Wiosna
trwa już cały miesiąc, mimo to, zieleni tyle co kot napłakał. A
tak bardzo marzy mi się już wiosna zielona, pachnąca, radosna.
Skoro więc wiosna - w pełnej krasie - ciągle każe na siebie
czekać, trzeba samemu sobie jakoś radzić. I właśnie dlatego
wybrałam się wczoraj z Aramisem do lasu, aby sfotografować sobie
trochę leśnych kwiatuszków, cobym później mogła je sobie na
ekranie komputera powiększone oglądać… i choć oko nacieszyć.
Weszliśmy
do lasu wczesnym rankiem. Szło nam się bardzo przyjemnie. Las ma
taki swój specyficzny, cudowny zapach o porannej porze.
Na początku szliśmy głównym
duktem.
Po chwili jednak zeszliśmy z
duktu i weszliśmy w głąb lasu. Tam miałam nadzieję znaleźć
jakieś ładne kwiatuszki i je sobie uwiecznić.
W głębi lasu rzeczywiście
znalazłam trochę różnych kwiatów, sfotografowałam je i szukałam
dalej. Idąc ciągle przed siebie, rozglądałam się
dookoła. Aramis szczęśliwy biegał sobie swobodnie, raz za mną,
raz przede mną. Czasami szedł równo ze mną. W końcu tak bardzo
się zamyśliłam, że przestałam się rozglądać. Nawet już nie
pamiętam o czym tak intensywnie myślałam. Nagle usłyszałam
szczekanie Aramisa za moimi plecami. Odwróciłam się natychmiast i
zobaczyłam, że biegnie w moim kierunku. Gdy już do mnie dobiegł,
zaskomlał cichutko i położył mi się pod nogami. Zdziwiło mnie
to. Ale wnet dziwić się przestałam, bo nagle, jakieś 2 metry
przed sobą, zobaczyłam przepaść. Aż mi się z lekka w głowie
zakręciło na ten widok. Położyłam się i podczołgałam na skraj
przepaści, by zrobić kilka zdjęć.
Na
zdjęciu to tak może nie widać, ale w rzeczywistości przepaść
ma
chyba co najmniej 20 m.
Aramis
ciągle leżał na ziemi i mnie obserwował. Nie skomlał już, bo
go… hihihi!... uspokajałam, że nic mi się nie stanie, że tylko
zrobię zdjęcia i już zawracamy. Potem specjalnie zeszłam w dół,
aby tę przepaść sfotografować.
Robi
wrażenie, co nie?
Wycieczka po lesie w
poszukiwaniu kwiatuszków była udana. Na szczęście, dzięki
kochanemu Aramiskowi, w przepaść nie spadłam, i w ogóle nic mi
się nie stało, a kwiatków sobie sfotografowałam bez liku.
Oto niektóre z nich:
HKCz
(22.04.2012.)