I
znów jestem rok starsza. Czy mnie to martwi? Przyznam szczerze, że
nie. Może dlatego, że ciężaru lat jeszcze nie czuję. Nic a nic!
Cały czas mi się wydaje, że jestem taka sama... No, przynajmniej
wtedy, kiedy do lustra nie patrzę. Pewnie też dlatego, ostatnimi
laty lustra omijam szerokim łukiem. Patrzę w nie tylko tyle, ile
trzeba, coby na przykład nie wyjść z domu potarganą jak ostatnia fleja, albo, co gorsza, z jakąś plamą gdzieś, czy też z rozmazanym
makijażem.
Przyjęcie
urodzinowe, a właściwie urodzinowo-imieninowe, miałam wspaniałe.
Mój Syn razem ze mną. Już wspominałam o tym, że Syna urodziłam
sobie w prezencie urodzinowo-imieninowym i to dopiero od tamtej pory
dzień ten polubiłam
(<kliknij, jeśli masz ochotę poczytać).
Kiedy
zbliżała się godz. 16-ta, i miałam już wszystko ugotowane,
upieczone, i przygotowane na przyjęcie, usłyszałam nagle ostry i
baaaardzo przeciągły dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć, ale
nikogo przed drzwiami nie było. Pobiegłam więc do kuchni, by
zaglądnąć przez okno, ale tam też nikogo nie zobaczyłam. Co
jest, pomyślałam, ktoś sobie ze mną pogrywa, czy jaka
choinka? Zniesmaczona pobiegłam raz jeszcze do drzwi wejściowych.
Otwieram, a tu nagle zza winkla wyłania się cała moja ośmioosobowa
czeredka z kwiatami i prezentami oraz śpiewem na ustach: - „Sto
lat, sto lat, niech żyje mama, babcia nam...”. Na całe gardła, na całą ulicę, darła się, o pardon, chciałam powiedzieć - śpiewała, ta moja kochana czeredka.
Dostałam
masę prezentów od Dzieci i Wnuczków, a wśród nich,
najważniejszy: wymarzona, porządna cyfrówka. Ha, teraz to dopiero
będę mogła pstrykać fajne zdjątka. O wiele lepsze, niż moją
starą cyfrówką, uszkodzoną od częstego fotografowania słońca.
Ależ się cieszę... choby głupi!
Wczoraj
pół dnia uczyłam się mojej nowej cyfrówki. Przestudiowałam całą
instrukcję w załączonej do aparatu broszurce. W Internecie także
pogrzebałam, by zdobyć dodatkowe informacje na jej temat. Mam
nadzieję, że pojęłam wszystko jak trzeba. Dzisiaj wyruszam już
na próbne zdjęcia w plener. Ależ jestem podekscytowana.
A
oto dwie próbne fotki zrobione moim prezencikiem przez mój dozgonny
prezent urodzinowo-imieninowy, czyli mojego Syna.
Uwagaaa...
dmucham!... Aaa pfuuuuu następny roczku!
A
nie myśl sobie, że się tobą martwię, wręcz przeciwnie, jestem
szczęśliwa, że zmieniłeś cyferkę... że na wyższą, pal
sześć!... ważne, że jej w kościach jeszcze nie czuję.
Nawet
i Backs`a sobie strzeliłam ... a co!
Za
piwem wprawdzie nie przepadam, ale kiedy moja Córka zawołała: -
„Pij, pij, na zdrowie, cobyś nam długo żyła”, a moje dowcipne
Synczysko dodało: „I cobyś nam matka jak rodzynka nie wyschła”,
no to trza mi było wypić... Na takie dictum - mus!
A tu piękne bukiety róż, które dostałam od Dzieci, i które utrwaliłam
swoją nową cyfrówką.
swoją nową cyfrówką.
HKCz
3.07.2011