wtorek, 10 kwietnia 2018

Urodzeni w czwartek są pracowici

Pamiętam, że już w dzieciństwie takie określenie często słyszałam. Coś w tym jest. Tak myślę, bo moje dzieci są właśnie w czwartek urodzone, i pracowite są bardzo. Tzn., żeby nie było wątpliwości, ja je oboje w czwartki rodziłam.
W ostatnią sobotę chciałam moim dzieciom zrobić niespodziankę i z rana nagotowałam duży garnek grochówki. Podzieliłam ją potem na dwa mniejsze garnki i ruszyłam najpierw do Syna (mieszka jakieś 200 m ode mnie), i proszę bardzo w jakiej „pracowitej” sytuacji go zastałam:


Syn nie spodziewając się mnie, na widok błysku flesza mojego 
aparatu, aż się wzdrygnął.

Zadowolona z pracy Syna, ruszyłam do Córki. A i ją zastałam w podobnej sytuacji. Proszę bardzo:


Córka nie inaczej, także się mnie nie spodziewała i także się 
wzdrygnęła na widok błysku flesza.

Mój Syn ma zdolności techniczne. Wszystko umie zamontować, zainstalować, naprawić. Sprzęt gospodarstwa domowego to dla niego pestka, także elektroniczny. Sam buduje komputery. Całej rodzince i znajomym naprawia auta. Naprawia także motory i rowery. I choć budowlanki nigdy się nie uczył, od podstaw wyremontował swój 3-piętrowy dom. Z zewnątrz ocieplił, otynkował, założył nowy dach z panelami słonecznymi, wewnątrz wyburzył ściany działowe, wybudował nowe, także nową ogromną łazienkę wybudował i wykafelkował, kuchnię nie inaczej, położył w pokojach parkiet, wybudował balkon i taras, a także nowy garaż. Zostało mu jeszcze tylko trzecie piętro do skończenia. Jest właśnie w trakcie budowy. Zdolne to moje Synczysko jak nie wiem co! Pamiętam, że jako dziecko, jeszcze w Polsce, przez swoich kolegów nazywany był: „Pomysłowym Dobromirem”. Już wtedy, jako 10-latek, o wiele lat starszym kolegom i ich rodzicom naprawiał rowery i motorowery (mopedy). W domu też wiele rzeczy potrafił mi naprawić. Nie zapomnę nigdy, jak raz, kiedy wróciłam z zakupów, zademonstrował mi dopiero co zrobiony przez siebie wentylator. Zrobił go mojej zepsutej sokowirówki. Miał wtedy 6-lat.

Córka zaś maluje piękne obrazy, rysuje, czasami rzeźbi, zajmuje się grafiką komputerową i fotografią artystyczną. Niekiedy, jak ją uproszę, robi ilustracje do moich bajek. Robi też wspaniałe origami, restauruje stare meble, sama
aranżuje i pielęgnuje swój ogromny ogród. A jak ją fantazja poniesie, to i ściany
w domu artystycznie wymaluje.

Ja z kolei w niedzielę urodzona jestem i takowych talentów niestety nie posiadam. Choć pracusiem też jestem... ale inaczej. W ogóle to ja jestem taki manualny antytalent. Hihihi...! z manualnych rzeczy najlepiej mi wychodzi... sprzątanie. Jak posprzątam, to mucha nie siada. Żadnego pyłku w żadnym kącie nikt nie uświadczy. Może nawet w białych rękawiczkach sprawdzać. Aaaa... jeszcze cosik trochę z kulinarnych zdolności mam. Dobre zupy umiem gotować. Moja starsza Wnuczka mówi nawet, że najlepsze na świecie. Ona wręcz przepada za moimi zupami. Moje niemiecko-francuskie drugie-dzieci (Synowa i Zięć) też bardzo lubią moje polskie zupy. Wszystkie. A najbardziej ogórkową, grochową i krupnik.

A oto jeszcze kilka fotek mojego pracowitego Syna.


Syn pracuje w okularach, ale nie są to jakieś tam szpanerskie okulary, to specjalne okulary chroniące oczy przed szkodliwym promieniowaniem laserowym.


To właśnie to urządzenie laserowe (coś w rodzaju poziomicy) służące do wyznaczania poziomych i pionowych linii na ścianach, podłodze, suficie, a także do rzutowania punktów, jak i wyznaczania punktów na płaszczyźnie.


Proszę bardzo, jak promienie lasera pięknie Synowi
wyznaczyły linię na nową ścianę działową.


- No to do dzieła Syn! - zawołałam na odchodnym.


- Sie wie, matka! - odpowiedział Syn, i kiedy spuszczałam się już po schodach w dół, głośno zawołał: - A na drugi tydzień dużą brytfankę gołąbków proszę!


I jeszcze fotki mojej pracowitej Córki.


Córka też dba o zdrowie i w masce ochronnej szlifuje te starocie...
o pardon!... antyki.


- Jeszcze go tylko pomalować i będzie wyglądał jak za czasów swojej świetności - chwali się Córka, demonstrując mi restaurowany przez siebie dębowy antyk.
- O tak, z pewnością... i długie lata będzie jeszcze służył - potwierdzam ochoczo, podziwiając jej dzieło z każdej strony, jakbym się co najmniej na pracy takowej znała.
Mówiłam, że manualny antytalent ze mnie... No ale na pięknie to ja się znam, że ho, ho! I lubię je podziwiać, zwłaszcza w trakcie jego powstawania.

HKCz
(12.08.2011.)