Co roku,
gdzieś tak w połowie lutego, zaczynam wyczuwać nadchodzącą
wiosnę. I choć za oknem bywa różnie, czasem śnieżno, czasem
mroźno, czasem jedno i drugie, to ja i tak ją czuję. Nie
tylko nosem, całą sobą. A wyczuwam ją najlepiej oczywiście na
dworze.
Miło
jest czuć, ale jeszcze milej jest widzieć. Dlatego też w ostatnich
dniach szukam pierwszych wizualnych oznak wiosny. A szukam ich
wszędzie, poniższe fotki są tego wyrazem:
Pod
śniegiem jeszcze ich nie ma…
W
śniegu także nie…
Na
kominie też nie…
Na
dachu też nie…
W lesie też nie…
Na
ulicy, choć trochę zieloności i czerwoności jest, to jednak nie
są to
oznaki
wiosny…
Przydomowe kwiaty ciągle jeszcze otulone cieplutkim
płaszczykiem…
OK.,
przyznaję szczerze, że wizualnych oznak wiosny jeszcze nie
znalazłam, jednak rychłe jej nadejście nadal czuję, a póki co:
Hej,
na narty!
Piękna
pogoda jest dziś na dworze.
Trudno więc
nie być w dobrym humorze,
Śniegiem
prószyło przez całą noc...
Białego
puchu na dworze moc.
Hej, na
narty... hejże-ha!
Póki
piękna pogoda trwa!
Kto kocha
zimę, ten już wie,
Co dziś
będzie robił... i gdzie.
I my kochamy
zimowe uroki,
Zwłaszcza
narciarskie, bielusieńkie stoki.
Szus na
nartach... hejże-ha!
Póki
piękna pogoda trwa!
A póki co:
Wszystkiego
dobrego Wszystkim życzę...
Niech
każdy dzionek będzie radosny,
trzymajmy
się zdrowo… i byle do wiosny!
HKCz
(19.02.2012.)