(z cyklu: „Niezwykłość Natury”)
Jesień
trwa. Trwa pięknie. Wprawdzie ze złotojesiennej przechodzi już w
brunatną, ale i w takiej szacie jej do twarzy. Pogoda dopisuje.
Temperatura ciągle dodatnia. A jak już się zdarzy przymrozek w
nocy, rankiem szybko mija.
Oby taka
pogoda trwała jak najdłużej. Choć zima ma także wiele uroków, i
nawet ją lubię, to jednak w odpowiednim czasie i nie za długą.
Już nawet nie z powodu ciągłego odśnieżania, ale z powodu
ubierania się na cebulkę. Rany, tyle roboty z tym ubieraniem przed
wyjściem z domu! Ale na szczęście mam tak tylko wtedy, kiedy
wychodzę do miasta. Bo do lasu, ubieram się tylko w legginsy,
T-shirt i kurtkę puchową z kapturem. I jeszcze nigdy nie zmarzłam,
w największe nawet mrozy. Wręcz przeciwnie, najczęściej wracam do
domu spocona… i zawsze rześka.
No
dobrze, nie będę narzekać, bo póki co, pogoda jest piękna (no,
przynajmniej tu gdzie mieszkam), więc ciągle mogę sobie spokojnie
biegać albo spacerować po lesie, wdychać cudowne zapachy jesieni i
uwieczniać ją w różnej szacie.
Zapraszam na
ostatni tego roku romantyczny
spacer
wśród
złotojesiennych drzew:
***
Na chłodne
wieczory:
Gdy
się ogień na kominku pali,
Lubię grzać się przy jego płomieniu...
I w przekwitłej młodości wspomnieniu
Odgrzebywać te iskry błyszczące,
Co tryskają z płomienistej fali
I znikają w ciemnościach gasnące...
Lubię grzać się przy jego płomieniu...
I w przekwitłej młodości wspomnieniu
Odgrzebywać te iskry błyszczące,
Co tryskają z płomienistej fali
I znikają w ciemnościach gasnące...
(Adam Asnyk)
HKCz
(11.11.2012.)