środa, 18 kwietnia 2018

W poszukiwaniu oznak wiosny

Co roku, gdzieś tak w połowie lutego, zaczynam wyczuwać nadchodzącą wiosnę. I choć za oknem bywa różnie, czasem śnieżno, czasem mroźno, czasem jedno i drugie, to ja i tak ją czuję. Nie tylko nosem, całą sobą. A wyczuwam ją najlepiej oczywiście na dworze.
Miło jest czuć, ale jeszcze milej jest widzieć. Dlatego też w ostatnich dniach szukam pierwszych wizualnych oznak wiosny. A szukam ich wszędzie, poniższe fotki są tego wyrazem:

Pod śniegiem jeszcze ich nie ma…


W śniegu także nie…


 Na kominie też nie…

 Na dachu też nie…

W lesie też nie…

Na ulicy, choć trochę zieloności i czerwoności jest, to jednak nie są to
oznaki wiosny…



Przydomowe kwiaty ciągle jeszcze otulone cieplutkim
płaszczykiem…


OK., przyznaję szczerze, że wizualnych oznak wiosny jeszcze nie znalazłam, jednak rychłe jej nadejście nadal czuję, a póki co:


Hej, na narty!


Piękna pogoda jest dziś na dworze.
Trudno więc nie być w dobrym humorze,
Śniegiem prószyło przez całą noc...
Białego puchu na dworze moc.

Hej, na narty... hejże-ha!
Póki piękna pogoda trwa!


Kto kocha zimę, ten już wie,
Co dziś będzie robił... i gdzie.
I my kochamy zimowe uroki,
Zwłaszcza narciarskie, bielusieńkie stoki.

Szus na nartach... hejże-ha!
Póki piękna pogoda trwa!




A póki co:


Wszystkiego dobrego Wszystkim życzę...
Niech każdy dzionek będzie radosny,
trzymajmy się zdrowo… i byle do wiosny!

HKCz
(19.02.2012.)