czwartek, 12 kwietnia 2018

Lecą latka, lecą...

I znów jestem rok starsza. Czy mnie to martwi? Przyznam szczerze, że nie. Może dlatego, że ciężaru lat jeszcze nie czuję. Nic a nic! Cały czas mi się wydaje, że jestem taka sama... No, przynajmniej wtedy, kiedy do lustra nie patrzę. Pewnie też dlatego, ostatnimi laty lustra omijam szerokim łukiem. Patrzę w nie tylko tyle, ile trzeba, coby na przykład nie wyjść z domu potarganą jak ostatnia fleja, albo, co gorsza, z jakąś plamą gdzieś, czy też z rozmazanym makijażem.

Przyjęcie urodzinowe, a właściwie urodzinowo-imieninowe, miałam wspaniałe. Mój Syn razem ze mną. Już wspominałam o tym, że Syna urodziłam sobie w prezencie urodzinowo-imieninowym i to dopiero od tamtej pory dzień ten polubiłam (<kliknij, jeśli masz ochotę poczytać).

Kiedy zbliżała się godz. 16-ta, i miałam już wszystko ugotowane, upieczone, i przygotowane na przyjęcie, usłyszałam nagle ostry i baaaardzo przeciągły dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć, ale nikogo przed drzwiami nie było. Pobiegłam więc do kuchni, by zaglądnąć przez okno, ale tam też nikogo nie zobaczyłam. Co jest, pomyślałam, ktoś sobie ze mną pogrywa, czy jaka choinka? Zniesmaczona pobiegłam raz jeszcze do drzwi wejściowych. Otwieram, a tu nagle zza winkla wyłania się cała moja ośmioosobowa czeredka z kwiatami i prezentami oraz śpiewem na ustach: - „Sto lat, sto lat, niech żyje mama, babcia nam...”. Na całe gardła, na całą ulicę, darła się, o pardon, chciałam powiedzieć - śpiewała, ta moja kochana czeredka.

Dostałam masę prezentów od Dzieci i Wnuczków, a wśród nich, najważniejszy: wymarzona, porządna cyfrówka. Ha, teraz to dopiero będę mogła pstrykać fajne zdjątka. O wiele lepsze, niż moją starą cyfrówką, uszkodzoną od częstego fotografowania słońca. Ależ się cieszę... choby głupi!

Wczoraj pół dnia uczyłam się mojej nowej cyfrówki. Przestudiowałam całą instrukcję w załączonej do aparatu broszurce. W Internecie także pogrzebałam, by zdobyć dodatkowe informacje na jej temat. Mam nadzieję, że pojęłam wszystko jak trzeba. Dzisiaj wyruszam już na próbne zdjęcia w plener. Ależ jestem podekscytowana.

A oto dwie próbne fotki zrobione moim prezencikiem przez mój dozgonny prezent urodzinowo-imieninowy, czyli mojego Syna.


Uwagaaa... dmucham!... Aaa pfuuuuu następny roczku!
A nie myśl sobie, że się tobą martwię, wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwa, że zmieniłeś cyferkę... że na wyższą, pal sześć!... ważne, że jej w kościach jeszcze nie czuję.


Nawet i Backs`a sobie strzeliłam ... a co!
Za piwem wprawdzie nie przepadam, ale kiedy moja Córka zawołała: - „Pij, pij, na zdrowie, cobyś nam długo żyła”, a moje dowcipne Synczysko dodało: „I cobyś nam matka jak rodzynka nie wyschła”, no to trza mi było wypić... Na takie dictum - mus!



A tu piękne bukiety róż, które dostałam od Dzieci, i które utrwaliłam 
swoją nową cyfrówką. 
 

HKCz
3.07.2011