wtorek, 15 maja 2018

Smutna wędrówka po Oświęcimskiej Rezydencji Śmierci


Książka, którą kupiłam dla swoich Wnuków na terenie Obozu 
Koncentracyjnego. Celowo wybrałam tę w jęz. niemieckim, by mogły 
pokazać ją w szkole.

Jak już wspominałam w poprzednim wpisie, moja Wnuczka jeszcze długo przed wyjazdem do Polski zaplanowała sobie zwiedzić Obóz Koncentracyjny w Oświęcimiu. Chciała na własne oczy zobaczyć co hitlerowskie Niemcy zrobiły ludzkości w czasie II wojny światowej. Przyznam szczerze, że ani jej rodzicom, ani mnie, nie podobały się jej plany. Tłumaczyliśmy jej, że jest jeszcze za młoda (ma 12 lat) i za wrażliwa na takie potworne widoki. Że potem może mieć koszmarne sny. Na stronie internetowej Obozu Koncentracyjnego przeczytaliśmy jej nawet, że dzieciom poniżej 14 roku życia zwiedzanie Obozu jest niewskazane, mieliśmy nadzieję, że to w końcu do niej dotrze. Ale nie, nie dotarło. Ba, okazało się wręcz, że to był nasz błąd, bo wtedy ona uczepiła się słowa „niewskazane” i dopiero zaczęła nam dziury w brzuchach wiercić, twierdząc, że „niewskazane” nie znaczy zabronione… (poniekąd to logiczne, co nie?). Mówiła, że jest już na tyle duża (hihihi…! fakt, jak na swój wiek jest nawet bardzo duża, ma już 170 cm wzrostu), by zrozumieć wszystko co zobaczy, bo i tak już trochę wie z książek i z naszych opowiadań co tam się działo. Że jest już zupełnie gotowa na takie widoki, i że w ogóle i w szczególe… i że chce Obóz chce zwiedzić… i basta!

Co było robić? Trzeba było jechać i pokazać jej to miejsce. Miejsce, najbardziej nieludzkiego traktowania ludzi w historii.

Z drugiej strony, trzeba przyznać (co też słusznie zauważył mój bratanek, który pojechał z nami do Oświęcimia wraz ze swoją żoną), że to nawet chwalebne, iż moja wnuczka już w tak młodym wieku interesuje się losami Polski. Że ma taką wewnętrzną potrzebę i takie to dla niej ważne, by na własne oczy zobaczyć to makabryczne miejsce jakim jest Obóz Zagłady w Oświęcimiu.

Ona sama też ciągle powtarzała, że to zwłaszcza miejsce chce zobaczyć, bo jako Polka, w której płynie też i krew niemiecka i francuska (po ojcu), musi zobaczyć jakimi bestiami byli Niemcy dla Polaków oraz innych Narodów w czasie II wojny światowej. Że chciałaby też swoje doświadczenia ze zwiedzania Oświęcimskiego Obozu Śmierci przekazać potem swojej klasie gimnazjalnej na lekcji historii.

Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, przed wejściem na teren Obozu Koncentracyjnego 
była straszliwa kolejka. Czekaliśmy 1,5 godziny, by móc wejść do środka.


Wnuczka wcale się nie nudziła. Pomaszerowała zaraz na skwer przed 
budynkami Obozu Koncentracyjnego.



Czas oczekiwania wykorzystała na oglądanie wystawy z Powstania 
Warszawskiego.


Zanim przekroczyliśmy bramę Obozu, wybrałyśmy przewodnika niemieckojęzycznego, by Wnuczka mogła wszystko dokładniej zrozumieć. Dołączyłyśmy też do grupy Niemców. Byli w różnym wieku, ale najwięcej było starszych osób. Muszę przyznać, że przez całą wędrówkę po Obozie wszyscy byli bardzo skoncentrowani. W milczeniu wsłuchiwali się w słowa przewodnika i mieli bardzo smutne twarze. Niektóre kobiety co rusz ocierały płynące po policzkach łzy.



Brama z szyldem o treści: „Arbeit macht frei” (oczywiście jest to 
już tylko kopia) stanęła przed nami otworem.


Weszliśmy. Ja fotografowałam wszystko tylko z zewnątrz. Wnuczka zaś wszędzie, zwłaszcza wewnątrz. Ja nie mogłam. Wszystko, co było wewnątrz, omiatałam tylko wzrokiem, a już wiszące w pomieszczeniach ogromne billboardy, na których pokazane były dzieci, zupełnie omijałam. Widoku cierpiących dzieci nie mogę znieść. 

Pamiętałam, że kiedy jako dwudziestoparolatka pierwszy raz byłam w Obozie, to te obrazki tak mną wstrząsnęły, że tym razem wolałam na nie już nie patrzeć. Wystarczająco przygnębiały mnie słowa naszego przewodnika.

Wnuczka szła krok w krok za przewodnikiem, mimo iż można go było słyszeć w każdym miejscu. Mówił przecież przez mikrofon, a my mieliśmy słuchawki na uszach. Ja szłam przeważnie na końcu grupy, ale ciągle przyglądałam się Wnuczce. Widziałam, że dzielnie wszystko znosi. Czasami do niej podeszłam, czasami ona do mnie, o coś zapytała i znów podbiegła do przewodnika. Było widać, że wszystkimi zmysłami chłonie to co ją otacza. Oczy miała smutne, ale opuścić Obozu nie chciała. Pytałam ją o to parę razy.






Kiedy opuszczałyśmy Obóz, Wnuczka ze łzami w oczach powiedziała:
- Widziałam wszystko, wszystko słyszałam, ale dalej nie umiem sobie wyobrazić, jak to możliwe, aby ludzie mogli być takimi bestiami. A że to byli Niemcy, to już w ogóle… - w końcu się rozpłakała i wtuliła we mnie.

HKCz
23.08.2014