Przy
realizacji kolejnego pomysłu mojej Córki na aranżację ogrodu tym
razem nie obyło się bez ciężkiego sprzętu budowlanego. No, może
nie aż tak ciężkiego, ale budowlanego z pewnością. Córce
zamarzyło się wyodrębnione,
fajne miejsce
na grilla
i ognisko, ot, taki
grillowo-ogniskowy zakątek. Sama ni jak pomysłu swego zrealizować
nie mogła, zamówiła więc specjalistyczną Firmę Ogrodniczą.
Firma, licząca 3 sztuki chłopa, zjawiła się w terminie i
natychmiast zabrała się za robotę.
Kiedy
przybyłam do Córki, aby zobaczyć jak firmie idzie robota,
załamałam się. Tak bardzo przeraził mnie widok, jaki tam
zastałam. Ogród od ulicy po sam dom był cały zryty gąsienicami
maszyn budowlanych. Trawa zorana totalnie.
Smutno
mi się zrobiło. Powiedziałam Córce, że podziwiam jej odwagę, że
dla kaprysu dała sobie zdewastować tak piękny ogród. Właściwie
to nie odwagę a głupotę miałam na myśli, i przyznam szczerze,
byłam zła na Córkę. Nie trwałam na szczęście zbyt długo w
takim stanie totalnego zdegustowania i złości, gdyż Córka, widząc
moją minę, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do szefa firmy.
A on z uśmiechem wyjaśnił mi, że oni zawsze wszystkie szkody po
sobie naprawiają, zrytą ziemię walcują i zasiewają nową trawę.
No to trochę lżej mi się zrobiło na sercu... Bo ja bardzo lubię
Córki ogród, o wiele bardziej nawet niż swój. Po takim szefowskim
zapewnieniu, spokojniej już mogłam przyglądać się pracy
fachmanów.
Nie
znam się zbytnio na pracach budowlanych, mimo to, zaobserwowałam,
że chłopaki prace wykonywali solidnie. Z pełnym oddaniem,
sumiennością i
dokładnością...
i na wesoło. Najpierw koparką wykopali dziury w ziemi pod palenisko
i kamienną ławę, następnie zasypali je żwirem, ubili specjalnym,
okropnie hałasującym ubijakiem, i wyrównali walcem, a potem
układali już ciężkie głazy i kafarem wbijali je mocno w żwir.
Pewnie też i umocnili je czymś, ale już tego nie widziałam, bo
nie obserwowałam ich przez cały dzień. Przyszłam znów na drugi
dzień, aby popodziwiać ich dzieło końcowe.
A
oto kilka obrazeczków
z
przebiegu prac Firmy Ogrodniczej - realizującej
kolejny pomysł
Córki na aranżację ogrodu.
Arbeiter
Kai dziarskim krokiem maszeruje do swojej
hałaśliwej
maszyny.
Szef
Martin ze swoim drugim pracownikiem w osobie osobistego
Schwiegervater`a (teścia) - czekają na kolejną partię kamieni.
Spory
głaz szybuje już w powietrzu... i tak po kolei wszystkie głazy
trafiły na miejsce wiadomego przeznaczenia.
Firma
Ogrodnicza pracowała aż huczało! Półtora szychty... i praca była
wykonana.
A
oto dzieło Firmy Ogrodniczej.
Jeszcze
tylko żeliwny ruszt założyć na palenisko i można
grillować... albo po prostu posiedzieć przy ognisku.
Niech
no tylko nowa trawka urośnie, a będzie pięknie...
użytecznie
przede wszystkim.
Po
dokładnych oględzinach końcowego dzieła Firmy Ogrodniczej oraz
wypiciu popołudniowej kawy, jak i umówienia się na sobotniego
grilla, opuściłam moje dziatki. Zabierały się akurat za koszenie
pozostałych połaci
trawy, tych niezdewastowanych przez maszyny budowlane.
Córka
zasuwa z kosiarką jak mały traktorek. Wnuczek, nieodrodny
synuś
mamusi, nie inaczej... tyle że jego kosiarka mniej prawdziwa.
Zadowolona,
że wszystko jest OK, i ucieszona z perspektywy sobotniego
grillowania, potuptałam po schodach ogrodu i udałam się
do
swojego domu.
Firma
Ogrodnicza się spisała... Trawka szybko urosła.
Sobota
wieczorem...
Było
grillowanie, było ognisko... i było wspaniale!
Jednak
ta moja Córcia miała wspaniały pomysł z tym
grillowo-ogniskowym
zakątkiem w ogrodzie.
Na
zabawy ogrodowe pomysłów też
nigdy
za wiele.
HKCz
2.09.2011