środa, 4 kwietnia 2018

Dendroterapia - poprzez przyjemność - ku zdrowotności

A cóż to takiego, ta dendroterapia, że ku zdrowotności poprzez przyjemność prowadzi? Z pewnością wiele osób wie. Tym, co nie wiedzą, już wyjaśniam... Bo też sporo wiem na jej temat, i sama bardzo często z niej korzystam. Siłą rzeczy, wszak często bywam tam, gdzie korzystać z niej można. Hihihi...! ale nawijam, co? No dobra, pewnie i tak każdy, kto już choć trochę zna mój blog, od razu się domyślił, o co mi chodzi, i gdzie to ja tak często bywam. W tym miejscu nieraz o tym wspominam... O, chociażby m.in. we wpisie pt. „Bieg po zdrowie... nieważne jaki” (<kliknij, jak masz ochotę), w którym piszę także o hormonie szczęścia.
Tak, bywam w lesie, i to przynajmniej 4 w tygodniu. Kocham las i zawsze korzystam z jego darów. A darem lasu, wiadomo, są przede wszystkim drzewa.
Wszyscy od dawna wiemy o leczniczych właściwościach kory, liści i owoców wielu drzew. Lekarze i naukowcy potwierdzają w tym względzie osiągnięcia medycyny ludowej. Sami także znajdują ciągle nowe dowody na cudowną moc drzew. Okazuje się, że uzdrawiająco działa na nas już przebywanie w ich otoczeniu. Zwykły nawet spacer po lesie, czy parku, albo piknik na leśnej polanie, to więcej niż przyjemność... To zdrowie! A uzdrawiającą mocą drzew zajmuje się właśnie dendroterapia, zgłębiająca zdrowotny wpływ drzew na zdrowie człowieka. Zgodnie z dawnymi przekazami, najlepiej było odpoczywać pod lipą, zdrowie odzyskiwać wśród brzóz, a wyprawy wojenne planować z kolei pod dębem. (hihihi! a ja najlepiej czuję się właśnie pod dębem). Współcześni bioenergoterapeuci podzielają tę opinię. Ich zdaniem warto pamiętać, że pewne gatunki drzew mają określony i bardzo korzystny wpływ na nasz organizm. Do najlepszych i sprawdzonych uzdrowicieli należą takie drzewa, jak: lipy, dęby, brzozy, kasztanowce, klony, sosny, świerki, a także jodły. 
Moim ulubionym drzewem, jak już wspominałam, jest dąb. Już w Polsce był. Tu, gdzie mieszkam, niestety nie ma dużo dębów. W moim ogromnym lesie - na szczycie góry - znalazłam tylko dwa. Obydwa rosną nad bardzo stromym urwiskiem. Dziwne, nie? Może nasionka, z których urosły, z Polski przywiało?
Aby rozpocząć dendroterapię, należy zacząć od wyboru dużego, zdrowego drzewa. Przed zabiegiem najlepiej zdjąć buty, by nie zakłócać przepływu energii. Dłonie należy położyć na pniu drzewa, można się też przytulić do jego pnia. Albo też, oprzeć się o niego plecami. Wtedy prawą dłoń kładziemy w miejscu naszego splotu słonecznego, grzbietem lewej dotknijmy okolicy nerek, a stroną wewnętrzną pnia drzewa. Seans pod drzewem powinien potrwać ok. 20 minut.
Podam teraz te najbardziej znane drzewa i ich właściwości:
Lipa przywraca stan wewnętrznej równowagi, dostarcza nowej energii,
odświeża umysł.
Brzoza neutralizuje niekorzystne promieniowanie cieków wodnych.
Dąb wzmacnia nasz organizm, aktywizuje energię życiową, poprawia
odporność na stresy oraz krążenie.
Sosna pobudza aktywność, a jednocześnie rozładowuje napięcie psychiczne,
które jest spowodowane stresem. Pomaga w leczeniu schorzeń górnych dróg
oddechowych oraz w stanach przemęczenia.
Buk podobnie jak brzoza uspokaja. Poprawia zdolność koncentracji i
krążenie.
Kasztan powoduje regenerację sił witalnych naszego organizmu, łagodzi
stany lękowe, a także pomaga w leczeniu bezsenności.
Modrzew doskonale wspomaga twórcze myślenie.
Wierzba może łagodzić stany depresyjne. Przebywanie w jej otoczeniu działa na ludzi uspokajająco i wzmacniająco.
Jarzębina z kolei pobudza silną wolę i pozwala pozbyć się nałogów.
Topola uwalania od smutków, odpręża i dodaje sił. Zwiększa motywację.
Lista dowodów leczniczej mocy drzew stale się wydłuża. Niedawno naukowcy odkryli, że drzewa wydzielają fitoncydy, substancje, które mają właściwości bakteriobójcze i grzybobójcze. Nazwali je roślinnymi antybiotykami. Fitoncydy skutecznie odkażają śluzówkę gardła, nosa i krtani. Nic więc w tym dziwnego, że lekarze zalecają wszystkim osobom, które mają problemy z nawracającymi infekcjami dróg oddechowych, wypoczynek w lasach, zwłaszcza sosnowych i sosnowo-świerkowych.
Drzewa, które rosną w dużych skupiskach, wytwarzają korzystny dla człowieka mikroklimat. Leśne powietrze jest przesycone tlenem i jest bardzo czyste. Drzewa bowiem pochłaniają i neutralizują substancje toksyczne, takie jak: dwutlenek węgla, dwutlenek siarki; oraz metale ciężkie, jak: ołów, kadm, miedź, cynk.

Warto więc jak najczęściej wybierać się na wyprawy do lasu, spacerować po parku, przytulać się do drzew i je obejmować. Drzewa dają zastrzyk energii i wzmacniają odporność na choroby. Odprężają i wspomagają myślenie. Dendroterapia jest równie ważna dla człowieka, jak fitoterapia, czyli ziołolecznictwo. Dzieje się tak dlatego, iż pola energetyczne zdrowych drzew mają potencjał ujemny, co korzystnie wpływa na ludzi chorych, w złym nastroju, a nawet w stanie depresji. Zetknięcie z drzewem niweluje jony dodatnie otaczające człowieka, mające na jego organizm wpływ zdecydowanie negatywny, bowiem wywołują one zaburzenia krążenia, niewydolność wszystkich układów m.in pokarmowego i moczowego. Z ich przyczyny powstają migreny, bóle mięśniowe, reumatyczne, a także wszelkie problemy psychiczne. Na co więc tu jeszcze czekać? Jazda do lasu lub parku! Już samo przebywanie wśród drzew korzystnie wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie.

Drzewa są, można by rzec, antenami energii Wszechświata. Energii, która każdemu stworzeniu jest niezbędna do życia. Wiem o tym bardzo dobrze, czuję to. Bo też z Matką Naturą bardzo związana jestem, a Wszechświatem zafascynowana. Właściwie to już od dziecka, jak sięgną pamięcią, żyję w symbiozie z Matką Naturą... i wzrokiem buszuję po niebie.
Pewnie dlatego, że tak bardzo kocham Naturę, długo się nie zastanawiałam, kiedy moja Córka z samego rana zadzwoniła by sobie razem pobiegać po lesie. Wprawdzie najpierw odmówiłam, bo dzień wcześniej zdrowo sobie po lesie pobrykałam, a miałam akurat coś ważnego do załatwienia, ale po chwili namysłu, oddzwoniłam, i zameldowałam swoją pełną gotowość do wybiegu... ponadplanowego wybiegu. A co se będę żałować!
Po drodze nie omieszkałam odwiedzić mój ulubiony dąb... stary, wiszący nad stromym urwiskiem. W dole widać cząsteczkę mojego miasta. 
Pociągnęłam tam oczywiście moją Córkę. A ta nakrzyczała na mnie, że spadnę, że się zabiję i nawet fotki nie chciała mi zrobić. W końcu zrobiła. Widać, nie? Trochę się jednak nasłuchałam, że szaloną matką jestem... i takie tam... Hihihi...! ale tak cieplutko, od serca.

A to ten sam dąb, tyle że w pełni lata.
To zdjątko Wnusia mi zrobiła. Prawda, że dąb pięknie wygląda?
A ileż to ja już energii od niego wyciągnęłam... ho, ho!


Córka czuła się lepiej wśród większego skupiska drzew.


W tym oto miejscu zrobiłyśmy sobie krótką gimnastykę... 
i ruszyłyśmy dalej.


Na zakończenie naszego dość długiego pobytu w lesie (miałyśmy dużo tematów do obgadania), odwiedziłam też i drugi mój dąb.


Dąb ten rośnie nad jeszcze bardziej stromym urwiskiem. Żeby nie straszyć już Córki, pomaszerowałam tam sama i sama też zrobiłam zdjątko.
Dąb ten jest stosunkowo młody, i rośnie tylko w górę, nie ma rozpostartych konarów jak poprzedni dąb.


No to wklejam jeszcze moją ulubioną fotkę...


To moja Wnusia na moim starym, rozłożystym dębie nad urwiskiem.


Zamieszczam tę fotkę nie tylko dlatego, że ją tak bardzo lubię, ale przede wszystkim dlatego, aby jej pięknem zachęcić Was do dentroterapii oraz życzyć dobrego samopoczucia na przedwiośniu!
Drzewolubna Halszka

HKCz
(7.02.2011.)