Książka,
którą kupiłam dla swoich Wnuków na terenie Obozu
Koncentracyjnego. Celowo wybrałam tę w jęz. niemieckim, by mogły
pokazać ją w szkole.
Koncentracyjnego. Celowo wybrałam tę w jęz. niemieckim, by mogły
pokazać ją w szkole.
Jak już
wspominałam w poprzednim wpisie, moja Wnuczka jeszcze długo przed
wyjazdem do Polski zaplanowała sobie zwiedzić Obóz Koncentracyjny
w Oświęcimiu. Chciała na własne oczy zobaczyć co hitlerowskie
Niemcy zrobiły ludzkości w czasie II wojny światowej. Przyznam
szczerze, że ani jej rodzicom, ani mnie, nie podobały się jej
plany. Tłumaczyliśmy jej, że jest jeszcze za młoda (ma 12 lat) i
za wrażliwa na takie potworne widoki. Że potem może mieć
koszmarne sny. Na stronie internetowej Obozu Koncentracyjnego
przeczytaliśmy jej nawet, że dzieciom poniżej 14 roku życia
zwiedzanie Obozu jest niewskazane, mieliśmy nadzieję, że to w
końcu do niej dotrze. Ale nie, nie dotarło. Ba, okazało się
wręcz, że to był nasz błąd, bo wtedy ona uczepiła się słowa
„niewskazane” i dopiero zaczęła nam dziury w brzuchach wiercić,
twierdząc, że „niewskazane” nie znaczy zabronione… (poniekąd
to logiczne, co nie?). Mówiła, że jest już na tyle duża
(hihihi…! fakt, jak na swój wiek jest nawet bardzo duża, ma już
170 cm wzrostu), by zrozumieć wszystko co zobaczy, bo i tak już
trochę wie z książek i z naszych opowiadań co tam się działo.
Że jest już zupełnie gotowa na takie widoki, i że w ogóle i w
szczególe… i że chce Obóz chce zwiedzić… i basta!
Co było
robić? Trzeba było jechać i pokazać jej to miejsce. Miejsce,
najbardziej nieludzkiego traktowania ludzi w historii.
Z drugiej
strony, trzeba przyznać (co też słusznie zauważył mój bratanek,
który pojechał z nami do Oświęcimia wraz ze swoją żoną), że
to nawet chwalebne, iż moja wnuczka już w tak młodym wieku
interesuje się losami Polski. Że ma taką wewnętrzną potrzebę i
takie to dla niej ważne, by na własne oczy zobaczyć to makabryczne
miejsce jakim jest Obóz Zagłady w Oświęcimiu.
Ona sama też ciągle powtarzała, że to zwłaszcza miejsce chce zobaczyć, bo
jako Polka, w której płynie też i krew niemiecka i francuska (po
ojcu), musi zobaczyć jakimi bestiami byli Niemcy dla Polaków oraz
innych Narodów w czasie II wojny światowej. Że chciałaby też swoje
doświadczenia ze zwiedzania Oświęcimskiego Obozu Śmierci
przekazać potem swojej klasie gimnazjalnej na lekcji historii.
Kiedy
przyjechaliśmy na miejsce, przed wejściem na teren Obozu
Koncentracyjnego
była straszliwa kolejka. Czekaliśmy 1,5 godziny, by móc wejść do środka.
była straszliwa kolejka. Czekaliśmy 1,5 godziny, by móc wejść do środka.
Wnuczka wcale
się nie nudziła. Pomaszerowała zaraz na skwer przed
budynkami Obozu Koncentracyjnego.
budynkami Obozu Koncentracyjnego.
Czas
oczekiwania wykorzystała na oglądanie wystawy z Powstania
Warszawskiego.
Warszawskiego.
Zanim
przekroczyliśmy bramę Obozu, wybrałyśmy przewodnika
niemieckojęzycznego, by Wnuczka mogła wszystko dokładniej
zrozumieć. Dołączyłyśmy też do grupy Niemców. Byli w różnym
wieku, ale najwięcej było starszych osób. Muszę przyznać, że
przez całą wędrówkę po Obozie wszyscy byli bardzo
skoncentrowani. W milczeniu wsłuchiwali się w słowa przewodnika i
mieli bardzo smutne twarze. Niektóre kobiety co rusz ocierały
płynące po policzkach łzy.
Brama z
szyldem o treści: „Arbeit macht frei” (oczywiście jest to
już tylko kopia) stanęła przed nami otworem.
już tylko kopia) stanęła przed nami otworem.
Weszliśmy.
Ja fotografowałam wszystko tylko z zewnątrz. Wnuczka zaś wszędzie,
zwłaszcza wewnątrz. Ja nie mogłam. Wszystko, co było wewnątrz,
omiatałam tylko wzrokiem, a już wiszące w pomieszczeniach ogromne
billboardy, na których pokazane były dzieci, zupełnie omijałam.
Widoku cierpiących dzieci nie mogę znieść.
Pamiętałam,
że kiedy jako dwudziestoparolatka pierwszy raz byłam w Obozie, to
te obrazki tak mną wstrząsnęły, że tym razem wolałam na nie już
nie patrzeć. Wystarczająco przygnębiały mnie słowa naszego
przewodnika.
Wnuczka szła
krok w krok za przewodnikiem, mimo iż można go było słyszeć w
każdym miejscu. Mówił przecież przez mikrofon, a my mieliśmy
słuchawki na uszach. Ja szłam przeważnie na końcu grupy, ale
ciągle przyglądałam się Wnuczce. Widziałam, że dzielnie
wszystko znosi. Czasami do niej podeszłam, czasami ona do mnie, o
coś zapytała i znów podbiegła do przewodnika. Było widać, że
wszystkimi zmysłami chłonie to co ją otacza. Oczy miała smutne,
ale opuścić Obozu nie chciała. Pytałam ją o to parę razy.
Kiedy
opuszczałyśmy Obóz, Wnuczka ze łzami w oczach powiedziała:
- Widziałam
wszystko, wszystko słyszałam, ale dalej nie umiem sobie wyobrazić,
jak to możliwe, aby ludzie mogli być takimi bestiami. A że to byli
Niemcy, to już w ogóle… - w końcu się rozpłakała i wtuliła
we mnie.
HKCz
23.08.2014