środa, 11 kwietnia 2018

Spotkanie z leśną przyrodą

U nas dzisiaj święto, Christi Himelfahrt (tłum. - „Wniebowstąpienie Pańskie”). W kalendarzu dzień ten zaznaczony jest na czerwono, a co za tym idzie, jest dniem wolnym od pracy. Dla wszystkich. Bez względu na wiarę, czy jej brak. Fajnie, nie?! Wolnego nigdy za wiele. Korzystając z tej okazji, wybrałam się z moimi Wnuczkami na wędrówkę po lesie. I to już od rana, zaraz po śniadaniu. Wnuczki spały u mnie. Ich ”wapniakom” daliśmy wolne. Pojechali gdzieś na nocny koncert rockowy.
Wnusie były zachwycone. Lubią u mnie spać. Wędrować ze mną po lesie także. Wnuczek, 5-letni brzdąc, tak bardzo się cieszył z naszej wędrówki, że co rusz wyśpiewywał te oto słowa:
- Heut ist so ein schöner Tag... la, la, la, la, la! (tłum. - „Dzisiaj jest taki piękny dzień!”)
To i ja z Wnuczką co rusz wtórowałyśmy mu ze śmiechem. Wnuczka raz po niemiecku, raz po polsku, a ja tylko po polsku.
Wędrówka była rzeczywiście wspaniała. Dużo rozmawialiśmy, momentami śpiewaliśmy... i ciągle maszerując, uwiecznialiśmy co piękniejsze okazy przyrody. Wnuczka swoim aparatem, a ja swoim. Czasami Wnuczek pstrykał fotki, raz moim aparatem, raz siostrzyczki.

A oto malutki kalejdoskopik fotograficzny z naszej leśnej 
wędrówki - z wierszowanym opisem.



Wierzcie mi, ja kocham swoje miasto,
Choć to nie polskie, i brzmi kanciasto,
I choć nie tu moja ojcowizna...
Ale tu jest mój dom, tu jest moja Ojczyzna.


W obramowaniu dębu starego,
Widać kawalątek miasta mojego.
Chyba nikt z Was nie zaprzeczy,
Że widoczek jest całkiem do rzeczy.


W cieniu dębu posiedzieć, przyjemność wielka,
Że trochę wysoko, to nic... to bagatelka!
Nachapać się można jego pozytywnej energii,
I pozbyć się dokuczliwej „Heuschnupfen Alergie”.
(hihihi! czyli kataru siennego - tak mówi moja Wnusia... a ona wie co mówi... katar sienny ma od 3 lat).


Kwiatuszki bodziszka łąkowego,
Spoglądają w obiektyw aparaciku mojego,
Co rusz oczka do mnie puszczają,
I jeden po drugim wdzięczne pozy przybierają.


Oooo...! A to co takiego?
Pojęcia nie mam nijakiego...
Ogromniaste to takie niczym drzewo,
Porusza liśćmi, raz w prawo, raz w lewo.


Bodziszek czerwony przy polanie rośnie,
Do wiatru ustawia listki i tańczy radośnie.
Ech, ty bodziszku, dziwnie się nazywasz,
Czerwony nie jesteś, a każesz się tak nazywać.


Ojejejejej...! A cóż to takiego?
Czyżby to był barszcz Sosnowskiego?
Lepiej tę roślinę omijać szerokim łukiem,
Każdy wie dlaczego, chyba że jest nieukiem.


W spróchniałym pieńku drzewa,
Wre praca... nikt nie ziewa...
To rój mrówek buduje sobie mrowisko.
Lepiej im nie przeszkadzać, i nie podchodzić blisko.


Ślimak, ślimak, wystaw rogi,
Dam ci sera na pierogi...!
Nie chcesz? Twoja sprawa,
Pewnie nie dla ciebie taka strawa.


A co ty tam ślimaczku pałaszujesz?
Aha, ty nie pałaszujesz, ty tylko smakujesz.
Ślimaczek wie, co dobre dla niego,
I za nic - na ser - nie zamieni tego.


Motylek malutki w kolorze czerwieni,
W promieniach słoneczka cudnie się mieni.
Ojej, motylku, ale masz dreszcze...
Poczekaj, nie odfruwaj, uwiecznię cię jeszcze!

HKCz
(3.06.2011.)