U
nas dzisiaj święto, Christi Himelfahrt (tłum. - „Wniebowstąpienie
Pańskie”). W kalendarzu dzień ten zaznaczony jest na czerwono, a
co za tym idzie, jest dniem wolnym od pracy. Dla wszystkich. Bez
względu na wiarę, czy jej brak. Fajnie, nie?! Wolnego nigdy za
wiele. Korzystając z tej okazji, wybrałam się z moimi Wnuczkami na
wędrówkę po lesie. I to już od rana, zaraz po śniadaniu. Wnuczki
spały u mnie. Ich ”wapniakom” daliśmy wolne. Pojechali gdzieś
na nocny koncert rockowy.
Wnusie
były zachwycone. Lubią u mnie spać. Wędrować ze mną po lesie
także. Wnuczek, 5-letni brzdąc, tak bardzo się cieszył z naszej
wędrówki, że co rusz wyśpiewywał te oto słowa:
- Heut
ist so ein schöner Tag... la,
la, la, la, la! (tłum. - „Dzisiaj jest taki piękny dzień!”)
To
i ja z Wnuczką co rusz wtórowałyśmy mu ze śmiechem. Wnuczka raz
po niemiecku, raz po polsku, a ja tylko po polsku.
Wędrówka
była rzeczywiście wspaniała. Dużo rozmawialiśmy, momentami
śpiewaliśmy... i ciągle maszerując, uwiecznialiśmy co
piękniejsze okazy przyrody. Wnuczka swoim aparatem, a ja swoim.
Czasami Wnuczek pstrykał fotki, raz moim aparatem, raz
siostrzyczki.
A
oto malutki kalejdoskopik fotograficzny z naszej leśnej
wędrówki - z wierszowanym opisem.
wędrówki - z wierszowanym opisem.
Wierzcie
mi, ja kocham swoje miasto,
Choć
to nie polskie, i brzmi kanciasto,
I
choć nie tu moja ojcowizna...
Ale
tu jest mój dom, tu jest moja Ojczyzna.
W
obramowaniu dębu starego,
Widać
kawalątek miasta mojego.
Chyba
nikt z Was nie zaprzeczy,
Że
widoczek jest całkiem do rzeczy.
W
cieniu dębu posiedzieć, przyjemność wielka,
Że
trochę wysoko, to nic... to bagatelka!
Nachapać
się można jego pozytywnej energii,
I
pozbyć się dokuczliwej „Heuschnupfen Alergie”.
(hihihi!
czyli kataru siennego - tak mówi moja Wnusia... a ona wie co mówi...
katar sienny ma od 3 lat).
Kwiatuszki
bodziszka łąkowego,
Spoglądają
w obiektyw aparaciku mojego,
Co
rusz oczka do mnie puszczają,
I
jeden po drugim wdzięczne pozy przybierają.
Oooo...!
A to co takiego?
Pojęcia
nie mam nijakiego...
Ogromniaste
to takie niczym drzewo,
Porusza
liśćmi, raz w prawo, raz w lewo.
Bodziszek
czerwony przy polanie rośnie,
Do
wiatru ustawia listki i tańczy radośnie.
Ech,
ty bodziszku, dziwnie się nazywasz,
Czerwony
nie jesteś, a każesz się tak nazywać.
Ojejejejej...!
A cóż to takiego?
Czyżby
to był barszcz Sosnowskiego?
Lepiej
tę roślinę omijać szerokim łukiem,
Każdy
wie dlaczego, chyba że jest nieukiem.
W
spróchniałym pieńku drzewa,
Wre
praca... nikt nie ziewa...
To
rój mrówek buduje sobie mrowisko.
Lepiej
im nie przeszkadzać, i nie podchodzić blisko.
Ślimak,
ślimak, wystaw rogi,
Dam
ci sera na pierogi...!
Nie
chcesz? Twoja sprawa,
Pewnie
nie dla ciebie taka strawa.
A
co ty tam ślimaczku pałaszujesz?
Aha,
ty nie pałaszujesz, ty tylko smakujesz.
Ślimaczek
wie, co dobre dla niego,
I
za nic - na ser - nie zamieni tego.
Motylek
malutki w kolorze czerwieni,
W
promieniach słoneczka cudnie się mieni.
Ojej,
motylku, ale masz dreszcze...
Poczekaj,
nie odfruwaj, uwiecznię cię jeszcze!
HKCz
(3.06.2011.)