Pamiętam,
że już w dzieciństwie takie określenie często słyszałam. Coś
w tym jest. Tak myślę, bo moje dzieci są właśnie w czwartek
urodzone, i pracowite są bardzo. Tzn., żeby nie było wątpliwości,
ja je oboje w czwartki rodziłam.
W
ostatnią sobotę chciałam moim dzieciom zrobić niespodziankę i z
rana nagotowałam duży garnek grochówki. Podzieliłam ją potem na
dwa mniejsze garnki i ruszyłam najpierw do Syna (mieszka jakieś 200
m ode mnie), i proszę bardzo w jakiej „pracowitej” sytuacji go
zastałam:
Syn
nie spodziewając się mnie, na widok błysku flesza mojego
aparatu, aż się wzdrygnął.
aparatu, aż się wzdrygnął.
Zadowolona
z pracy Syna, ruszyłam do Córki. A i ją zastałam w podobnej
sytuacji. Proszę bardzo:
Córka
nie inaczej, także się mnie nie spodziewała i także się
wzdrygnęła na widok błysku flesza.
wzdrygnęła na widok błysku flesza.
Mój
Syn ma zdolności techniczne. Wszystko umie zamontować,
zainstalować, naprawić. Sprzęt gospodarstwa domowego to dla niego
pestka, także elektroniczny. Sam buduje komputery. Całej rodzince i
znajomym naprawia auta. Naprawia także motory i rowery. I choć
budowlanki nigdy się nie uczył, od podstaw wyremontował swój
3-piętrowy dom. Z zewnątrz ocieplił, otynkował, założył nowy
dach z panelami słonecznymi, wewnątrz wyburzył ściany działowe,
wybudował nowe, także nową ogromną łazienkę wybudował i
wykafelkował, kuchnię nie inaczej, położył w pokojach parkiet,
wybudował balkon i taras, a także nowy garaż. Zostało mu jeszcze
tylko trzecie piętro do skończenia. Jest właśnie w trakcie
budowy. Zdolne to moje Synczysko jak nie wiem co! Pamiętam, że jako
dziecko, jeszcze w Polsce, przez swoich kolegów nazywany był:
„Pomysłowym Dobromirem”. Już wtedy, jako 10-latek, o wiele lat
starszym kolegom i ich rodzicom naprawiał rowery i motorowery
(mopedy). W domu też wiele rzeczy potrafił mi naprawić. Nie
zapomnę nigdy, jak raz, kiedy wróciłam z zakupów, zademonstrował
mi dopiero co zrobiony przez siebie wentylator. Zrobił go mojej
zepsutej sokowirówki. Miał wtedy 6-lat.
Córka
zaś maluje piękne obrazy, rysuje, czasami rzeźbi, zajmuje się
grafiką komputerową i fotografią artystyczną. Niekiedy, jak ją
uproszę, robi ilustracje do moich bajek. Robi też wspaniałe
origami, restauruje stare meble, sama
aranżuje
i pielęgnuje swój ogromny ogród. A jak ją fantazja poniesie, to i
ściany
w
domu artystycznie wymaluje.
Ja
z kolei w niedzielę urodzona jestem i takowych talentów niestety
nie posiadam. Choć pracusiem też jestem... ale inaczej. W ogóle to
ja jestem taki manualny antytalent. Hihihi...! z manualnych rzeczy
najlepiej mi wychodzi... sprzątanie. Jak posprzątam, to mucha nie
siada. Żadnego pyłku w żadnym kącie nikt nie uświadczy. Może
nawet w białych rękawiczkach sprawdzać. Aaaa... jeszcze cosik
trochę z kulinarnych zdolności mam. Dobre zupy umiem gotować. Moja
starsza Wnuczka mówi nawet, że najlepsze na świecie. Ona wręcz
przepada za moimi zupami. Moje niemiecko-francuskie drugie-dzieci
(Synowa i Zięć) też bardzo lubią moje polskie zupy. Wszystkie. A
najbardziej ogórkową, grochową i krupnik.
A
oto jeszcze kilka fotek mojego pracowitego Syna.
Syn
pracuje w okularach, ale nie są to jakieś tam szpanerskie okulary,
to specjalne okulary chroniące oczy przed szkodliwym promieniowaniem
laserowym.
To
właśnie to urządzenie laserowe (coś w rodzaju poziomicy) służące
do wyznaczania poziomych i pionowych linii na ścianach, podłodze,
suficie, a także do rzutowania punktów, jak i wyznaczania punktów
na płaszczyźnie.
Proszę
bardzo, jak promienie lasera pięknie Synowi
wyznaczyły
linię na nową ścianę działową.
-
No to do dzieła Syn! - zawołałam na odchodnym.
-
Sie wie, matka! - odpowiedział Syn, i kiedy spuszczałam się już
po schodach w dół, głośno zawołał: - A na drugi tydzień dużą
brytfankę gołąbków proszę!
I
jeszcze fotki mojej pracowitej Córki.
Córka
też dba o zdrowie i w masce ochronnej szlifuje te starocie...
o
pardon!... antyki.
- Jeszcze go
tylko pomalować i będzie wyglądał jak za czasów swojej
świetności - chwali się Córka, demonstrując mi restaurowany
przez siebie dębowy antyk.
- O tak, z
pewnością... i długie lata będzie jeszcze służył - potwierdzam
ochoczo, podziwiając jej dzieło z każdej strony, jakbym się co
najmniej na pracy takowej znała.
Mówiłam,
że manualny antytalent ze mnie... No ale na pięknie to ja się
znam, że ho, ho! I lubię je podziwiać, zwłaszcza w trakcie jego
powstawania.
HKCz
(12.08.2011.)