I się poszło! Jak zwykle. Po świętach się poszło z jeszcze
większą ochotą. Wręcz z potrzeby się poszło... By „wylatać”
pochłonięte kalorie przy stole świątecznym i rozruszać
zasiedziałe kości. Ale się poszło przede wszystkim dlatego, by
ponapawać oczy, a także i nozdrza, cudowną, pachnącą, budzącą
się do życia przyrodą. Ech, ta kochana wiosna! I to z jej powodu
właśnie, ostatnio zasuwam do lasu niemalże codziennie. Wiosna
przecież tak krótko trwa.
Ze
mnie to taki leśny ludek już od dziecka. Miłość do lasu mam w
genach. I to pewnie dlatego, ciągnie mnie do lasu jak przysłowiowego
wilka... i nie ma rady! Bez lasu, bez tej ostoi zieleni, to ja bym
chyba szybko sczezła.
W
innych porach roku też często w lesie bywam. Przynajmniej trzy razy
w tygodniu. To taki wewnętrzny mus... I niech się wali, niech się
pali! Nie straszna mi też żadna pogoda. Uważam, że nie ma złej
pogody, złe może być tylko ubranie. A ubrania na pogodę wszelaką,
to ja mam bez liku. Hihihi! więcej niż na... bal. W bagażniku
mojego auta zawsze wożę choć po jednym ciuszku na różną pogodę.
Tak na wszelki wypadek.
Tu,
gdzie mieszkam, lasów jest bardzo dużo. Mieszkam w mieście leżącym
w pięknej, zalesionej kotlinie. (Pewnie już nieraz o tym
wspominałam). Żeby nie tracić czasu na dotarcie do lasu, spod domu
najczęściej wyjeżdżam autem. Dzisiaj też pojechałam.
Na
parkingu pod lasem zostawiłam auto i... hej ho, hej ho...!
No
coś takiego, jeszcze tylu ludzi tak wcześnie rano tu nie było. Są
tu 4 parkingi, i o dziwo, na każdym stoją auta. Pewnie po
świątecznym dolce far niente ludzie chcą się rozruszać i
wybiegać swoje grzeszki kaloryczne... Ale aż tylu?! Ach tak,
zapomniałam, że ciągle trwają jeszcze ferie wielkanocne.
No
to i ja ruszam! A co się będę szczypać...
Dukt
leśny aż się prosi, by oddech na nim tracić.
Za długo jednak dzisiaj nie
pobiegałam. Jakoś nie miałam ochoty. Trochę się tylko
pogimnastykowałam i zrobiłam stretching. Zamiast intensywnego
ruchu, wolałam spacerkiem pójść przez las i rozkoszować się
wiosenną przyrodą, a także uwieczniać ją.
A
oto kilka obrazeczków urokliwej, wiosennej przyrody.
Po
drodze poprzytulałam się chwilkę do swojego ulubionego
dębu... pstryknęłam sobie zdjątko, i poszłam dalej przez las.
dębu... pstryknęłam sobie zdjątko, i poszłam dalej przez las.
Kwiatuszki zawilca... w sam raz
na kamforę zawilcową.
A
to co za kwiatuszki...? Kto wie? Bo ja pojęcia nie mam.
A Pan
Brzechwa mówi, że:
"Dzik
jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły,
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka”
Dzik ma bardzo ostre kły,
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka”
???
Hihihi...!
ale nie ja, Panie Brzechwa. Ja dziki karmię. A tym razem zdrowo je
nakarmiłam. Nawrzucałam im do żarcia dużo różnych
poświątecznych różności... czyli to, co było w ich skrzyni. „W
ich”, tzn. w specjalnej, ustawionej przez leśniczego drewnianej
skrzyni z wiekiem, do której ludzie wrzucają resztki przywożonego
z domu jedzenia. Widać, że po świętach ludziom dużo jedzenia
zostało.
I
na tym dobrym uczynku, zakończyłam dzisiejszą wędrówkę po
lesie. Po przeszło dwóch godzinach wróciłam do domu.
W
moim przydomowym ogrodzie też mam piękną i pachnącą wiosnę.
Pachnie mi w
całym domu.
Złoty
deszcz ciągle pada... tj. kwitnie - na szczęście... Ha, nawet
jeden słoneczny promyczek udało mi się uchwycić.
jeden słoneczny promyczek udało mi się uchwycić.
Och,
cóż za zapach! Śliwa pokryła się już kwieciem... Jabłonie
dopiero zaczynają kwitnąć.
dopiero zaczynają kwitnąć.
A
to ogromne, bajeczne drzewo rośnie w ogrodzie mojej Córki.
Niestety,
za nic nie mogę sobie przypomnieć nazwy tego pięknie ukwieconego
drzewa... Może ktoś mi podpowie?
Ha,
a pod tym pięknym, bajecznym drzewem, wielka, bajeczna atrakcja...
Tegoroczną
wiosnę moje Wnuczki zapamiętają szczególnie...
Zajączek
wybudował im domek w ogródku... Huuurrraaa...! To się będzie
działo!
HKCz
25.04.2011