niedziela, 22 kwietnia 2018

Witam po sławetnym „końcu świata”

(z cyklu: "Pół żartem, pół serio")
Słowo się rzekło… melduję się więc - cała i zdrowa - po sławetnym a nieudanym (co było pewne) „końcu świata”.
Czy dzisiaj świat wygląda piękniej? Ci, którzy się obawiali, że apokaliptyczne wieszczenia mogą się spełnić, z pewnością odetchnęli z wielką ulgą i świat im pewnie w oczach wypiękniał, że hej! Ci zaś, którzy w koniec świata nie wierzyli, widzą świat takim samym jakim był. I jak jedni z nich, zajęci materialnym bytem, nie zwracają uwagi na jego piękno, tak drudzy, widzą świat pięknym zawsze. Ba, z dnia na dzień widzą go coraz piękniejszym, bo taką mają wrażliwość i tak chcą.
Czytałam gdzieś, jeszcze przed sławetnym „końcem świata”, że spadkobiercy prastarej kultury Majów potwierdzali, iż 21 grudnia wydarzy się coś wyjątkowego. Twierdzili, że końca świata nie będzie, ale nadejdzie czas przełomu, który będzie dotyczył wszystkich ludzi na całym świecie. A będzie to miało miejsce dzięki wyjątkowemu ułożeniu planet. Mówili, że mogą dziać się rzeczy niezwykłe. Że ludzi na całym świecie może natchnąć energia, która sprawi, że będą przeżywać czas wyjątkowego rozwoju. Radzili, aby w tym dniu mieć przy sobie coś do pisania, ponieważ te chwile zaowocują pojawieniem się nowych, mądrych koncepcji, które mogą mieć wpływ na całe nasze życie. Według nich, ta unikalna fala wibracji, odpowiedzialna za - być może - rewolucję umysłową, potrwa tylko osiem minut. Najprawdopodobniej o godzinie 12:12.
Tylko osiem minut… No i właśnie, czy ktoś z Was odczuł wczoraj jakieś wibracje? Czy natchnęła Was jakaś kosmiczna energia? Ha, bo ja chyba coś odczułam kiedy w południe byłam na mojej ulubionej górze, z której często oglądam krajobraz naszego miasta z przeciwległą górą w tle. Zawsze mam przy sobie coś do pisania, ale to, co odczułam i zobaczyłam, nie pisaniem trzeba było mi utrwalać a aparatem fotograficznym. Co? A proszę zobaczyć:

Kiedy tak stałam i wpatrywałam się w ten oto zimowy krajobraz, nagle coś zaczęło się dziać…Ni stąd, ni zowąd, na twarzy odczułam ciepło, tak jakby promienie słoneczne, i ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam, że widziany przeze mnie zimowy krajobraz, zmienił się nagle w jesienny:

Po chwili jeszcze większe ciepło zalało moje lica i krajobraz znów się zmienił - na nocny:


Nie minęło kilkanaście sekund i krajobraz znów się zmienił - na letni, burzowy:


Krajobraz ten jednak też znikł, ale znikał tym razem powoli, zamieniając się w rezultacie 
na taki oto cudownie słoneczny, letni:

Och, jak miło się poczułam! Jak w bajce. Coś mi się wydaje, że potomkowie Majów 
dobrze mówili. Jakowaś energia mnie dopadła. A Was?

Już się zewsząd słyszy, że „koniec świata” przynosi pozytywne zmiany w nas samym i na świecie… Oby tak dalej.
Koniec świata” już za nami…