A
cóż to takiego, ta dendroterapia, że ku zdrowotności poprzez
przyjemność prowadzi? Z pewnością wiele osób wie. Tym, co nie
wiedzą, już wyjaśniam... Bo też sporo wiem na jej temat, i sama
bardzo często z niej korzystam. Siłą rzeczy, wszak często bywam
tam, gdzie korzystać z niej można. Hihihi...! ale nawijam, co? No
dobra, pewnie i tak każdy, kto już choć trochę zna mój blog, od
razu się domyślił, o co mi chodzi, i gdzie to ja tak często
bywam. W tym miejscu nieraz o tym wspominam... O, chociażby m.in. we
wpisie pt.
„Bieg po zdrowie... nieważne jaki”
(<kliknij, jak masz ochotę), w którym piszę także o hormonie
szczęścia.
Tak,
bywam w lesie, i to przynajmniej 4 w tygodniu. Kocham las i zawsze
korzystam z jego darów. A darem lasu, wiadomo, są przede wszystkim
drzewa.
Wszyscy
od dawna wiemy o leczniczych właściwościach kory, liści i owoców
wielu drzew. Lekarze i naukowcy potwierdzają w tym względzie
osiągnięcia medycyny ludowej. Sami także znajdują ciągle nowe
dowody na cudowną moc drzew. Okazuje się, że uzdrawiająco
działa na nas już przebywanie w ich otoczeniu. Zwykły nawet
spacer po lesie, czy parku, albo piknik na leśnej polanie, to
więcej niż przyjemność... To zdrowie! A uzdrawiającą mocą
drzew zajmuje się właśnie dendroterapia, zgłębiająca zdrowotny
wpływ drzew na zdrowie człowieka. Zgodnie
z dawnymi przekazami, najlepiej było odpoczywać pod lipą, zdrowie
odzyskiwać wśród brzóz, a wyprawy wojenne planować z kolei pod
dębem. (hihihi! a ja najlepiej czuję się właśnie pod dębem).
Współcześni bioenergoterapeuci podzielają tę opinię. Ich
zdaniem warto pamiętać, że pewne gatunki drzew mają określony i
bardzo korzystny wpływ na nasz organizm. Do najlepszych i
sprawdzonych uzdrowicieli należą takie drzewa, jak: lipy, dęby,
brzozy, kasztanowce, klony, sosny, świerki, a także jodły.
Moim
ulubionym drzewem, jak już wspominałam, jest dąb. Już w Polsce
był. Tu, gdzie mieszkam, niestety nie ma dużo dębów. W moim
ogromnym lesie - na szczycie góry - znalazłam tylko dwa. Obydwa
rosną nad bardzo stromym urwiskiem. Dziwne, nie? Może nasionka, z
których urosły, z Polski przywiało?
Aby rozpocząć dendroterapię,
należy zacząć od wyboru dużego, zdrowego drzewa. Przed zabiegiem
najlepiej zdjąć buty, by nie zakłócać przepływu energii. Dłonie
należy położyć na pniu drzewa, można się też przytulić do
jego pnia. Albo też, oprzeć się o niego plecami. Wtedy prawą dłoń
kładziemy w miejscu
naszego splotu
słonecznego, grzbietem lewej dotknijmy okolicy nerek, a stroną
wewnętrzną pnia drzewa. Seans pod drzewem powinien potrwać ok. 20
minut.
Podam teraz te najbardziej znane drzewa i ich
właściwości:
Lipa
przywraca stan wewnętrznej równowagi, dostarcza nowej
energii,
odświeża umysł.
odświeża umysł.
Brzoza
neutralizuje niekorzystne promieniowanie cieków wodnych.
Dąb
wzmacnia nasz organizm, aktywizuje energię życiową,
poprawia
odporność na stresy oraz krążenie.
odporność na stresy oraz krążenie.
Sosna
pobudza aktywność, a jednocześnie rozładowuje napięcie
psychiczne,
które jest spowodowane stresem. Pomaga w leczeniu schorzeń górnych dróg
oddechowych oraz w stanach przemęczenia.
które jest spowodowane stresem. Pomaga w leczeniu schorzeń górnych dróg
oddechowych oraz w stanach przemęczenia.
Buk
podobnie jak brzoza uspokaja. Poprawia zdolność koncentracji
i
krążenie.
krążenie.
Kasztan
powoduje regenerację sił witalnych naszego organizmu, łagodzi
stany lękowe, a także pomaga w leczeniu bezsenności.
stany lękowe, a także pomaga w leczeniu bezsenności.
Modrzew
doskonale wspomaga twórcze myślenie.
Wierzba
może łagodzić stany depresyjne. Przebywanie w jej otoczeniu działa
na ludzi uspokajająco i wzmacniająco.
Jarzębina
z kolei
pobudza silną wolę i pozwala pozbyć się nałogów.
Topola uwalania od smutków, odpręża i dodaje sił. Zwiększa motywację.
Topola uwalania od smutków, odpręża i dodaje sił. Zwiększa motywację.
Lista dowodów leczniczej mocy drzew
stale się wydłuża. Niedawno naukowcy odkryli, że drzewa
wydzielają fitoncydy, substancje, które mają właściwości
bakteriobójcze i grzybobójcze. Nazwali je roślinnymi
antybiotykami. Fitoncydy skutecznie odkażają śluzówkę gardła,
nosa i krtani. Nic więc w tym dziwnego, że lekarze zalecają
wszystkim osobom, które mają problemy z nawracającymi infekcjami
dróg oddechowych, wypoczynek w lasach, zwłaszcza sosnowych i
sosnowo-świerkowych.
Drzewa,
które rosną w dużych skupiskach, wytwarzają korzystny dla
człowieka mikroklimat. Leśne powietrze jest przesycone tlenem
i jest bardzo czyste. Drzewa
bowiem pochłaniają i neutralizują substancje toksyczne, takie jak:
dwutlenek węgla, dwutlenek siarki; oraz metale ciężkie, jak: ołów,
kadm, miedź, cynk.
Warto więc jak najczęściej wybierać się na wyprawy do lasu, spacerować po parku, przytulać się do drzew i je obejmować. Drzewa dają zastrzyk energii i wzmacniają odporność na choroby. Odprężają i wspomagają myślenie. Dendroterapia jest równie ważna dla człowieka, jak fitoterapia, czyli ziołolecznictwo. Dzieje się tak dlatego, iż pola energetyczne zdrowych drzew mają potencjał ujemny, co korzystnie wpływa na ludzi chorych, w złym nastroju, a nawet w stanie depresji. Zetknięcie z drzewem niweluje jony dodatnie otaczające człowieka, mające na jego organizm wpływ zdecydowanie negatywny, bowiem wywołują one zaburzenia krążenia, niewydolność wszystkich układów m.in pokarmowego i moczowego. Z ich przyczyny powstają migreny, bóle mięśniowe, reumatyczne, a także wszelkie problemy psychiczne. Na co więc tu jeszcze czekać? Jazda do lasu lub parku! Już samo przebywanie wśród drzew korzystnie wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie.
Drzewa
są, można by rzec, antenami energii Wszechświata. Energii, która
każdemu stworzeniu jest niezbędna do życia. Wiem o tym bardzo
dobrze, czuję to. Bo też z Matką Naturą bardzo związana jestem,
a Wszechświatem zafascynowana. Właściwie to już od dziecka, jak
sięgną pamięcią, żyję w symbiozie z Matką Naturą... i
wzrokiem buszuję po niebie.
Pewnie
dlatego, że tak bardzo kocham Naturę, długo się nie
zastanawiałam, kiedy moja Córka z samego rana zadzwoniła by sobie
razem pobiegać po lesie. Wprawdzie najpierw odmówiłam, bo dzień
wcześniej zdrowo sobie po lesie pobrykałam, a miałam akurat coś
ważnego do załatwienia, ale po chwili namysłu, oddzwoniłam, i
zameldowałam swoją pełną gotowość do wybiegu... ponadplanowego
wybiegu. A co se będę żałować!
Po
drodze nie omieszkałam odwiedzić mój ulubiony dąb... stary,
wiszący nad stromym urwiskiem. W dole widać cząsteczkę mojego
miasta.
Pociągnęłam
tam oczywiście moją Córkę. A ta nakrzyczała na mnie, że spadnę,
że się zabiję i nawet fotki nie chciała mi zrobić. W końcu
zrobiła. Widać, nie? Trochę się jednak nasłuchałam, że szaloną
matką jestem... i takie tam... Hihihi...! ale tak cieplutko, od
serca.
A to ten sam dąb, tyle że w
pełni lata.
To
zdjątko Wnusia mi zrobiła. Prawda, że dąb pięknie wygląda?
A
ileż to ja już energii od niego wyciągnęłam... ho, ho!
Córka
czuła się lepiej wśród większego skupiska drzew.
W
tym oto miejscu zrobiłyśmy sobie krótką gimnastykę...
i
ruszyłyśmy dalej.
Na
zakończenie naszego dość długiego pobytu w lesie (miałyśmy dużo
tematów do obgadania), odwiedziłam też i drugi mój dąb.
Dąb
ten rośnie nad jeszcze bardziej stromym urwiskiem. Żeby nie
straszyć już Córki, pomaszerowałam tam sama i sama też zrobiłam
zdjątko.
Dąb
ten jest stosunkowo młody, i rośnie tylko w górę, nie ma
rozpostartych konarów
jak poprzedni dąb.
No
to wklejam jeszcze moją ulubioną fotkę...
To
moja Wnusia na moim starym, rozłożystym dębie nad urwiskiem.
Zamieszczam
tę fotkę nie tylko dlatego, że ją tak bardzo lubię, ale przede
wszystkim dlatego, aby jej pięknem zachęcić Was do dentroterapii
oraz życzyć dobrego samopoczucia na przedwiośniu!
Drzewolubna
Halszka
HKCz
(7.02.2011.)