Zima
łaskawie powróciła. A trzeba przyznać, iż pięknie powróciła.
No, przynajmniej tu, gdzie mieszkam, Fakt, że mroźno jest bardzo,
ale mróz mnie nie przeraża, i w domu nie siedzę. Prawie codziennie
bywam na dworze. Albo sama, albo w towarzystwie. Najlepiej lubię
poranne wędrówki po zaśnieżonym lesie. Dla mnie nie ma
piękniejszego miejsca jak zimowy las. A kiedy jeszcze tonie w
błękicie nieba, czuję się w nim wręcz jak w bajce.
Ostatnie
dni, choć mroźne, są bardzo urokliwe. Śniegu pełno, bielusieńko
dookoła. Maszerując po śniegu słyszy się jego dźwięcznie
skrzypienie pod stopami. Wspaniale się też oddycha. Do domu nie
chce się wracać.
W
poprzednim wpisie o zimie zaprezentowałam fotki biało-szarej zimy,
tym razem prezentuję zimę biało-błękitną. Jeszcze piękniejszą.
Do
lasu powędrowałam dzisiaj piechotą. Po drodze, wspinając się
uliczkami
coraz wyżej i wyżej, podziwiałam nasze zaśnieżone miasto.
Kiedy
dotarłam do lasu, na polanie przywitał mnie
ogromny
stróż leśny - Pan Bałwan.
Przeszłam
dobry kilometr i dotarłam wysokiego wzniesienia, na którym
dzieciaki urządzają sobie zjazdy na sankach. Po południu jest
ich
tu zawsze pełno.
Po dwóch
godzinach wędrówki po lesie, wróciłam do domu jak nowo narodzona.
Rumiana, rześka… i szczęśliwa.
A
oto kilka jeszcze biało-błękitnych fotek
z
innych dni:
Och, jaka
ta zima jest piękna!
HKCz
(6.02.2012.)