środa, 4 kwietnia 2018

Użyteczne dzieła z drzewa

 

Sama nie wiem, skąd się to wzięło,

Że mnie na takie fotki natchnęło...

Pstrykało mi się całkiem snadnie,

Jednak pstrykałam — co popadnie.


Kiedy do domu z lasu wróciłam

i do kompa aparat podłączyłam...

Aż mnie zatkało, przyznaję szczerze.

Czy to przypadek? Jakoś nie wierzę!


Długo się jeszcze bardzo dziwiłam,

Że tylko dzieła z drzew uwieczniłam.

Pewnie to musi coś jednak znaczyć...

Swą użyteczność chcą tak zaznaczyć?



***

Jaka jest użyteczność drzew? Każdy wie, ogromna. Zdjęcia z mojej wędrówki (m.in.) też o tym świadczą. A to tylko malutki ułamek ich użyteczności.

Chodząc po lesie, miałam wiele spraw do przemyślenia. A dumając nad nimi, robiłam zdjęcia, nie do końca wiedząc, co fotografuję. Bo też od kiedy ekranik mojej cyfrówki eksplodował, nic na nim nie widzę. Chociaż nie, widzę, grubą krechę i coś w rodzaju obrazka przedstawiającego dwie czarne róże. Tylko to i nic więcej. Od tamtej też pory zdjęcia robię na wyczucie.

Ta eksplozja ekranika jest pewnie konsekwencją mojego zbyt częstego fotografowania słońca. Widocznie aparat w końcu nie wytrzymał tak potężnej energii. Ale że go bardzo lubię (niespodzianki również) na wypady do lasu zawsze zabieram i pstrykam fotki gdzie popadnie. Potem zaś w domu, z wielkim podnieceniem, oglądam na monitorze komputera co też za obrazki udało mi się utrwalić. No i dzisiaj akurat utrwaliłam tylko związane z drzewami, a właściwie z rzeczami z nich powstałymi. Dziwne? Może... Ale nie do końca.

 

Użyteczne dzieła z drzewa

w obiektywie mojego aparatu

 



Drewniana chatka w środku lasu, w której cały rok na okrągło spotyka 
się młodzież ewangelicka.



Drewniana ambona na skraju polany... nie tylko dla myśliwych, 
bo nieraz i ja z Wnuczkami na niej siedzę.



Drewniany szałas dla leśników. Tu leśnicy przechowują zimą też 
i karmę dla zwierząt.



Drewniana tablica informacyjna na parkingu przed lasem.



Drewniane korytko na wodę źródlaną... Źródlanka pyszna, próbowałam.



Drewniany krzyż - na szczycie Oksenberg (góry Wołowej) - 931 m.n.p.m.




Drewniana ławeczka na szczycie góry, na której czasem przysiadam.


Drewniane palety... A co, je też drzewa nam przecież dają. Pamiętam, że 
chciałam zrobić fotkę siedzącej na drzewie wiewióreczce... hihihi! 
a tylko palety mi się uchwyciło.



Moje drzwi wyjściowe do ogrodu.... No co, też drewniane. Znaczy się ich futryny. Nawet kawałek poręczy drewnianej przy schodkach mi się uwieczniło. Schodki, choć ich akurat nie widać, też są drewniane, zaręczam.



Ta fotka jest akurat z zeszłego roku, ale wklejam je teraz, i to nie tylko dlatego, że przedstawia wiele użytecznych dzieł z drzewa w aktualnym czasie świętowania, ale przede wszystkim by pokazać, że mimo iż moja cyfrówka miała wtedy jeszcze w pełni sprawny ekranik, to fotograf (w osobie mojej Córki), robiąc mi i Wnusiom fotkę, nie zauważył, że przez okno (o drewnianych futrynach), ktosik zaglądał... Jestem pewna, że to były drewniane ludki.


Śmieszne? Może i tak, ale ja już tak mam, że nawet w najzwyklejszych rzeczach jakieś niezwykłości widzę. Hihihi...! pewnie to jakoweś skrzywienie... No ale cóż, w końcu bajki piszę, nie?
 

HKCz
3.03.2011