wtorek, 10 kwietnia 2018

Pomysłów na aranżację ogrodu ciąg dalszy

Przy realizacji kolejnego pomysłu mojej Córki na aranżację ogrodu tym razem nie obyło się bez ciężkiego sprzętu budowlanego. No, może nie aż tak ciężkiego, ale budowlanego z pewnością. Córce zamarzyło się wyodrębnione, fajne miejsce na grilla i ognisko, ot, taki grillowo-ogniskowy zakątek. Sama ni jak pomysłu swego zrealizować nie mogła, zamówiła więc specjalistyczną Firmę Ogrodniczą. Firma, licząca 3 sztuki chłopa, zjawiła się w terminie i natychmiast zabrała się za robotę.

Kiedy przybyłam do Córki, aby zobaczyć jak firmie idzie robota, załamałam się. Tak bardzo przeraził mnie widok, jaki tam zastałam. Ogród od ulicy po sam dom był cały zryty gąsienicami maszyn budowlanych. Trawa zorana totalnie.
Smutno mi się zrobiło. Powiedziałam Córce, że podziwiam jej odwagę, że dla kaprysu dała sobie zdewastować tak piękny ogród. Właściwie to nie odwagę a głupotę miałam na myśli, i przyznam szczerze, byłam zła na Córkę. Nie trwałam na szczęście zbyt długo w takim stanie totalnego zdegustowania i złości, gdyż Córka, widząc moją minę, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do szefa firmy. A on z uśmiechem wyjaśnił mi, że oni zawsze wszystkie szkody po sobie naprawiają, zrytą ziemię walcują i zasiewają nową trawę. No to trochę lżej mi się zrobiło na sercu... Bo ja bardzo lubię Córki ogród, o wiele bardziej nawet niż swój. Po takim szefowskim zapewnieniu, spokojniej już mogłam przyglądać się pracy fachmanów.

Nie znam się zbytnio na pracach budowlanych, mimo to, zaobserwowałam, że chłopaki prace wykonywali solidnie. Z pełnym oddaniem, sumiennością i dokładnością... i na wesoło. Najpierw koparką wykopali dziury w ziemi pod palenisko i kamienną ławę, następnie zasypali je żwirem, ubili specjalnym, okropnie hałasującym ubijakiem, i wyrównali walcem, a potem układali już ciężkie głazy i kafarem wbijali je mocno w żwir. Pewnie też i umocnili je czymś, ale już tego nie widziałam, bo nie obserwowałam ich przez cały dzień. Przyszłam znów na drugi dzień, aby popodziwiać ich dzieło końcowe.

A oto kilka obrazeczków
z przebiegu prac Firmy Ogrodniczej - realizującej 
kolejny pomysł Córki na aranżację ogrodu.


Arbeiter Kai dziarskim krokiem maszeruje do swojej
hałaśliwej maszyny.


Szef Martin ze swoim drugim pracownikiem w osobie osobistego 
Schwiegervater`a (teścia) - czekają na kolejną partię kamieni.


Spory głaz szybuje już w powietrzu... i tak po kolei wszystkie głazy 
trafiły na miejsce wiadomego przeznaczenia.

Firma Ogrodnicza pracowała aż huczało! Półtora szychty... i praca była wykonana.

A oto dzieło Firmy Ogrodniczej.


Jeszcze tylko żeliwny ruszt założyć na palenisko i można 
grillować... albo po prostu posiedzieć przy ognisku.


Niech no tylko nowa trawka urośnie, a będzie pięknie...
użytecznie przede wszystkim.

Po dokładnych oględzinach końcowego dzieła Firmy Ogrodniczej oraz wypiciu popołudniowej kawy, jak i umówienia się na sobotniego grilla, opuściłam moje dziatki. Zabierały się akurat za koszenie pozostałych połaci trawy, tych niezdewastowanych przez maszyny budowlane.


Córka zasuwa z kosiarką jak mały traktorek. Wnuczek, nieodrodny 
synuś mamusi, nie inaczej... tyle że jego kosiarka mniej prawdziwa.


Zadowolona, że wszystko jest OK, i ucieszona z perspektywy sobotniego 
grillowania, potuptałam po schodach ogrodu i udałam się
do swojego domu.


Firma Ogrodnicza się spisała... Trawka szybko urosła.

Sobota wieczorem...


Było grillowanie, było ognisko... i było wspaniale!
Jednak ta moja Córcia miała wspaniały pomysł z tym
grillowo-ogniskowym zakątkiem w ogrodzie. 


Na zabawy ogrodowe pomysłów też 
nigdy za wiele.

HKCz
2.09.2011