środa, 4 kwietnia 2018

Bobby Farrell odszedł do innego wymiaru

Jedyny męski wokalista zespołu Boney M, Bobby Farrell (właśc. Roberto Alfonso Farrel) nie żyje. Zmarł w czwartek 30 grudnia 2010r. w Rosji. Znaleziono go martwego w łóżku w pokoju hotelowym w Petersburgu, gdzie grał koncert. Miał 61 lat. Dzień przed śmiercią Farrell zgodnie z planem wystąpił na koncercie w Petersburgu, jednak przed i po koncercie artysta narzekał na problemy z oddychaniem. Jak podaje prokuratura w tym mieście, śmierć nastąpiła z powodu choroby serca. Według agenta Johna Seine'a, piosenkarz od 10 lat cierpiał na kłopoty ze zdrowiem.
Bobby Farrella zna cały świat jako tancerza i piosenkarza zespołu Boney M, powstałego w połowie lat 70 i znanego z takich utworów jak "Daddy Cool", czy "By the Rivers of Babylon". Grupa ta założona została w RFN z inicjatywy niemieckiego producenta muzycznego Franka Fariana. Gupa, grając eurodance oraz disco, odniosła w tamtych latach ogromny sukces. Sprzedała na całym świecie ponad 150 mln płyt.

Żegnaj Bobby!



Bobby Farrell urodził się 6.10.1949r. na Arubie (jedna z wysp wulkanicznego archipelagu Małych Antyli). W wieku 15 lat opuścił Arubę i został marynarzem. Mieszkał w Norwegii i Holandii, by w końcu osiąść na dłużej w Niemczech. W Niemczech pracował jako DJ, i wtedy to właśnie jego talent został dostrzeżony przez Franka Fariana. Ostatnimi czasy mieszkał w Amsterdamie, i był liderem grupy Bobby Farrell's Boney M.

***

Formacja Boney M rozpadła się w 1986 r. Konflikty wśród jego członków doprowadziły do sprawy sądowej o prawo do używania nazwy Boney M. Decyzją sądu z 1990 roku wszyscy czterej członkowie mają prawo do występowania pod tym szyldem. Obecnie Boney M funkcjonuje rozbite na trzy odłamy, prowadzone przez: wokalistki Liz Mitchell i Maizie Williams oraz tancerza Bobby'ego Farrella (do dnia 30.12.2010.). Wszystkie składy nadal wykonują przeboje sprzed lat, czasem w nowych aranżacjach. Jednak jedynie skład Liz Mitchell jest popierany i akceptowany przez twórcę zespołu, niemieckiego producenta muzycznego Franka Fariana.
Ja sama, chociaż czasami lubiłam Boney M posłuchać, zwłaszcza, kiedy w Polsce jeszcze mieszkałam, to właściwie nigdy ich wielką fanką nie byłam, i nie śledziłam ich dalszej kariery. Nie mogłam więc wiedzieć, że aż tyle nowych grup z jej członu się wyłoniło. Dlatego też, kiedy raz przypadkowo przyszło mi się spotkać z grupą Boney M i zamienić z jej członkami parę słów, byłam bardzo zdziwiona jej składem. Tym bardziej, że spotkaliśmy się w dość dziwnym miejscu - w windzie hotelowej. Było to 1 sierpnia 2003r. W dniu tym byłam akurat z wizytą u mojej sąsiadki, która pracowała w tymże hotelu jako zaopatrzeniowiec. Jej biuro mieściło się na 4 piętrze. Zawsze tuptałam do niej po schodach, tam i z powrotem (tak mam, nie lubię wind, ale lubię ruch), tym razem jednak bardzo się spieszyłam (nie pamiętam już z jakiego powodu), postanowiłam więc skorzystać z windy. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy na 3 piętrze winda stanęła i weszła do niej czteroosobowa grupa Boney M. Rozdziawiłam buzię z wrażenia, bo raz, że to takie dziwne spotkanie, a dwa, że w grupie tej rozpoznałam jedynie Liz Mitchell. Pozostałe dwie kobiety i jedynego męskiego rodzynka nie znałam w ogóle. Wszyscy chórem zawołali do mnie „Guten Tag” i miło się do mnie uśmiechali. Pozdrowiłam ich oczywiście również... i też miło się uśmiechałam. Ale kiedy zauważyłam, że ów rodzynek ma nogę w gipsie oraz zabandażowane ręce, spytałam co się stało. Wtedy on zarechotał pociesznie i powiedział, że nic takiego, tylko tyle, że skakał jak kozica górska, a upadł jak normalna koza... ale że już jest wszystko OK., i na znak, iż mówi prawdę, podniósł kciuk do góry, a po chwili, zarechotał jeszcze głośniej, i podniósł drugi kciuk. No to wtedy buchnęliśmy śmiechem wszyscy... i tak rozbawieni wysiedliśmy z windy.
Okazało się, że była to akurat grupa Boney M Liz Mitchell i udawała się właśnie na próbę przed koncertem do muszli koncertowej, która specjalnie na ich m.in. koncert stanęła tuż przed hotelem. W tym dniu w naszym mieście było uroczyste rozpoczęcia ośmiodniowego Tour de Ländle (dla rowerzystów), i grupa Boney M - z tej okazji - miała wieczorem 2 godzinny koncert. Na koncercie nie byłam, ale za to (mimo pośpiechu), posłuchałam ich przez chwilę w czasie ich próby i porobiłam im trochę zdjęć.


Hotel Linde...
(wybudowany od postaw w 2000r. z zachowaniem architektury i stylu poprzedniego hotelu).

To tutaj zatrzymała się grupa Liz Mitchell`s Boney M.

Liz Mitchell`s Boney M - w moim mieście.

To jedno ze zdjęć, jakie zrobiłam Boney M w 2003 roku w czasie ich próby przed koncertem.


Liz Mitchell ze swoją grupą.


...w pełnej (dawnej) krasie.

A oto jedna z najbardziej znanych piosenek Boney M z końcówki lat 70-tych - > kliknij


HKCz
(6.01.2011.)