poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Na tle nieba


Bardzo lubię spoglądać w niebo. I robię to bardzo często. Mam tak od dziecka. I nie tylko ja. Pisałam o tym już kiedyś we wpisie pt.: „A niebo nad nami...”Wspomniałam tam także o swojej zabawnej przygodzie z niebem w tle. Zabawnej z perspektywy czasu.

Tak do końca, to ja sama nie wiem, czego to ja na niebie wypatruję. Ale na pewno niczego złego. Wypatruję czegoś ciekawego. O, hihihi...! chociażby tego lata wypatrzyłam na niebie coś naprawdę szczególnego. Otóż pewnej pięknej, gwiaździstej nocy byłam u Córki, „pracowałam” jako Babysitter (starszyzna poszła na koncert), no i kiedy tak ciężko „pracując” leżałam sobie na leżaku w ogrodzie, na niebie nagle zobaczyłam... UFO. Tak, tak, UFO. Proszę się nie śmiać! Mknęło jak szalone po niebie od zachodu na wschód. Było kształtu dużej kuli i miało bardzo intensywne żółte światło. Niestety, nagrać go nie zdążyłam, bo zanim złapałam za komórkę, znikło za horyzontem. Miało zawrotną szybkość. Kiedy moja Córka z Zięciem wrócili do domu i im o tym opowiedziałam, śmiali się ze mnie, nie dając wiary moim obserwacjom. Nie przejęłam się jednak ich podśmiewajkami, bo też samej było mi trudno uwierzyć w to, co zobaczyłam. Jednak na drugi dzień w Radio ZET usłyszałam, że w nocy nad Polską zaobserwowano dziwne zjawisko. Jakiś świetlisty obiekt poruszający się po niebie z ogromną szybkością. Ha, no to już zaczęłam wierzyć, że moje oczęta mnie nie zawiodły. Przecież mówiłam, że to „coś” gnało na wschód.

Dzisiaj akurat przeglądałam fotki w swoich przyrodniczych albumach i stwierdziłam, że mam bardzo dużo fotek - właśnie na tle nieba. Nie robię ich specjalnie, jakoś same mi tak zawsze wychodzą. Pewnie dlatego, że lubię niebo i już nawet podświadomie ustawiam się w kierunku nieba, jak roślinka... A może tylko mój aparat tak ustawiam? Tak czy siak, jednego jestem pewna, kocham niebo, kocham bezmiar wszechświata.

Po oglądnięciu zawartości moich albumów przyrodniczych naszła mnie ochota na pokazanie niektórych moich fotek na tle nieba. Co ciekawe, niektóre z tych fotek same się zrobiły. Znaczy się pstryknęły mi się niechcący. Bardzo lubię te moje „fotki samorodki”, jak je nazywam. Nigdy ich nie kasuję, ponieważ przy mojej bogatej wyobraźni zawsze coś ciekawego na nich widzę.

Oto moje fotki na tle nieba...
Nie będę jednak zdradzać, które to „fotki samorodki”, a które ustawione. Dla mnie wszystkie coś znaczą, wszystkie pobudzają moją wyobraźnię.

O, chociażby ta fotka... jeleń na rykowisku - jak nic!


Z kolei do tych dwóch fotek tego samego dębu wyobraźnia nawet nie jest potrzebna... fotki mówią same za siebie.




A inne, a jest ich sporo, o czym mówią? Mnie mówią wiele. 
























HKCz
(30.11.2011.)