środa, 11 kwietnia 2018

Szczur, jako zwierzę domowe


Za czasów mojego dzieciństwa, nigdy bym nie pomyślała, że dzieci będą kiedyś hodować szczury w domu. Szczury miały wtedy bardzo złą reputację. Dzisiaj się okazuje, że popularność szczurów, jako towarzyszących zwierząt domowych, stale wzrasta. Że są to wspaniali towarzysze codziennego życia.

Jednak wielu ludzi ma ciągle jeszcze uprzedzenia do szczurów. Nic w tym dziwnego, wszak dzikie szczury uważane są za groźne szkodniki. I z tego przede wszystkim powodu, niektórzy wszystkie już szczury traktują z jednakową niechęcią.
Przyznaję, że ja sama też takowe uprzedzenia przez długie lata miałam. Nawet w wieku dorosłym, kiedy to mój nastoletni wówczas Syn, pewnego pięknego dzionka, przytargał do domu czarnego szczura imieniem Gerard (sam go tak nazwał... nie będę jednak zdradzać dlaczego). Kupił go sobie w sklepie zoologicznym (za własne kieszonkowe) w proteście na moje ociąganie się z kupnem psa. Myślałam, że zbzikuję z obrzydzenia. Rany, szczur w domu?! To mi się w pale nie mieściło. Ależ zła byłam na Syna. Nie chciałam Gerarda widzieć, tym bardziej dotykać.

Pamiętam jak zaraz na początku bytności nowego lokatora w naszym domu, kiedy to powoli zaczęłam już tolerować jego obecność, stojąc przy kuchence, przygotowywałam jakiś posiłek, nagle... ni stąd, ni zowąd, poczułam jak mi coś włazi na ramię... Łooo matko... ratuj!... szczur! Spanikowałam okropnie i narobiłam wrzasku na cały dom. Nie, nie ze strachu, z obrzydzenia. Fuj...! Najbardziej brzydził mnie ogon Gerarda. Okazało się, że to moje głupiutkie Synczysko (czyt. kochane) celowo stanęło sobie cichcem za moimi plecami, by Gerard mógł zeskoczyć sobie na moje ramię. Tak Syn próbował uczyć mnie „miłości” do Gerarda. Po pewnym czasie polubiłam jednak tego szczurka Gerarda. Pewnie dlatego, że nie miałam wyjścia, bo kiedy Syn wyjechał na wakacje, ktoś się nim musiał zająć. Więc się zajmowałam. Najlepiej jak umiałam... Dla mojego Synka kochanego.

Doszłam wtedy do wniosku, że udomowione szczury bardzo różnią się od swoich dzikich przodków, jak psy od wilków. Są to zwierzęta bardzo czyste i pielęgnujące swą sierść podobnie jak koty. Poczytałam też stosowną lekturę na ich temat. Na regale w pokoju Syna, tuż obok klatki Gerarda, pyszniła się książką pt. „Szczury, inteligentne zwierzęta domowe”. Z książki tej dowiedziałam się, że szczury zostały udomowione już ponad 100 lat temu i ich popularność, jako towarzyszących zwierząt domowych, ciągle wzrasta. W niektórych krajach zwierzęta te wyparły nawet popularne chomiki. Szczury, podobnie jak inne gatunki gryzoni utrzymywanych przez człowieka, są to zwierzęta czyste, spokojne i łatwe w pielęgnacji. Mają jednak pewne cechy charakterystyczne, odróżniające je od innych gatunków. Po pierwsze, są o wiele bardziej inteligentne i potrafią nauczyć się różnorodnych sztuczek. Podobnie jak psy i koty reagują na swoje imię i przybiegają na zawołanie. Mogą także reagować na wiele innych słów. Po drugie, szczury są zwierzętami socjalnymi, uwielbiają przebywać w towarzystwie opiekuna i niemal „proszą się” o wypuszczenie z klatki w celu wspólnej zabawy lub chociażby pogłaskania. Te czułe zwierzęta bardzo lubią, gdy drapie się je po głowie, a niektóre mogą lizać rękę opiekuna jak psy. Są bardzo skore do zabaw.

Aha, dla tych, co są przewrażliwieni (podobnie jak ja kiedyś byłam) na punkcie długiego, gołego szczurzego ogona (chociaż w rzeczywistości jest on pokryty krótkimi włoskami i ma gładką, jedwabistą strukturę), wyhodowano już odmianę bezogonową, tzw. manx. Co to naukowcy też nie wymyślą! Nie wiem czy to dobrze dla szczurów... Może i tak.
Największym mankamentem posiadania szczura domowego jest jego stosunkowo krótkie życie. Trwa ono mniej więcej 2-2,5 roku, ale niektóre osobniki dożywają nawet 5-6 lat. Odpowiednia dieta i opieka weterynaryjna są najlepszymi sposobami na przedłużenia życia podopiecznemu.

Szczury nie są zwierzętami wyłącznie klatkowymi i muszą mieć możliwość zażywania ruchu poza nią. Nie chodzi tu tylko o ćwiczenia fizyczne, ale także o umożliwienie im wszechstronnego rozwoju inteligencji i charakteru. Można się z nimi świetnie bawić, np. w chowanego, albo obserwować jego zabawne błazeństwa.

Te inteligentne zwierzątka domowe podziwiać mogę u Syna. Kupił swojemu Synowi dwie samiczki. Nazwali je: Pidi i Midi. Za kilka dni miałam je mieć pod swoją opieką, ponieważ Syn z rodzinką mieli wyjechać na urlop do Kroacji, ale okazało się, że urlop ich stanął pod znakiem zapytania. Dlaczego? A no dlatego, że kilka dni temu mój Wnuczek wyrżnął na hulajnodze i... złamał sobie nogę. W szpitalu założono mu gips na 4 tygodnie. Syn wprawdzie nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji co do wyjazdu, ale myślę, że z gipsem jechać nad Adriatyk to niezbyt wygodne dla Wnuczka. Zobaczymy! Ja się nie wtrącam.

A oto kilka fotek Pidi i Midi....
na wybiegu w ich ulubionym miejscu, czyli w łazience.


Midi lubi skakać po zagipsowanej nodze Wnuczka.


Pidi woli zaś bidet, sama na niego wskakuje... i czeka na wodę.


Natura ciągnie szczura do... kanału.
Pidi, to typ podróżniczki. Jest też specjalistką od ucieczek.

Syn mówił, że ona zawsze szuka możliwości do ucieczki i lubi się chować. Znając jej zapędy, Syn pozaklejał wszystkie możliwe dziury i dziureczki w łazience, ale nie przewidział, że jeszcze i pod bidetem jakoweś dziurki są. Dowiedział się akurat podczas mojej wizyty, kiedy to Pidi tam wlazła i za czorta nie chciała wyleźć.


Pidi, choć zawsze momentalnie reagowała na wołanie po imieniu... i przybiegała, tym razem trzeba było długo ją wołać i prosić...
Kiedy Wnuczek wyciągnął ją w końcu z zakamarków bidetu, a Syn na nią nakrzyczał za nieposłuszeństwo, pobiegła bidula do kąta, i stała tam bez ruchu... obrażona.

Wnuczek poprosił mnie o jakiś wierszyk na cześć swoich ulubionych szczurków. No to coś skrobnęłam:

Pidi i Midi,
To dwa milutkie szczurki,
Mają piękne futerka,
I ostre pazurki.

Wesołe są bardzo,
Bawią się ochoczo,
Higieną nie gardzą,
Śpią grzecznie nocą.

Jedzonka lubią różniste,
Pałaszują - co dają,
Są szczęśliwe zaiste...
W przyjaźni z Pańciem trwają.

HKCz
(7.06.2011.)