niedziela, 15 kwietnia 2018

Ostatnie kwiaty tej jesieni

Lato tego roku odchodziło wyjątkowo leniwie. O swojej porze, kiedy był jego czas, było różne. Często bardzo kapryśne. Ale kiedy nadszedł czas na zwijanie podwojów, jakoś odwidziało mu się je zwijać i odejść po prostu. My oczywiście na to... jak na lato!
U nas cały wrzesień był piękny. Słoneczko na błękitnym niebie w pełnej krasie codziennie rzucało na ziemię cieplutkimi promieniami. Temperatura grubo ponad 20 st. W niektórych dniach nawet 30. Deszczowych dni było dwa, może trzy. Do tej pory, choć to już połowa października, codziennie jest bardzo słonecznie i ciepło.
Ale czy to normalne? Wiem, wiem, anomalia pogodowe zdarzają się często. Dwa lata temu na przykład o tej samej porze była już straszna zima... i jaka niebezpieczna. Pisałam o tym we wpisie pt. ”Mam jeszcze... żyć”Naprawdę mało nie zginęłam w pierwszym ataku zimy. Stąd ten tytuł.

W tym roku zaś taka pogoda, jak gdyby lato ciągle trwało. No, przynajmniej tu, gdzie mieszkam. Jakaś pogodowa enklawa chyba u nas. Mam tylko nadzieję, że zima nie da nam się zbytnio we znaki. Zwłaszcza z ogromną ilością śniegu, jak to było w ostatnich latach. Ale co tam będę się zastanawiać i na zapas przejmować. Na pogodę i tak nie mamy wpływu. Póki co, rozkoszuję się piękną, słoneczną pogodą... tak jakby jeszcze latem... i podziwiam piękne ciągle jeszcze kwiatuszki w ogrodach i na parapetach okien, u mnie, i nie tylko.

Oto niektóre z nich... ku pokrzepieniu serc
w szaroburych dniach jesieni.












HKCz
(19.10.2011)