(z cyklu: „Niezwykłość Natury”)
W Albstadt,
w mieście w którym mieszkam, w minioną środę znów zadrżała
ziemia. Trzęsienie ziemi tym
razem osiągnęło siłę 2,9 st. w skali Richtera.
Nie było więc tragiczne w skutkach i szkód
materialnych do tej pory nie odnotowano żadnych. Jeśli zaś chodzi
o szkody psychiczne, to z pewnością nie jeden obywatel miasta i
okolic takowych doznał, bo też trzęsienie ziemi do
przyjemności nie należy.
A ja do
wczoraj nawet nie wiedziałam, że przeżyłam trzęsienie ziemi. I
to już kolejne. I bardzo dobrze, przynajmniej zaoszczędziłam sobie
stresu. Nieświadomość bywa czasami błogosławieństwem.
W momencie
kiedy trzęsienie ziemi miało miejsce, ja akurat odbierałam przez
okno bio-warzywa od Bauer`a (rolnika), jakie w każdą środę mi
dostarcza. A tu nagle, jak nie huknie raz po razie, jak nie dmuchnie
rozedrganym powietrzem, mało nam skrzynia z warzywami z rąk nie
wyleciała. Najpierw oczywiście się wystraszyliśmy, ale po chwili
buchnęliśmy śmiechem, psiocząc w żartach na żołnierzy, że tym
razem przesadzili z ćwiczeniami na pobliskim poligonie wojskowym.
Co to
naprawdę było, dopiero w radiu usłyszałam. Epicentrum trzęsienia
ziemi oddalone było jakieś 10 km od miejsca, gdzie mieszkam. A tam
ludzie bardzo byli przestraszeni. Wiem, bo czytałam w Internecie
komentarze niektórych osób tam mieszkających. Porównywali je do
potwornego hałasu zbyt szybko jadącej kawalkady ciężarówek,
które nagle zaczęły uderzać w ściany budynków. Inni z kolei,
podobnie jak ja z Bauer`em, podejrzewali o przesadę żołnierzy,
którzy od kilku dni ćwiczyli na działach na poligonie.
Na szczęście
nic złego się nie stało. Mam nadzieję, że wtórnych wstrząsów
nie będzie. Muszę się jednak do podobnych,
ewentualnych wstrząsów przyzwyczaić, gdyż miasto nasze leży w
strefie sejsmicznej. Przedostatnie trzęsienie ziemi, jakie tu
przeżyłam (na szczęście też nieświadomie), miało miejsce
22.03.2003 r., a miało siłę o wiele większą, bo aż 4,5 stopnia
w skali Richtera i narobiło trochę szkód. W niektórych budynkach
popękały szyby i pospadały dachówki.
Jak ja tamto
trzęsienie ziemi przeżywałam, też pojęcia nie miałam, co to
takiego. Pamiętam, że stałam wtedy w kuchni przy stole i obierałam
sobie jabłko. Nagle jak coś nie łomotnie, potwornie głośno i
przeciągle, jakby się dom walił. Wyrwałam z kuchni w tak szalonym
tempie, że nawet nie zdążyłam poczuć, czy coś się zatrzęsło.
Przeleciałam przez przedpokój, i wpadając do pokoju roboczego,
jednym susem wyskoczyłam przez otwarte - na szczęście - drzwi, do
ogrodu. Na szczęście, bo nie wiem, czy w tym potwornym przerażeniu
i tempie, nie wyrwałabym drzwi z futrynami. Kiedy znalazłam się
już w ogrodzie, nagle zobaczyłam, że mam na nogach pantofle
domowe. No to jak to tak?! W ogrodzie w domowych pantoflach? Dla
pedantki to szok! A ja jestem niepoprawną pedantką. Niewiele
myśląc, wpadłam z powrotem do pokoju i porwałam buty ogrodowe,
stojące przy drzwiach... i ponownie wyleciałam na ogród.
Zszokowana, trzęsąc się na całym ciele, zmieniłam obuwie, po
czym klapłam na trawę i zaczęłam się zastanawiać, co też to
mogło być. (Muszę przyznać, że ta moja wolta - z butami w tle -
urosła do rangi anegdoty, z której moi bliscy do dziś się śmieją,
ja zresztą też). Moje zastanawianie się nie trwało jednak długo.
Wnet odzyskałam rezon, odwaga we mnie wstąpiła, i zaczęłam
biegać dookoła domu, sprawdzając czy aby w całości stoi. Kiedy
robiłam już drugie okrążenie, usłyszałam nagle głos mojego
sąsiada z przeciwka. Tubylca.
- Pani
Halszko, a cóż to pani tak biega dookoła? - spytał rechocząc. -
Niech się pani nie martwi, naszym domom nic nie grozi, wytrzymają
trzęsienie ziemi nawet o sile 7,5 stopnia w skali Richtera. Tak są
budowane.
- To to
było trzęsienie ziemi?! - wykrzyczałam pytanie jeszcze bardziej
wystraszona.
- A co
pani myślała, że wojna?! - jeszcze głośniej zarechotał sąsiad.
Sama już
nie wiem, co ja wtedy myślałam, ale że to może być trzęsienie
ziemi, to z pewnością ani mi na myśl nie przyszło. Bo i skąd,
skoro trzęsienia ziemi jeszcze nigdy nie przeżyłam. Teraz już
trochę wiem, co to znaczy.
Sprawdziłam
w Internecie jakie trzęsienie ziemi było tutaj w ostatnich latach
najgroźniejsze, no i doczytałam się, że 3.08.1978 r. o
magnitudzie 5,7 stopnia w skali Richtera. Wtedy odnotowano bardzo
dużo strat. Wiele domów popękało, wiele dróg
zapadło się głęboko. Brrr...! Okropność! Gdybym wtedy
wiedziała, że to trzęsienie ziemi… rany, to bym chyba... no,
przynajmniej po buty nie wracała do domu.
Mam wielką
nadzieję, że nasze domy rzeczywiście są solidnie budowane i
wytrzymają każde trzęsienie ziemi… I jeszcze większą nadzieję,
że kolejne trzęsienie ziemi już tak szybko nie nastąpi, bo też
takie piekielne huki i telepania, wcale nie są zabawne.
Albstadt w
dzisiejszej odsłonie.
HKCz
6.12.2013.