Jak co roku,
od 20 lat, w Albstadt odbył się (12 lipca) Rowerowy Maraton Górski,
Bike-Marathon. Wzięli w nim udział zawodowi kolarze górscy z wielu
krajów świata, ale także i amatorzy.
Tym razem
jednak nie o maratonie dla dorosłych będę pisać, a o maratonie
dla dzieci i młodzieży, który też co roku, ale dzień wcześniej,
odbywa się na ulicach naszego miasta. W maratonie biorą udział
młodzi kolarze z różnych miejscowości, zrzeszeni w Bike-Klubach.
Maraton
przebiegał z podziałem na różne grupy wiekowe, od 6 do 18 roku
życia. Mnie najbardziej interesowała oczywiście grupa ośmiolatków,
siłą rzeczy, startował w niej mój najmłodszy Wnuczek.
Oto nasz
kolarz!
Wjeżdża
akurat na miejsce startu. Trochę jest stremowany,
ale nic dziwnego,
to jego pierwszy raz.
Coraz więcej
kolarzy gromadzi się w pobliżu miejsca startu.
Rodzinka-kibiców
w komplecie.
Kolarze robią
małą rozgrzewkę dookoła miejsca startu.
Ostatnie
pocieszenia i porady rodzicielskie.
Kolarze
wjeżdżają na start.
Tu jeszcze
ostatnie wskazówki trenerów i…
…odliczanie:
fünf, vier, drei, zwei, wystrzał!
Ruszyli!
O
rany! A to ci wywrotka na starcie!!!
Serce mi
stanęło na moment, ale na szczęście Wnuczek całkiem nie upadł.
Wszyscy kolarze wnet się pozbierali i dziarsko ruszyli za peletonem.
Pierwsi
kolarze zbliżają się do mety.
Mój Wnuczek
jest szósty.
Pod
gołębnikiem kolarze w kolejce czekają po odbiór nagród
i
koszulek „Finisher”.
Kolejna grupa
kolarzy, tym razem 10-latków, przygotowuje się do startu.
…I poszli!
Pierwsi
10-letni kolarze zbliżają się do mety.
Na miejscu
startu, i mety zarazem, gromadzi się dużo widzów. Ciągle
też
dojeżdżają nowe grupy starszych kolarzy, których start dopiero
nastąpi.
I znów
kolejna grupa kolarzy szykuje się do startu.
Start!
Ruszyli z kopyta… to jest, z pedałów, chciałam powiedzieć. ;)
A oto
najmłodszy zwycięzca w swojej grupie, 6-latni Maxymillian.
Uśmialiśmy
się z niego, bo wjechał na metę i momentalnie się
zatrzymał, po czym się
rowerkiem odwrócił, i na samej mecie,
dumny jak paw, czekał na kolejnych,
ale przecież „gorszych” od
siebie kolarzy.
Wnuczek w
zdobytej koszulce „Finisher”.
Mina Wnuczka
świadczy o tym, że nie za bardzo był zadowolony ze swojego wyniku.
Liczył na lepszy. Jest faworytem w swojej grupie w naszym mieście.
Pewnie gdyby nie ta wywrotka kilku kolarzy na starcie, która go na
chwilę zablokowała, zająłby lepsze miejsce.
Ale co tam
miejsce. Wytłumaczyliśmy mu, że nie ma co się martwić, bo i tak
świetnie jechał i wszyscy bardzo, ale to bardzo dumni jesteśmy z
niego. Podziałało. Potem była już tylko radość. W końcu to
jego pierwszy maraton kolarski w życiu.
A jest też
przecież jeszcze i piłkarzem (bramkarzem) w tutejszym Klubie
Piłkarskim, bierze także udział w Zawodach Narciarskich, i jakby
tego było mało - gra na gitarze w Szkole Muzycznej.
Czasami się
zastanawiam, skąd on ma tyle siły na te wszystkie swoje pasje. Bo
że to są jego pasje, to pewne. Sam sobie wybrał dziedziny sportu,
które chce trenować, i instrument, na którym chce grać, i na
wszystkie zajęcia zawsze pędzi z wielką radością.
HKCz
14.07.2014.