z obrzydzeniem. Dlatego postanowiłam o nich troszeczkę napisać. ;) Także pokazać. Tu niewiele, ale na blogu fotograficznym więcej. Kto kocha naturę, to i pomrowy polubi. Także i inne ślimaki. W końcu to ślimaki szybciej od człowieka pełzały po Planecie Ziemia. Kto tu jest więc intruzem? ;)

Pomrów jest największym ślimakiem nagim w naszym klimacie. Osiąga długość do 20 cm. Nie dość, że nagi, to jeszcze jest bezdomny, bidulka, bo nie wytwarza zewnętrznej muszli jak winniczki.

Jest zaliczany do gatunków inwazyjnych, szkodliwych. W uprawach rolnych, szczególnie w szklarniach, może wyrządzać duże szkody. Natomiast w naturalnym środowisku nie ma wrogów, którzy mogliby redukować jego populację. Bo i po co? Leśnicy go lubią, gdyż oprócz zdrowych, jadalnych grzybów, zjada także trujące, a przede wszystkim martwą materię organiczną, a to już wielki pożytek z nich.

Pomrów rozmnaża się w dość dziwny sposób. Jest obojnakiem i jest jajorodny. Może się więc rozmnażać samodzielnie. Jednak zwykle szuka za drugim osobnikiem i dochodzi między nimi do zapłodnienia krzyżowego. Zdjęcia z takiego właśnie aktu prokreacji zamieściłam na blogu fotograficznym.


Pomrów, to zatwardziały nudysta.
Na plażę nudystów jeździ do Ystad.
Prężąc mięśnie, paraduje tam ochoczo,
Jest przekonany, że wygląda uroczo. ;)


Jedyne co mi się u pomrowów nie podoba, to ich kanibalizm. Zdjęcia z tego barbarzyńskiego aktu też zamieściłam na blogu fotograficznym.

Tam też można zobaczyć wiele innych zdjęć tych sympatycznych i pożytecznych skądinąd stworzonek. Oto LINK 
Kto się jednak ich brzydzi, klikać w link nie powinien. ;)

HKCz
5.052014