Dziwną
zimę mamy tego roku. Śniegu tyle, co kot napłakał. U nas, jak do
tej pory, zima dopiero trzy razy łaskawie atakowała, a śnieg za
każdym razem ledwie dwa dni poleżał… i było po śniegu. Bo
jakże miał się utrzymać, skoro temperatury cały czas plusowe. No
jak?
Dziwna
ta zima, bardzo dziwna. A ja przecież w górach mieszkam. No może
nie w aż tak wysokich górach, ale jednak. U nas w zimie śnieg był
zawsze. W zeszłym roku na przykład było go aż do przesady. Tyle
śniegu jeszcze nigdy nie widziałam. I jak długo leżał. W
Europie wszędzie było go pełno.. i też do przesady. To może
dlatego w tym roku prawdziwej zimy nigdzie nie ma? Może cały limit
śniegu, jaki Góra dla Europy przewidziała na dwa lata - spadł w
jednym roku. Kto wie! Może rzeczywiście tak jest.
Zaraz, a
co ja tu tak zimę krytykuję i plany Góry próbuję odgadnąć,
przecież zima kalendarzowa się ledwie co zaczęła. Może do marca
zdąży nam jeszcze pokazać na co ją stać? A niech pokaże. Byleby
zaś nie przesadziła. Przesady nikt nie lubi.
Póki
co, póki zima leniuchuje, zasuwam po lesie, po jego bezśnieżnych
drogach i bezdrożach… i jestem zadowolona.
Nasz
szczeniaczek Labradoodle pewnie też zadowolony… A jasne, że tak.
Przecież on o porach roku pojęcia nie ma. Jest na tym świecie
dopiero od 9 tygodni.
Przecież on o porach roku pojęcia nie ma. Jest na tym świecie
dopiero od 9 tygodni.
Inni
pewnie także są zadowoleni z bezśnieżnej zimy w lesie….
Widać
to na załączonych poniżej fotkach:
A
oto moje fotki bezśnieżnego lasu -
z grudnia`2011
i stycznia`2012.
- A ja osobiście śnieg „olewam”.
Jest, czy go
nie ma… a co mi tam!
Ważne, że
dobry nastrój mam… ;)
HKCz
(6.01.2012.)